Białoruś jest krainą miodem i mlekiem płynącą. Nie wiem czy Was to zdziwi, ale jest tam demokracja: są wolne wyboru, każdy ma prawo głosować, kandydować i prowadzić życie jak w wolnym kraju. Ale jak tam jest naprawdę? Myślę, że ustrój Białorusi stara się przypominać demokrację i nieźle mu to wychodzi...
Brałem udział w interesującym spotkaniu z białoruskim studentem studiującym w Polsce. Opowiadał ciekawe historie i ukazał paradoks państwa Białoruskiego. Konstytucja jest prawdziwa, oparta na Konstytucji Francuskiej i spokojnie przyjęłaby się w innych krajach demokratycznych. Jest tam pełna swoboda. Naprawdę. Łukaszenko powtarza, że jego kraj jest w pełni demokratyczny. Przecież możemy założyć własną gazetę, zarejestrować ją i pisać co chcemy. Wówczas tworzymy media i mamy dostęp do kreowania poglądów ludzi. Jest jednak jeden problem - w Polsce jest Kolporter albo Ruch i drukarnie, które drukują wszystko co im zleca firma, człowiek itd. Białoruscy politycy zmonopolizowali wszystkie gałęzie gospodarki, znaczy to, że wszystko jest pod kontrolą państwa. Jest tam działająca giełda, jak w prawdziwym kapitalistycznym kraju, jednakże Państwo posiada 100% udziałów. Drukarnia, zgodnie z prawem, może odmówić wykonania zlecenia. Jeśli chcemy wydrukować naszą gazetę nie zrobimy tego, bo każda spółka jest państwowa i wie co podoba się jej wodzowi. Oczywiście możemy wydrukować gazetę poza granicami Białorusi. Wtedy również mamy problem, tym razem, z jej rozprowadzeniem. Dystrybutor wie co dostarczać codziennie do kiosku. Wie, że nie może rozprowadzić gazet np. partii opozycyjnych.

WYBORY

Kolejną sprawą są 'demokratyczne wybory'. Z zewnątrz wyglądają jak w prawdziwym demokratycznym państwie. Obserwatorzy czuwają przy urnach. Wygląda na, że wszystko jest dobrze, ale prawdziwe oszustwo zaczyna się po zamknięciu okręgowej komisji wyborczej. Członkowie komisji zamykają się za drzwiami i liczą głosy. Być może nawet nie otwierają urn tylko dostają informacje dotyczące frekwencji i głosów wyborców. Ciekawostką jest, że Białoruś jest jedynym państwem na świecie, w którym są jeżdżące urny. W demokratycznym państwie, kiedy mamy chorowitą babcie, to specjalny samochód przyjeżdża po nią i zabiera ją do komisji. W państwie wodza, Łukaszenki to urna przyjeżdża do wyborcy. Babcia w domowym zaciszu oddaje głos. A co dzieje się z urną w drodze do babci?

Realne poparcie dla Łukaszenki sięga od 40-50% społeczeństwa. Fałszowane wyniki mówią nawet o 88% poparcia.


POLITYKA W FAKTACH, czyli jak Łukaszenka doszedł do władzy

Białoruś jest krajem o reżimie autorytarnym, opartym na kruchych podstawach, gdyż funkcjonowanie jego jest związane wyłącznie z rządami Aleksandra Łukaszenki.

W 1975 Łukaszenko ukończył Instytut Pedagogiczny w Mohylewie, w 1985 Białoruską Akademię Rolniczą w Horkach uzyskując dyplom nauczyciela historii, nauk społecznych i ekonomii. W 1991 popierał puczystów Janajewa przeciwko legalnemu prezydentowi ZSRR Michaiłowi Gorbaczowowi. Opowiadał się zdecydowanie przeciwko likwidacji Związku Radzieckiego, zwolenników niepodległości Białorusi nazywając zdrajcami i agentami imperializmu. Jako jedyny deputowany Rady Najwyższej BSRR głosował przeciwko ratyfikacji układu białowieskiego z 8 grudnia 1991. W latach 1991-1994 wykazała się walką z prawdziwą i wyimaginowaną korupcją, zdobywając wielu zwolenników. W lipcu 1994 roku wystartował w wyborach. Wygrał w drugiej turze z ówczesnym premierem Wiaczasłauem Kiebiczem. Wyborców zyskał wśród mało zamożnej części społeczeństwa obietnicami o ukróceniu złodziejskie prywatyzacji i zwiększenia kontaktów politycznych i gospodarczych z Rosją.


