'Przecież nieraz nowina, niby kamień z nieba,
Spadała w Litwę; nieraz dziad żebrzący chleba,
Bez ręki lub bez nogi, przyjąwszy jałmużnę,
Stanął i oczy wkoło [...]'
Ale do rzeczy, bo nie o Litwie z 'Pana Tadeusza', a Ukrainie ma być… co nieco.
Kiedyś, idąc wzdłuż Al. Solidarności, coś usłyszałem. Gdy zobaczyłem przed sobą trójkę mężczyzn, od razu skojarzyli mi się z kibicami któregoś ze stołecznych klubów piłkarskich. W miarę zmniejszania się odległości między nami, dźwięki zaczęły przypominać śpiew, a w rezultacie rozpoznałem piosenkę. Okazało się, że nie są to żadne 'L… to jest potęga, L…najlepsza jest…', tylko 'Горіла сосна палала...', czyli 'Płonęła sosna, płonęła…'.
Prawdę mówiąc, piosenka pasowała do trójki młodych panów, gdyż wyglądali, jakby wracali z wesela, a właśnie tę piosenkę drużki śpiewają dla młodej przed ślubem podczas przygotowywania jej do wesela, więc 'że biedzie musiała spiąć swój warkocz, założyć chustę i że już nigdy więcej nie będzie mogła być drużką dla innej młodej'.
Skończywszy jedną piosenkę, wesołe trio zaczęło śpiewać następną. I tu trzeba przyznać ze Ukraińcy mają ich bogaty i szeroki repertuar. Nie jest to wyłącznie dwie czy trzy piosenki, jak często można usłyszeć na jakimś ognisku czy grillu, gdzie parę razy powtarza się 'Hej sokoły', bo nic innego się nie zna. Ja sam znam z dziesięć ukraińskich pieśni, które zaczynają się od słowa 'Oj…', a jak wiadomo prócz o, alfabet ma jeszcze trzydzieści parę innych liter, więc naprawdę wybór jest ogromny. Gdy mowa o ukraińskich ludowych pieśniach, które zaczynają się od słów 'Oj…' – gdyby ktoś z boku ich posłuchał – mógłby skojarzyć je z obrazem staruszki, która siedzi na ławce przed domem i cały czas narzeka 'Oj jak ciężko…'. I w zasadzie coś w tym jest, bo poprzez piosenki ukraiński naród wyrażał swoje cierpienie powiązane z tęsknotą lub na przykład z dążeniem do odzyskania niepodległości.
Taka postawa kojarzy mi się również z polską romantyczną ideą dążenia do wolności. W tym aspekcie naród polski i ukraiński są podobne dzieląc ideę, że to my jesteśmy mesjaszem narodów. I tak od Szewczenki i Mickiewicza wyobcowani w tej Europie, nie możemy bez cierpienia żyć, no bo przecież to my najwięcej cierpimy, do tego za wszystkich.


My nie Ruskie

A czy ukraiński emigrant może czuć się wyobcowanym w stolicy? Ogólnie Polska jest wygodnym krajem do emigracji, bo znajduje się blisko. Dlatego też 93% emigrantów, którzy składają wnioski o pozwolenie na pracę w Polsce, stanowią Ukraińcy. Spora ich cześć przyjeżdża właśnie do Warszawy, z czym wiążą się mity i fakty. Po pierwsze, w Polsce często mówi się o Ukraińcach, że to Ruskie. A nie każdy Ukrainiec chce być owym Ruskim i nie wiadomo, czy jeżeli ktoś tak mówi, to świadczy to o jego nietolerancji czy niewiedzy, że Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie to odrębne nacje.
Drugim mitem jest to, że Ukrainiec jedzie do Polski, bo u niego jest mu tak źle, że nie da się żyć. Jednak, gdy już wyznawca takich poglądów przyjeżdża do Kijowa, Lwowa – od razu zmienia swoje zdanie. Często dla Ukraińców Warszawa jest tylko tymczasowym miejscem pobytu, a najszybciej aklimatyzują się tu oczywiści młodzi. Właśnie ilość ukraińskich emigrantów-studentów w ciągu ostatnich lat zwiększyła się pięciokrotnie i dziś są największą grupą zagranicznych studentów nad Wisłą. Na samej Politechnice Warszawskiej w tym roku studia zaczęło około 50 studentów z Ukrainy, a wśród innych uczelni wyższych ciszącym się powodzeniem jest Uniwersytet Warszawski i Akademia Leona Koźmińskiego, którą uważa się za najbardziej internacjonalną uczelnię w Polsce. W zakresie przyjazdów na studia do Warszawy pomaga program 'Study in Poland' który prowadzi Fundacja Edukacyjna 'Perspektywy' mieszcząca się przy ul. Nowogrodzkiej. Jest on skierowany do zagranicznych studentów i pomaga w zorientowaniu się im w polskim systemie edukacji, informuje o dostępnych programach stypendialnych, propaguje możliwość skorzystania z nauczania w Polsce podczas prezentacji w Kijowie, a nawet organizuje egzaminy wstępne na Ukrainie, żeby przyszły student nie musiał wyrabiać wizy, aby pojechać na egzamin na przykład do Warszawy. A co ci studenci myślą o Polsce? 'Jestem trochę rozczarowany, bo myślałem że Polska bardziej różni się od Ukrainy' – można nieraz usłyszeć.


