Człowiek jest mobilną istotą. Ludzie lubią być w ruchu, podróżować różnymi drogami. W jakim celu? Ja polecę, Ty pojedziesz, ona popłynie za miłością, pracą, odpoczynkiem, marzeniami, ciekawymi miejscami, nauką, poszerzeniem horyzontów, przygodami. Dlatego wszystkie kraje mają swoją diasporę.
Migrant musi czasem uważać na drodze na kłody, nie mówiąc już o szlabanach, kolczastych drutach czy pośpiesznie przyjętych paragrafach. W zetknięciu się z sobą podróżnik i tubylec zakładają szaty, które od tej pory rozróżniają ich. Jak spod kapelusza, wyskakują dwie kategorie: gospodarz i gość. Bywają i tacy gospodarze (kiedyś szlachetny stan), którzy starają się skutecznie (złośliwie) przeszkodzić w tych zamiarach. Niekiedy z powodu rzeczywistego (bądź urojonego) zagrożenia dla tubylczej kultury, religijności, wartości itd. Niedoszły gospodarz rzuca kłody pod nogi. Nie interesuje go nawet przymusowa zmiana miejsca niedoszłego gościa.

Zadać można następujące pytanie. Czy stara prawda, że podróże kształcą jest aktualna? To zdanie wyrosło na przysłowie. Urodziłem się w miejscu o silnej tradycji ustnej, w Senegalu, gdzie przysłowia odgrywają swoją dawną szlachetną rolę: ważna myśl, najczęściej wskazówka czy przestroga. Wszystko zależy od nastawienia. Zmiany te trudno zauważyć w sferze duchowej czy emocjonalnej. Mimo wszystko podróże kształtują myślenie, rozwijają wyobraźnię. Na ulicy łatwo zauważyć zagraniczne, egzotyczne nowości, chociażby w modzie, czy ogólnie w stylu bycia. Jak bardzo zmienia się nasze spojrzenie świat czy innych? Zmiany są dostrzegalne dopiero po powrocie do domu.

Bywa i tak, że podróżnik jest uciekinierem. Kieruje się zwierzęcym odruchem zachowawczym. Oddala się, by ratować życie lub zdrowie. Bywało też i tak, że człowiek nie planował i nie chciał nigdzie wyjechać. Niestety przychodziła wtedy jakaś władza, pojawiali się jacyś mundurowi i kazali zabrać rzeczy i wynieść się z własnej wioski, miasta lub majątku. Nazywamy to przesiedleniem.

Człowiek i walizka lub plecak, to materialna strona tego obrazu zwanego migracją. Co z niewidzialnym ruchem idei? Czemu człowiekowi nie przeszkadza pielgrzymka idei? Odpowiedz jest prosta: nie byłoby żadnej kultury, nie mówiąc o cywilizacji , gdyby nie było wędrówka myśli. Byłaby tylko ograniczona wegetująca istota ludzka.

Ostatnio jednak, debaty, media i wszelakie spotkanie poruszają jeden wątek. Wszędzie w Europie mówi się o obronie „wartości” przed imigrantami. Jedna długa nuta na pseudo hit. Tyle, że ten utwór dzieli ludzi. Jedni są na parkiecie i zapraszają, drudzy robią groźne miny i  pilnują granic, okolicznych rzek i czają się za mostami. Znajomi, wrogowie  kłócą się. Nawet obojętni dali się wciągnąć. Koniec demokracji, nie możesz nawet wstrzymać się od głosu, takiej opcji nie ma w tej sprawie. Musisz wybrać stronę. Bronimy przecież naszych wartości przed obcymi!!!

Rodzi się pytanie: czy Polak, Włoch, Grek, Francuz i Niemiec mają to samo na myśli, kiedy mówią o wartościach europejskich. Czy chodzi o wartości germańskie, słowiańskie, rosyjskie, skandynawskie czy współczesne unijne? O jakie wartości chodzi tak naprawdę. Czy Europejczycy mają swój katalog wartości, który jest na Wschodzie i Zachodzie, na Północy i Południu kontynentu identycznie traktowany? Mówimy o czasach (pogaństwa) grecko-rzymskich, słowiańskich, czy o okresie po pojawieniu się pewnego Azjaty imieniem Paweł (późniejszy święty) w Rzymie. Czy istnieją wartości, które otaczają niewidzialnym murem Europę i które nie mają nic wspólnego z innymi kontynentami? Czy starożytny Egipt, Inkowie i Majowie, Mezopotamia, Indie nie zostawiły niczego, z czego Europa dawna i dzisiejsza czerpie pełnymi garściami?

Kawa jest uniwersalnym napojem. Legenda mówi, że jej ojczyzną jest Róg Afryki. W Europie kawa pojawiła się około XVI wieku. Jedna z najpopularniejszych używek na świecie, działa pobudzająco i orzeźwiająco. Etiopczycy odkryli ten towar, zanim Mieszko I zaczął jednoczyć i rządzić Polską. Co pili Europejczycy przed kawą? A no, Polska słynęła w czasach średnich z miodu!!!

Czy istnieje kultura globalna? Uniwersalna? A może jest tak, że kontynenty od zarania dziejów ukrywają swoje wartości, nie dzielą się z nikim? Każdy wie, jakie miejsce zajmuje kawa w globalnej kulturze. Nie mówię już o Internecie, muzyce pop, jeansowych spodniach, które traciły dawno swoje paszporty. Na różnych kontynentach ludzie się utożsamiają z tymi ogólnoludzkimi dobrami. Czy mieszkańcy Bliskiego Wschodu domagają się od Polaków „praw autorskich” co do Chrześcijaństwa? Ta religia jest semicka do szpiku. A jednak Polak ma prawo się identyfikować z nią. W imieniu uniwersalności.

Teraz pora na zagadkę. Czy znajdzie się podatnik gotów wypełnić swój PIT cyframi rzymskimi? Skoro chronimy własne wartości, chełpimy się ich „czystością”; logika wymaga, by trzymać się z dala od obcych wartości. To żadna demagogia. Przyszedł czas, być konsekwentnym na całej linii. Obrońcy tych wartości chyba nie zaprzeczą. Oddajmy cyfry indyjskie zwane arabskimi Azjatom. Oddajemy kawę mieszkańcom Rogu Afryki. Oddajmy Włochom alfabet łaciński. Bądźmy absurdalni do bólu. Dlaczego nie? Jestem przekonany, że byłby kabaret nie z tej ziemi, gdyby człowiek potrafił jednocześnie zatrzymać i idee i ludzi na granicach.

Biologia i kultura nie wiedzą, co to czystość genetyczna. Tylko nieświadomy umysł żąda niemożliwego. Niektórym ten fakt nie przypadnie do gustu. Będzie jak ość w gardle. Natura w swojej mądrości wyklucza takie sytuacje. Dlatego kultury zakazują kazirodztwo. Nie od dziś wiadomo, do czego prowadzi genetyczna bliskość. Nawet geny potrzebują świeżości, dlatego mają alergię na ciasnotę i pokrewieństwo. Kultury, które marzyły o życiu w zamknięciu wyginęły. Wszystko musi oddychać, mieć czasem szeroko otwarte okna, dla świeżości. Nie udawajmy, że kiedykolwiek w dziejach człowieka było inaczej. Wartości krążą razem z ludźmi. Pożyczamy, asymilujemy, podajemy dalej. Tak jest ze wszystkim. Świat się kręci dzięki pielgrzymkom ludzi i idei. Tak na koniec. Czemu szukamy naturalnej żywności, naturalnych soków i owoców? Bo nie ma czystości bez sztuczności, czyli chemii?

Mamadou Diouf