DROGA do utrzymania panowania
Na wiosnę 1995 roku rozpisał referendum w którym ludność miała opowiedzieć się za prowadzeniem ścisłej współpracy gospodarczo-politycznej z Moskwą, likwidacją niepodległościowych symboli Białorusi i zastąpieniem ich sowiecką symboliką, jak również równouprawnieniem języka białoruskiego i rosyjskiego. 2 kwietnia 1997 Łukaszenka i Borys Jelcyn podpisali Umowę o Powstaniu Związku Białorusi i Rosji (ZBiR), w której zaznaczono dążenia obu krajów do bliskiej integracji politycznej i gospodarczej. W 1996 roku zmienił konstytucje, powstał dwuizbowy parlament, w całości zależny od jego dyktatury i umożliwił sobie start w wyborach w 2001 r. Wygrał je fałszując wyniki. W 2004 zlikwidował całkowicie miejsce dla opozycji w parlamencie. Równocześnie przeprowadzono referendum dotyczące zmian konstytucji, co pozwoliło mu ponownie startować w wyborach i znów wygrać w 2006 r.

KIEDY ZMIANA?

Przeciętnemu człowiekowi nieuwikłanemu w politykę żyje się dobrze. Pracownicy sektora państwowego regularnie dostają pensje. Nie istnieje bezrobocie. Tworzone są sztuczne etaty pracy. Stabilna sytuacja powoduje, ze ludzie czują się spokojnie, wiedzą, że będą mieć środki na życie. Dobrym przykładem może być stara kobieta, mieszkająca na wsi. Za czasów ZSRR dostawała regularnie pensje i wypracowaną emeryturę w miejscowym kołchozie. Po rozpadzie Związku Radzieckiego nastąpił kryzys gospodarczy młodych państw. Działo się tak w każdym państwie z Bloku Wschodniego. Owa babcia nagle przestała dostawać pieniądze. Nastąpiła denominacja i wysoka inflacja. Okazało się, że zabrakło pieniędzy. Nic dziwnego, ze ludzie w 1994 roku zagłosowali na ówczesnego prezydenta Białorusi. Ludzie w tym państwie, jak i w każdym innym, oczekują stabilności.


Osobiście uważam, że na zmianach zależy jedynie grupce ludzi. Są to studenci, emigracja i inteligencja. Ludzie boją się bezrobocia i niestabilności gospodarki. Już raz przeżyli rozczarowanie po rozpadzie ZSRR, wtedy zmiany nie przyniosły nic dobrego. Obywatele stracili poczucie bezpieczeństwa. Potwierdzeniem tych obaw jest obecna sytuacja na Ukrainie, gdzie była Pomarańczowa Rewolucja, a po niej wiele problemów gospodarczych i społecznych nierozwiązanych do dziś.

PODSUMOWUJĄC...
Podsumowując, uważam, że dopóki nie nastąpi kryzys gospodarczy, dyktatura Łukaszenki i jego ludzi będą trwać. Dopóki społeczeństwo nie dorośnie do decyzji o zmianie nic się nie zmieni. Musimy poczekać na zmiany i nie robić nic na siłę. Wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższych lat.

Michał Siuchta, kl. 1Lb, Zespół Szkół im. Emiliana Konopczyńskiego



Tekst powstał w ramach warsztatów dziennikarskich podczas projektu Hominem Quaero, prowadzonego przez Stowarzyszenie Praktyków Dramy STOP-KLATKA. Projekt został oparty na idei tolerancji i wrażliwości międzykulturowej. Objął cykl interaktywnych warsztatów dramowych, dotyczących problemu dyskryminacji, rasizmu i ksenofobii. Uczestnicy poznawali te zjawiska i ich konsekwencje oraz uczyli się, jak można im przeciwdziałać. Następnie, pracując w zespole dziennikarskim lub teatralnym i współpracując z ekspertami, realizowali własne pomysły na działania antydyskryminacyjne.