Telewizory i jeansy

Dla Ukraińców słowo 'Polak' nie kojarzy się dobrze, gdyż to ma powiązanie z historycznymi aspektami. Za to słowo 'Polska' jak najbardziej kojarzone jest pozytywnie, gdyż – jak wspomina niejeden Ukrainiec: 'My jeździliśmy i przywoziliśmy wam wyciskarki do czosnku, telewizory, samowary, a od was kupowaliśmy jeansy i sprzedawaliśmy u siebie – to były czasy. Mowa o okresie, gdy wielki mikro-handel wiązał dwóch sąsiadów. To samo można usłyszeć i od Polaków, którzy jeździli z jeansami na Ukrainę, z której w powrotną drogę zabierali niejeden telewizor czy elektryczne maszynki do golenia. Lecz lata 90. już nie wrócą!
Po dwudziestu latach okazją do dalszej mikro-współpracy może stać się EURO 2012. Co do najbliższego turnieju, na niecodzienny pomysł wpadli ukraińscy fryzjerzy – fryzurą ukraińskich piłkarzy, która miałaby odróżniać ich od reprezentantów innych państw, miał by być оселедець (osełedeć), czyli długi kosmyk włosów noszony przez kozaków na czubku ogolonej głowy.
Lecz nie wiadomo czy zgodzą się na to жовто-блакитні, czyli żółto-niebiescy, jak mówi się na reprezentację Ukrainy.
Pytania stosowały się także do Sławka i Slawka, czyli maskotek turnieju, które mają symbolizować braci bliźniaków. Dla niektórych w pierwszym momencie imiona maskotek sugerowały raczej, że turniej organizować będą Czesi i Słowacy, a inni pytali czemu Sławek ma barwy stroju biało-czerwone, a Slawko – żółto-niebieskie, co jest odwrotnością ukraińskiej flagi. Podobne pytanie powstało, gdy okazało się, że w logo EURO 2012 kwiatek oznaczający Polskę ma barwę czerwono-białą.

Tak by można było dywagować – bo czemu Sławek nie jest na przykład Zenkiem, a Slawko – Kolą, jak w potocznym języku mówi się na Mikołaja? Choć jeżeli chodzi o Kolę, to może – jak sama nazwa mówi – za wykorzystanie jej mógłby przyczepić się wiadomy koncern bezalkoholowego gazowanego napoju. Jednak niestety na pytanie czy Polska jest bliska czy daleka, mało kto z ukraińskiej opinii publicznej ma ją za bliską, nawet przez pryzmat turnieju Euro 2012, który jest najnowszą wspólną historią obu narodów.
Za to więcej skojarzeń powiązanych jest ze starą historią, co więcej, historią negatywną. A myślenie takie niestety oddala, a nie 'bliźniaczy' oba państwa.

W Warszawie kibicom dobrze znany jest Konstiantyn Machnowskyj, nazywany Kostią – Ukrainiec, który gra w jednym ze stołecznych klubów. A futbol chyba może uczyć, bo choć może jeszcze kibice nie zaśpiewają 'Горіла сосна палала', to jednak właśnie przez ten jeden ukraiński akcent (bo znają pochodzenie Kostii) – widzą, że na fladze niebieski ma być góry, a żółty na dole. No, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano.


Tekst: Paweł Łoza (пл)