Każdy 24 i 25 grudnia to samo: ryby, opłatek i choinka. Pierwsza gwiazdka i tak dalej. Pewnie zapadnie teraz pytanie: jak to? W Argentynie święta spędza się tak samo jak w Polsce? Tak i nie. U nas w Buenos Aires, rodzina z argentyńskimi i polskimi korzeniami, raczej tak. Moja polska babcia, ze Stalowej Woli, utrzymywała wszelkie korzenne tradycje, bez względu na sytuację geograficzną, w której się znajdowała. Dlatego przyzwyczaiłem się do polskich potraw już od samego początku mojego życia i żadna niespodzianka (choć to jest relatywne, wiem) nie oczekiwała na mnie w okresie świątecznym. Prosty rachunek: Argentyna jest na drugiej półkuli. Gdy w Polsce mamy -20 stopni, to w Argentynie w Buenos Aires, można się spodziewać, że w chłodne dni będzie 30 stopni. W cieniu. Jeśli do tego warunku dodajemy po jednej porcji gorącego barszczu, można uzyskać odpowiedź – biorąc pod uwagę regularne warunki atmosferyczne – na pytanie ile litrów potu per capita można uzyskać z jednej porcji barszczu w okresie letnim w Buenos Aires?
I może dlatego rozmowy wstępne się rozciągały, dmuchało się na barszczyk, bo nikt chciał się przebierać w trakcie jedzenia.

Argentyna jest bardzo różnorodna, ale gdy trzeba określić jakie wpływy imigracyjne były największe, to odpowiedź jest prosta: hiszpańskie i włoskie. Dlatego słodycze na argentyńskim wigilijnym stole to turrones i pan dulce (we Włoszech nazywa się go pannetone). Turrón to jest coś w rodzaju chałwy i nugatu. Znany jest od czasów rzymskich. Tradycyjny turrón ma dwie postaci – może być twardy i chrupiący lub miękki. Najczęściej używano do jego wykonania miód, orzechy, migdały, śmietankę lub mleko. Obecnie turrón ma wiele odmian – z czekoladą, dmuchanym ryżem, z kandyzowanymi owocami, z alkoholem.
A pan dulce (pannetone) to rodzaj babki pochodzącej z Mediolanu, wypiekana w kształcie wysokiej kopuły i pakowana w kartonowe pudełka. W domu, obok turrones i pan dulce, leżały tradycyjne łamańce z makiem. Taki obraz, hiszpańsko-włosko-polski, to właśnie argentyńskie święta u nas. Chyba każdy Polak w Argentynie miał podobnie.

A co z pangą? Taki drobiazg, że pangi brak. To powodowało, że trzeba było znaleźć jakiś odpowiednik, inaczej nie dałoby rady przygotować wszystkich 12 dań. W domu, choć nie wiem jak u innych południowoamerykańskich Polaków, Babcia kupowała merluzę – to argentyńska ryba, bez tłumaczenia na polski język.
Więc ryba po grecku, moja ulubiona, odbiegała ciutkę od tego, czego można w Polsce posmakować. A ryba w galarecie była i będzie dla mnie zjawiskiem, którego nie da się zrozumieć. Wszystko popijaliśmy sidrą, słodkim napojem z bardzo niskim poziomem alkoholu (3-5%) i bąbelkami (niby jak szampan), a dla dzieci była sidra bezalkoholowa.

Cała kolacja zaczyna się dość późno, po godzinie 21:00. Wcześniej nie ma sensu, jest za jasno prawie do 21:00, a poza tym tak gorąco, że człowiek nie może myśleć w ogóle o jedzeniu. Rodzina się zbiera i – zawsze gdy tylko nie pada – jada się w ogródku. Wtedy można poczuć zapachy jedzenia sąsiadów. W Argentynie nie ma zastrzeżeń w sprawie mięsa (wołowiny) i dlatego, jako świąteczną kolację, dużo ludzi wybiera asado (grill) jako główne danie, z różnymi sałatkami.
Całe menu staje się większe przez to, że ludzie czują się zobowiązani do gotowania a la canasta, czyli każdy przygotowuje coś, by się współdzielić, a gospodarz domu zajmuje się asadem. Na deser – lody z owocami.

Z choinką i prezentami to tak samo jak w Polsce i chyba wszędzie w Europie. Tradycyjnie to 8 grudnia zaczyna się z dekoracją choinki, ale generalnie się ozdabia dzień wcześniej. By wyglądała bardziej realistycznie, choinkę przydawałoby ozdobić śniegiem, lecz warunki klimatyczne nie sprzyjają takiemu zjawisku. Dlatego, w Argentynie, udajemy śnieg za pomocą pianki lub kawałeczkami waty. Choinka ma stać do 6 stycznia, Dnia Trzech Króli.

O godzinie 24 dzieje się, że całe niebo się świeci jak by to był jasny dzień. Sztuczne ognie są używane bez ograniczeń żadnego typu i może dlatego w dniu świętym dowiadujemy się ilu rannych, ile straconych oczu przez korki z sidry lub pożarów domowych zaliczyło się przez ten zwyczaj. Jednak, trzeba przyznać, bardzo uroczo wszystko wygląda!
Po jedzeniu młodzi znikają, spotykają się na ulicach miasta i w knajpach by balować do samego świtu, a w kościołach – żywe szopki i pasterki.

Tak wyglądają święta w Argentynie. W Sylwestra przebieg jest bardzo podobny, tyle że nie jest konieczne aby spędzić go razem z rodziną, raczej z kolegami.


Tekst: Nicolás de la Vega