Coraz więcej ostatnio poznaję osób pochodzenia żydowskiego, które chciały odwiedzić Polskę „jednorazowo”, ale po pobycie tutaj postanowiły zostać na stałe. Jest to pewien fenomen, ponieważ kierunek emigracyjny Żydów od pewnego momentu w historii (zwłaszcza od czasów nasilających się pogromów, czy okresu międzywojennego antysemityzmu) był jednostronny – z Polski do Izraela, Stanów Zjednoczonych lub Australii. Zainteresowana tym zjawiskiem, zaczęłam rozmawiać z takimi osobami, chcą dowiedzieć się co tak naprawdę wpłynęło na ich decyzję pozostania w kraju, przed którym znajomi a nawet członkowie rodziny ich ostrzegali (Polska w dalszym ciągu kojarzy się z krajem pełnym antysemitów i miejscem, gdzie zostało zamordowanych prawie 6 milionów Żydów). 
 Jeden z moich znajomych który urodził się w Rosji, wyemigrował z rodzicami jako dziecko  do Izraela, a w wieku dwudziestu lat wyjechał na kilka lat do Anglii. Stamtąd trafił do Polski. Po jakimś czasie postanowił że to właśnie tutaj zostanie „na dłużej”. Jego pobyt trwa już siedemnaście lat i jak na razie, nie ma zamiaru wyjeżdżać. „Czuję się tutaj jak u siebie” – mówi, „w końcu to kraj w którym żyli moi dziadkowie”. Podobnie twierdzi Martha, dziewczyna z Kaliforni która przyjechała tutaj pół roku temu. „Od razu znalazłam dużo przyjaciół i pracę jako nativ speaker”. Polska bardzo jej się podoba, była zaskoczona pięknem Krakowa w którym  zdecydowała się zamieszkać. Jej dziadkowie ze strony mamy również pochodzą z Polski, z małego miasteczka o nazwie Bieruń. Martha pojechała tam i patrząc na dom swoich dziadków, który wciąż stoi w tym samym miejscu, poczuła że jest częścią a jednocześnie kontynuacją ważnej historii swojej rodziny. To właśnie „historyczna” (a nie jedynie sentymentalna) wartość jest bardzo często przedstawiana przez Żydów jako główny powód ich decyzji zamieszkania w Polsce na stałe. Jedna z moich rozmówców powiedziała, że mało kto wierzy jej słowom, ale w Polsce poczuła się jak w domu zaraz po wyjściu z lotniska. Dzisiaj Miriam pisze doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim i nie wyobraża sobie opuszczenia Krakowa. Namawia sowich znajomych i członków rodziny z Wisconsin na przyjazd do Polski, po której z wielką dumą ich oprowadza. Znajomi również są mile zaskoczeni faktem, że Kraków czy Warszawa to „takie same miasta jak wiele innych znanych miast europejskich”, i że wcale nie ma tutaj czyhających za na każdym kroku zagrożeń dla Żydów. Najważniejszym jednak przesłaniem, jakie osoby zakochane w naszym kraju próbują przekazać dalej jest to, że Polska jest praktycznie gigantycznym muzeum tysiącletniej historii diaspory żydowskiej, a nie tylko miejscem, w którym stworzone zostały obozy pracy, getta i obozy zagłady. Wiadomo jakie piętno na myśleniu o Polsce odcisnęła II wojna światowa, większość Żydów którym udało się uciec w czasie jej trwania, bądź zaraz po jej zakończeniu, postanowiła odciąć się od tego bolesnego wspomnienia i zapomnieć o „kraju komór gazowych i żydowskich szkieletów”. Kraju, w którym została zamordowana rodzina i przyjaciele, w kraju w którym tylko nieliczni otrzymali pomoc. Mówię zwłaszcza o pokoleniu wymierającym, czyli ludzi którzy byli dziećmi w czasie trwania okupacji niemieckiej. Czas jednak mija i wnuki tych osób są gotowe na podróż do świata swoich przodków, miejsca z którego dziadkowie „przywieźli” swoją tradycję, kulturę, kuchnię, język i wspomnienia dzieciństwa – zarówno te okropne jak i dobre. I nagle okazuje się, że po przyjeździe tutaj odnajdują coś, czego brakowało im całe życie. Poczucia przynależności do czegoś istotnego, czegoś co ich ukształtowało, mimo iż „za dala od źródła”. Bo przecież dziadkowie, nawet jeśli tego nie chcieli, zaszczepili w nich swego rodzaju polskość. Inaczej młodzi ludzie którzy tu przyjeżdżają nie mówili by że czują się jak u siebie w domu.  
Wiele szkół zarówno w Izraelu jak i w Stanach Zjednoczonych organizuje młodzieży jednorazowy przyjazd do Polski ( w Izraelu jest do program obowiązkowy) ale ogranicza się on do „odwiedzenia” kilku obozów koncentracyjnych, w tym oczywiście Auschwitz. Młodzi ludzie wracają pełni agresji, poczucia niesprawiedliwości i nienawiści do Polski i Polaków, bo przecież „to wydarzyło się tutaj”. Nauczyciele nie mówią im, że Polska była krajem okupowanym, jaka kara groziła Polakom za ukrywanie Żydów w swoich domach i innych jakże istotnych faktów, o których należy wiedzieć żeby móc choć w odrobinę bardziej obiektywnym świetle oceniać historię Zagłady. Są jednak tacy, którzy czują że jest to jedynie mały odcinek czasu i że przecież „coś innego musiało dziać się wcześniej”. Ta ciekawość i pragnienie dowiedzenia się „co?” (ponieważ rodzina nie chce im opowiadać o Polsce), skłania ich do ponownego przyjazdu i poznania całej historii życia Żydów w kraju którzy sami nazwali kiedyś Polin (hebr. „odpocznij tutaj”). I wtedy właśnie, wielu z nich odnajduje tu coś, co decyduje o ich pozostaniu na dłużej lub na całe życie. Osobiście bardzo mnie to cieszy, bo nawet jeśli w dalszym ciągu są to pojedyncze osoby, to właśnie one wpływają na zmianę myślenia o Polsce wśród swoich znajomych, ci natomiast zarażeni ciekawością także przyjeżdżają i po powrocie do domu przekazują „wiadomość” dalej. Jaka to wiadomość? Bardzo ważna: że Polska tęskni za Żydami, za wielokulturowością, że młodzi Polacy są na nią otwarci i gotowi, że zdają sobie sprawę z tego, jak zubożała nasza kultura od kiedy stała się „jednobarwna”. I że sami Żydzi w Polsce, których jest niewielu, cieszą się ogromnie z każdego, który postanawia zamieszkać tutaj i tworzyć wraz z nimi żydowską kulturę.          
 
 
 
 Magdalena Lindner