Musiałem najpierw pomieszkać w Warszawie wystarczająco długo, żeby moje pierwsze wrażenia o tym mieście przybrały kształt usprawiedliwionej opinii. Dziś, po prawie trzech latach spędzonych w Warszawie, mogę odważyć się wypowiedzieć pierwsze słowa, oparte na doświadczeniach i wiedzy nabytych tutaj w ciągu tych lat. Wszystko to powinno być potraktowane jako jedynie moja osobista opinia i coś, co niekoniecznie odzwierciedla sytuację przeciętnego imigranta w Polsce. Podążmy więc tym szlakiem, aby ujrzeć pierwsze wrażenia o Warszawie moimi oczami, oczami imigranta z Peru. Nie ma chyba lepszego rozpoczęcia dla tego tekstu niż przedstawienie mojej obecnej sytuacji w Warszawie. W przeciwieństwie do wielu innych miejsc, w których dotąd mieszkałem, kiedy dogłębnie przyjrzę się mojej sytuacji, w Warszawie czuję się bardzo szczęśliwy. Nigdy wcześniej nie mieszkałem w miejscu bardziej tolerancyjnym wobec narodowości, koloru skóry, włosów czy oczu. Mając niemałą kolekcję doświadczeń z Peru, gdzie spędziłem 17 pierwszych lat mojego życia, a także obserwacje ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec, gdzie mieszkałem w sumie 7 lat, przyjechałem do Polski i po raz pierwszy w życiu jestem świadkiem i sam odczuwam tak wysoki poziom tolerancji dla cudzoziemców ze strony społeczności lokalnej. Z mojej perspektywy, po trzech latach spędzonych wśród Polaków, tolerancja to pierwsza cecha jaką bym im przypisał. Nawet jeśli większość osób będzie twierdzić, że jest to konsekwencją znacznego odcięcia od świata w dobie komunizmu i realnego socjalizmu aż do 1989 roku, osobiście wierzę, że są inne, silniejsze, powody.

Polska ma długą historię jako państwo demokratyczne i od samego początku wyróżniało się harmonijną koegzystencją różnych kultur kultywujących swoje wierzenia, tradycje czy style bycia, nawet jeśli ich przedstawiciele nie wyglądali na etnicznych Słowian. Żyli współdzieląc jednakowe prawa, z których część była nawet bardziej zaawansowana i liberalna niż w innych europejskich systemach państwowych w tamtych czasach, a nawet jeśli zdarzały się jakieś międzyetniczne konflikty, historia potwierdza, że miały one umiarkowane skutki. Dzieląc wspólną ziemię, przedstawiciele tych różnorodnych kultur doświadczyli czegoś, co zacieśniło ich więzi jeszcze bardziej: nieustanne podziały Polski. Konieczność życia w obliczu rozmaitych reżimów pomogła rozpoznać cechy wspólne, w tym najważniejszą – wspólny język – polski. Należy tutaj jednak pamiętać, że różne kultury obecne w Polsce wypracowały różne metody i systemy edukacji, w których kształcili się ich przedstawiciele. To mogło początkowo powodować współzawodnictwo, choć z biegiem czasu wytworzyło i na stałe wzbogaciło wspólne standardy edukacji, które konsekwentnie ustanowiły pojmowanie różnorodności w bardzo zasadniczy sposób. Ponadto, do długiej historii demokracji i świetnego systemu edukacji, którym cieszą się Polacy do dziś, dodałbym kolejną cechę, która mocno oddala ode mnie poczucie, że mieszkam w kraju, gdzie ludzie ucierpieli od tylu wojen, reżimów i zim: ludzie tutaj są bardzo emocjonalni!

Dla mnie to szokujące, że mimo tych wszystkich doświadczeń, jakie naznaczyły Polskę, a także faktu, że wiele osób wciąż żyje w dość trudnej sytuacji, Polacy są najcieplejszymi i najbardziej otwartymi ludźmi, jakich dotychczas spotkałem! A co bardzo ważne – ich gościnność i ciepło są tak szczere, jak nigdy nie doświadczyłem. Przez ostatnie trzy lata miałem okazję doświadczyć wielu silnych przyjaźni, układów partnerskich i innych relacji opartych na zaufaniu, a we wszystkich dobrze już znających się grupach zawsze byłem witany przyjaźnie i traktowany tak, jakbym od zawsze był częścią grupy. Co więcej, większość ludzi jest zainteresowanych mną jako osobą, a moje pochodzenie może wzbudzać zainteresowanie lub nie, co sprawdza, że czuję się w pełni jednym z nich. Wracając do tematu emocji – moje doświadczenie pokazuje, że kiedy Polak ma dobry dzień, jest to najlepsza osoba do miłego spędzenia dnia, a kiedy zły – emocje są także bardzo widoczne, ale większość Polaków jest otwarta, by podzielić się swoją sytuacją z innymi, jednak wówczas przyjaciele są dla nich ogromnym wsparciem. Muszę również dodać, że Polacy bardzo dbają o utrzymywanie i wzbogacanie swoich relacji z przyjaciółmi i nie tylko, co dla mnie jest cechą bezcenną, a sam mam to szczęście, że moich pierwszych polskich przyjaciół poznałem na długo przed tym, jak przeprowadziłem się do Polski.

