O gustach i kolorach się nie filozofuje. Tak mówi francuskie porzekadło. Przysłowia są odbiciem intucyjnej wiedzy, tak zwanej ludowej mądrości, stąd szacunek do nich we wszystkich kulturach. Oczywiste prawdy, choć co do powyższego zdania, można polemizować.

Muzyka kojarzy się z gustami, tak samo kuchnia, moda i wiele innych rzeczy. Gdy ktoś slucha „obciachowej” muzyki -taka istnieje-, często tłumaczy się, że właśnie ta muzyka mu/jej się podoba. Koniec dyskusji? Wcale nie. Nie dzielę muzyki na wyższą lub niższą. Dźwięki poważne (klasyczna europejska, arabska, indyjska, japońska, dworska zachodnioafrykańska...) kojarzą mi się ze sposobem ich słuchania. Tej muzyce towarzyszy przede wszystkim skupienie. Także minimalny lub brak ruchu ciała (tańca). Pozostała muzyka towarzyszyła człowiekowi w pracy, rozrywce lub obrzędach... Jestem fanem muzyki akustycznej, może dlatego drażni mnie sposób robienia „muzyki” dance i techno. Ale nie o tym chciałem filozofować.

Ostatnio wraz z kolektywem (Pako Sarr, Karolina Cicha, Buba Kuyateh, Ifi Ude, Sylwester Kozera lider Kapeli Czerniakowskiej) wokół Fundacji Afryka Inaczej, odkurzyliśmy trzy piosenki warszawskiego folku: ‘Nie ma cwaniaka nad warszawiaka’, ‘Warszawa da się lubić’ i ‘Jak przygoda to tylko w Warszawie’. Uroki stolicy sławili nie tylko poeci, ale także twórcy piosenek. O Warszawie śpiewali najpopularniejsi wykonawcy. Piękno Starego Miasta, Kamiennych Schodków, Mariensztatu, Ogrodu Botanicznego, uliczek i kawiarenek nucili kiedyś wszyscy. Można faktycznie uwierzyć, że Warszawa to najpiękniejsze miasto na świecie.
Podczas promocji tych klipów w Domu Spotkań z Historią, dziennikarz pewnej stacji radiowej zapytał, czy każdy warszawiak to cwaniak. Odpowiedziałem, że owszem tacy są w stolicy, ale także w największym senegalskim mieście: Dakar.

Wczoraj trafiłem w internecie na stary wywiad Staśka Wielanka, warszawskiego barda i lidera Kapeli Warszawskiej. Jego odpowiedź na to samo pytanie jest bardzo oryginalna: ”I uważam, że jak człowiek się urodzi między Berlinem a Moskwą, to musi być cwany, bo inaczej go z kaszą zjedzą. Musi być lokalnym patriotą, tego nas uczyli, warszawiaków od pokoleń, w domu i w szkole.”

Cwaniak nie daje sobie dmuchać w kaszkę. Czemu więc twórczość cwaniaka dała się wepchnąć na boczne tory? Dlaczego tej muzyki dziś nie ma w mediach? Gdzie jest warszawski folk, gdzie są orkiestry podwórkowe? Znak czasu? Warszawiakom ta muzyka przestała się podobać? A może za mało rodowitych, za dużo przyjezdnych mieszka dziś w stolicy? Puste ulice podczas świąt zmarłych (pochodzimy stamtąd, tam gdzie są groby bliskich, tam mamy korzenie) dobitnie to pokazują.

Co się tak naprawdę stało. Dlaczego mało jest folkloru miejskiego w radiu i tv? Logika naszych czasów powie, że nie ma popytu. Sylwester Kozera mówił mi, że Kapela gra często na urodzinach starszych osób. Pojawia się znowu wątek rodowodu. Kapele te grają utwory wojenne, okupacyjne, legionowe, rubaszne przyśpiewki. Czy tematy nie pasują współczesnym? Przecież popularna muzyka nie produkuje ambitniejszych tekstów. Przecież ta miejska poezja nie jest gorsza od hip hopowej prozy!

Tydzień temu, pewien kontrowersyjny publicysta i pisarz gościł w mojej niedzielnej audycji w radiu PIN. Zadałem mu to samo pytanie. Dlaczego Polacy nie słuchają już własnego folku. Ani miejskiego, ani wiejskiego. Jego odpowiedź była zaskakująca.
- Z dwóch powodów - odpowiedział. Z kompleksu do Zachodu. Ale po pierwsze, bo 90% pochodzi ze wsi i chce ukrywać ten fakt, więc neguje wszystko, co ma wiejską nutę. Czy rzeczywiście w Polsce panuje brak szacunku do muzyki tradycyjnej?

Większą zagadką jest dla mnie brak zainteresowania mediów. Zero promocji tej muzyki. Może ktoś zna jakiś program, w jakiejś stacji tv czy w radiu? Nawet radia z górnolotnym hasłem - „gramy polską muzykę” - ograniczają się tylko do pop-rock. Przecież rock ma swoje korzenie gdzie indziej, nawet jeśli jest popularnym gatunkiem nad Wisłą.
Publiczność tak naprawdę bierze co mu media dają. Nie wiem, czy są ustawowe zobowiązania publicznej tv. Co niedzielę gram muzykę folkową, tradycyjną z całego świata. Polska jest częścią tego świata muzycznego, dlatego polskie utwory folkowe też są grane. Kiedy robię radiowe konkursy na płyty takich zespołów jak: Kapela ze Wsi Warszawa, Dikanda, Daga Dana, Futur Folk, Apolonia Nowak... odbieram mnóstwo meili. W czym więc problem? Media nie prezentują tej nuty, bo wielu Polaków wstydzi się własnej muzyki? Nie chce mi się wierzyć. Słyszałem także o wątku „Cepelii”. Ktoś powiedział mi kiedyś, że mało kto lubi tę muzykę, bo to złe wspomnienie minionej epoki socjalistycznej. Czemu więc młodzież urodzona po 89' jej nie słucha?

Miałem przyjemność pograć na ulicy z Sylwestrem Kozerą (banjola, wokal) i jego muzykami na kontrabasie i akordeonie.Było to wiosną zeszłego roku. Zaliczyliśmy ulicę Chmielną, Nowy Świat oraz Krakowskie Przedmieście. Trasę zakończyliśmy przy pomniku Mickiewicza. Przed tym rozmawiałem długo z liderem Kapeli Czerniakowskiej. Mówił dużo o historii, o Warszawie w tekstach piosenek. - Ważne są przedwojenne ballady: „Księżyc frajer”, „Jadziem na Bielany”, „Bal na Gnojnej" i inne piosenki. To wszystko to zasługa pokolenia Grzesiuka. Poważni kompozytorzy też pisali dla grających na ulicy, tyle że nie przyznawali się do tego. Utwory sławiły życie peryferyjnych dzielnic Warszawy i były charakterystyczne dla warszawiaków. Dziś istnieje kilka grup stylizujących swój repertuar na podwórkowe szlagiery.

Pomnik Praskiej Kapeli Podwórkowej, Festiwal Nowa Tradycja (dlaczego nie plener?) i kilka innych lepiej promowanych wydarzeń pomogą w tworzeniu atrakcyjnego wizerunku tej muzyki wśród młodzieży. Więcej otwartej tradycji w szkołach i mediach. Przecież Polacy nie gęsi, swój folk mają!


Mamadou Diouf