„Czasami, kiedy w myślach patrzę dziesięć lat wstecz, zastanawiam się: Co ja sobie myślałam?”. Miała bardzo zorganizowane życie: praca w studio, na Uniwersytecie, końcówka studiów magisterskich i początek doktoratu. Wtedy poznała Polaka, zaczęli się spotykać, aż w końcu wzięli ślub. Ze względu na jego pracę, ona opuściła Brazylię i pojechała za nim do Europy. Pierwszym przystankiem były Niemcy, ale niedaleko była Polska i ostatecznie tam właśnie się przeprowadzili.
Po raz pierwszy Danielle przyjechała do Polski 10 lat temu. Razem z narzeczonym (obecnie już mężem) pojechała prosto do Krakowa, miasta, które wywarło na niej ogromne wrażenie, w przeciwieństwie do brzydkiej i szarej Warszawy. Nienawidziła wtedy Warszawy. „Najgorsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w Polsce, to podróż do Krakowa, mój chłopak dostał mieszkanie na Kazimierzu. Nie mogłam uwierzyć, że drogi mogą być aż tak złe. W Brazylii jesteśmy przyzwyczajeni do podróżowania samochodami na długich dystansach, więc kiedy powiedział „To 300 km”, pomyślałam – będzie w porządku, ale podróż wydawała się nie mieć końca. To jednak nie był koniec problemów: „Kiedy dotarliśmy do mieszkania, okazało się być stare, brzydkie i w bardzo złym stanie”.

Szok kulturowy był ogromny: “Pamiętam pierwszy dzień, kiedy spacerowałam wzdłuż brzegu rzeki, cieszyłam się słonecznym dniem. Mój mąż był w pracy, byłam sama. Ponieważ było bardzo gorąco, kobieta, która szła przede mną, zdjęła bluzkę i szła dalej w samym staniku. Byłam zszokowana. Nikt nie odważyłby się zrobić czegoś podobnego w mieście takim jak Sao Paolo.”

W Krakowie mieszkali krótko, następnie przeprowadzili się do Niemiec. Frankfurt był ciężkim doświadczeniem. „Było dla mnie jasne, że tamtejsze bogactwo było dla Niemców, nie dla obcokrajowców. Nie opuszczało mnie wrażenie, że nie powinno nas tam być”.
Dopóki nie przyjechali jej dwaj synowie, Danielle wciąż podróżowała między Brazylią a Europą. Ostatecznie, dwa lata temu, cała rodzina przeprowadziła się do Polski.

“Pierwszą rzeczą, którą zapamiętałam był obraz z okna samolotu. Zobaczyłam pola, szerokie na nie więcej niż 10 metrów i bardzo, bardzo długie, wszystkie uprawione. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Przybyłam z kontynentu, na którym pola pod uprawę są ogromne. Kiedy tutaj ktoś mówi mi, że ma 10 hektarów ziemi, uśmiecham się, bo w Brazylii mówimy o tysiącach hektarów, nie tylko dziesiątkach lub setkach.”

Były również inne rzeczy, zupełnie nowe i inne dla Danielle, w tym bardzo powszechne, codzienne sytuacje. Dlaczego pola nie są ogradzane? Dlaczego na poboczach ludzie pasą uwiązane na łańcuchach krowy? Oraz najbardziej klasyczne: dlaczego ludzie się nie uśmiechają?

„Dziesięć lat temu dało się zauważyć, że, nawet jeśli w miastach skończył się czas komunizmu, reszta kraju nadal w nim żyła. Między miastami a wioskami była ogromna różnica i nawet jeśli teraz czasy się zmieniły, a drogi i warunki są lepsze, niektóre rejony Polski są nadal dużo w tyle za resztą kraju.”

„Ciężko było się przystosować do różnic kulturowych, nie tylko mnie, także moim dzieciom. Nikt tu nie mówi po portugalsku, próbowaliśmy znaleźć dla nich szkołę dwujęzyczną, ale było to niemożliwe. Rówieśnicy czasem śmieją się z moich synów, mimo, iż oni są Polakami i bardzo dobrze mówią po polsku, dla niektórych są „niewystarczająco polscy”. Próbuję ich wtedy przekonać, ile zalet ma to, że mają dwie narodowości, że są dwujęzyczni. Mimo to, widzę, jak nam wszystkim trudno było się przyzwyczaić do nowej sytuacji”.

Jednak Danielle widzi również pozytywne strony Polski: jako, że na półkuli południowej Święta Bożego Narodzenia przypadają w lato, Danielle pokochała „prawdziwe Święta”, ze śniegiem i ciężkim jedzeniem („W Brazylii jest tak gorąco, że ciężko jest oddychać’). Kocha również to, z jakim oddaniem Polacy podchodzą do gotowania, wielu godzin spędzonych w kuchni, przyjemności z eksperymentowania z długimi i trudnymi przepisami. No i oczywiście, kocha swojego męża.

Kiedy zapytałam, jak to jest być żoną Polaka, odpowiedziała: “Wiesz, ludzie wciąż zadają mi to samo pytanie. Dlaczego Latynoska nie chciała poślubić macho-latynosa? Każda chce męża Latynosa! Ale nie ja”. Nigdy nie myślała, że poślubi obcokrajowca, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia, po prostu stało się, od momentu, w którym się poznali, byli w kontakcie każdego dnia, mimo, że on cały czas podróżował. „Kocham go, ponieważ tak bardzo się różnimy, ponieważ pochodzimy z antypodów”. „Ale – mówi śmiejąc się – jest w nim coś z Latynosa: świetnie tańczy salsę”.

Danielle stara się wrócić do pracy zawodowej. Myśli o rozpoczęciu doktoratu w Polsce, podjęciu pracy, jeśli nie jako prawnik, to jako autorka opowiadań. Jest bardzo aktywna, bierze udział w spotkaniach IWG, poznaje nowych ludzi, próbuje nadążyć za dorastającymi dziećmi. „Oczywiście to nie było to, co planowałam robić, zanim poznałam mojego męża. Pracowałam, byłam bardzo skoncentrowana na karierze. Jednak zdecydowałam przestać się martwić tym, jak powinno wyglądać moje życie, a skupić się na tym, aby żyć dobrze na co dzień. Wszystko zależy od nastawienia, a ja zdecydowałam, że chcę być nastawiona pozytywnie, aby osiągnąć moje cele.”


Julia Salerno
tłum. Magdalena Radosz