Powyższe słowa w wystarczająco jasny sposób odzwierciedlają dobry wizerunek Polski, który zawsze będę podkreślał, bo jest on powodem, dla którego wciąż tutaj szczęśliwie żyję. Oczywiście, jest tutaj wiele problemów, jak w każdym miejscu na świecie, ale dla mnie istotne jest, żeby podkreślić to, co wydaje mi się najbardziej znaczące podczas mojego pobytu w Warszawie. Niemniej, ze względu na to, że we wszystkim potrzebna jest równowaga, muszę pokrótce wymienić rzeczy, które od pierwszego dnia mojego pobytu w Warszawie dokuczają jak kamyk, który utkwił w bucie i nie chce wypaść. Na początek to, co powoduje nieustanne bóle głowy – biurokracja. Doświadczyłem jej jedynie w niewielkim stopniu w Peru, raczej w umiarkowanym w USA i Niemczech, a tutaj stała się prawdziwym koszmarem. Nigdy nie musiałem stawać w kolejce w nocy przed otwarciem następnego dnia rano, tak jak zdarzyło się to niejednokrotnie, gdy konieczna była wizyta w Urzędzie ds. Cudzoziemców czy innych instytucji, a później jeszcze dowiadywałem się, że powinienem iść do innego urzędu. Nigdy nie zamknięto mi drzwi tuż przed nosem, nie traktowano mnie z takim brakiem szacunku, nie słyszałem tak typowego tutaj „Nie wiem” czy w ogóle mnie nie wpuszczono. A kiedy przychodzi stać w kolejce, gdy temperatura spada do -15 stopni lub nawet mniej, nietrudno, żeby taka sytuacja wpłynęła na pogorszenie stanu zdrowia.

Inną ciężkostrawną dla mnie rzeczą, na równi z biurokracją, jest nieefektywna obsługa, nawet w prywatnych firmach. Nigdy nie sądziłem, że będę musiał zmagać się z taką ilością biurokracji, poczynając od długich kolejek, także w sektorze prywatnym. W większości takich przypadków mam poczucie, jakby urzędnicy robili mi łaskę, że coś sprzedają. Być może my, Peruwiańczycy, jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do tego, że obsługa jest aż nadto uległa w stosunku do klienta, jednak stosowny poziom obsługi nikogo by nie zabolał, a jedynie firma stała by się bardziej konkurencyjna, a tym samym podniosła by swoje obroty – bardzo podstawowa zasada biznesu. Z tą sprawą powiązałbym także kwestię bezrobocia wśród wysoko wykwalifikowanych ludzi. To inna podstawa biznesu: to właśnie dzięki wysokim kwalifikacjom swoich pracowników firma może się rozwijać. To wszakże wciąż jest dla mnie poważnym pytaniem – dlaczego tyle wysoko wykwalifikowanych osób, o wysokiej etyce pracy i wartościach wyniesionych z domu, darzących swój kraj ogromną miłością, jest mimo wszystko bezrobotna lub ma nieodpowiednie do kwalifikacji warunki zatrudnienia. W tej kwestii ograniczę się tylko do takiej prywatnej opinii i przejdę do ostatniej z tych niewielu rzeczy, które uznaję za nieprzyjemne strony mojego pobytu w Warszawie: chuliganizm. To moje podstawowe prawo, by moje czarne, kręcone włosy były długości takiej, jak ja chcę. Moja skóra nie ma najbielszej karnacji, a oczy mam czarne jak kawa. Mimo że większość Polaków uznaję za wysoko tolerancyjne i nierasistowskie osoby, moja karnacja, włosy i kolor oczu, a do tego mój hiszpański akcent, mogą w każdej chwili stać się sygnałem do prowokacji dla polskich skinheadów – chuliganów. Są dla mnie raczej grupą mężczyzn, którzy szukają sytuacji, w których mogą pokazać swoją siłę fizyczną, niż grupą opartą na nienawiści. Przykre jest jednak to, że określenie ich siły jest trudne, bo rzadko angażują się w bójki oparte na równości sił, a przede wszystkim atakują wtedy, gdy tworzą silną grupę. A wówczas siła jednostki jest zagadką...

Na koniec muszę przyznać, że Polska jest dla mnie fascynująca i jestem tutaj szczęśliwy, nawet w sytuacji, gdy mam trudności ze znalezieniem stałej pracy, by pokryć koszta utrzymania w trakcie moich studiów doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim i gdy mój zespół rockowy, Yoga Terror, stale się rozwija. Te problemy nie dotyczą tylko mnie, ale w równym stopniu dotykają Polaków. Poza tym, te sprawy tracą na sile, gdy pomyślę o wielu wspaniałych rzeczach, których tutaj doświadczyłem oraz wielu wspaniałych przyjaźniach, które tutaj się zawiązały, a które nieustannie potwierdzają, jak wspaniałym miejscem do spędzenia reszty życia czy założenia rodziny jest Polska. Mam poczucie, że jestem tutaj tolerowany i że mogę tutaj kultywować swoją kulturę. Otaczają mnie tutaj wykształceni ludzie, którzy odznaczają się wielkim zrozumieniem dla inności, mając wiele wspólnego ze mną i Peruwiańczykami. Mam wielu oddanych przyjaciół i to dopiero początek... a to wszystko jest bezcenne: kocham Polskę!


Tekst: Luis Escobedo