Felieton będzie odpowiedzią na artykuł zamieszczony na polityce.pl pt. “Was już nie ma” Pana Marcina Fabjańskiego. Autor postuluje, że Azja wraz z jej dynamicznym rozwojem ekonomicznym, w związku z tym także wzrostem prestiżu na międzynarodowej arenie politycznej, zaczęła spoglądać na Europę z pogardą. W kontekście artykułu, wzrastające państwa zrzucają z siebie piętno narodów drugorzędnych i zaczynają spoglądać na cywilizację zachodnią z góry. W obecnej sytuacji w której państwa azjatyckie, będące dawnymi koloniami europejskich mocarstw, zwracają się przeciwko Europie nazwałem rebelią uciemiężonych. Wcześniejsze różnice między cywilizacjami wschodu i zachodu ulegają jeszcze głębszym rozwarstwieniom. Kiedyś konfrontowano Zachód nowoczesny i indywidualistyczny ze Wschodem tradycyjnym i kolektywistycznym. Dziś ta konfrontacja zostaje dodatkowo rozszerzona o przyrównywanie stanu gospodarczego obu światów, a Azjaci cieszą się, że ich gospodarka kwitnie, kiedy Europa i USA pogrążają się we własnym szambie.
W tej chwili wschodzące gospodarki Azji Wschodniej odczuwają podświadomie satysfakcję, że nadrabiają straty za Europą. Przyczyn tej nagłej zmiany mentalności Orientu wobec swoich dawnych protektorów trzeba doszukiwać się w epoce kolonializmu. Relacje między cywilizacjami wschodnią a zachodnią były jeszcze dobre, dopóki europejscy monarchowie w XVII wieku nie zaczęli odczuwać braku przestrzeni życiowej na Starym Kontynencie. Wtedy rozpoczęła się agresywna inwazja na tereny dzisiejszej Azji Wschodniej i Azji Południowo-Wschodniej. Jak inaczej nazwać czyn popełniony przez ówczesnych kolonistów inaczej niż inwazją, kiedy zbrojnie zajmowali cudze terytoria, po czym piastowali najwyższe urzędy na podbitych terenach (co powiesz na odcinanie głów Maorów dla ich barwnych tatuaży na twarzy)? Na zdobytych terenach europejscy monarchowie ostentacyjnie afiszowali swoją wyższość militarną, naukową, a także religijną. Ludność podbitą traktowano jako – mówiąc współczesnym językiem – tanią siłę roboczą, a elity społeczne ludzi białych spoglądały na tubylców z pogardą. W całej tej idei kolonializmu chodziło wyłącznie o nowe terytoria dla zaspokojenia ego władców i bogactwo wynikające z nowych dróg handlowych.
Po niemal stu latach od zakończenia epoki kolonializmu Azja Wschodnia wstaje na nogi jako nowe centrum finansowe świata. Jeszcze niedawno Europa była dla przeciętnego żółtego człowieka krainą czekoladą i perfumami płynącą. W wyobrażeniu zwykłego Chena Europa była pełna przepychu, brylantów, egzotycznych samochodów i wszyscy tu żyli w dostatku i byli piękni. Dziś w dobie łatwego dostępu do mediów świat stał się bardziej transparentny. To że w Europie szaleje kryzys ekonomiczny nie jest mitem ani wymysłem agencji PR. Dziś Europa dostała nalepkę Titanica – olbrzyma, który idzie na dno. Nawet Singapur czy Hong Kong (miasta nr 3 i 4 w raporcie Citi Group najbardziej konkurencyjnych miast świata), metropolie finezyjnie łączące kulturę wschodnią i zachodnią przez minione pięć dekad, nie darzą Starego Kontynentu takim entuzjazmem jak to było jeszcze dziesięć lat temu. Kiedyś Europę kojarzyli z Louvrem, Wieżą Eiffela, Wenecją, perfumami i Chanel. Dziś to po prostu “loser”.
Dominacja jednej kultury nad drugą jest naturalnym procesem. Bieg historii różnych nacji można przedstawić w postaci sinusoidy – czasami będzie u góry, a czasami u dołu, jednak musi minąć dany “zakręt”, żeby znaleźć się w kolejnej fazie rozwoju. Europa jest w tej chwili w dołku, kiedy Azja jest na górze sinusoidy. Jednak historia nas uczy, że jeden musi przegrać, żeby drugi wygrał. Dominacja Azji oraz degradacja cywilizacji zachodniej jest tymczasowa. Uczy nas tego historia. Zachód właśnie przeżywa głęboki kryzys nie tylko ekonomiczny, ale też społeczny – dlatego na początku wpisu zastosowałem określenie “szambo” a nie “chaos”.
Europa w ostatnich latach stała się tak gnuśna, tak rozleniwiona, że aż zatraciła swoją tożsamość. Unia Europejska nie ma w tej chwili żadnego pomysłu na wyjście z trudnej sytuacji. Rządy państw pogrążonych w kryzysie nie mają planów inwestycyjnych. Do tego 60 lat pokoju na Starym Kontynencie doprowadziło do ogólnego rozleniwienia ludzkości. Bez przerwy słyszę od Chińczyków, Wietnamczyków, Koreańczyków, że Europejczycy przez spokojne życie zapewnione przez państwo zatracili naturalny instynkt przetrwania. Spójrzmy na Hiszpanów: od nie wiadomo jak długo państwo zapewniało swoim obywatelom dobrobyt. Na dzień dzisiejszy 20% Hiszpanów jest bez pracy. Ci zamiast wyjeżdżać za granicę za pracą, tak jak robią to Polacy, czekają cierpliwie na zagłodzenie się na śmierć.
Jest też inna sfera życia codziennego dla którego Azjaci czują przewagę nad białym człowiekiem: praca. Stereotypowy Azjata w percepcji cywilizacji zachodniej jest pracowity, sumiennie podchodzi do obowiązków i osiąga nadzwyczajne wyniki w nauce. Rachel, chińska studentka na holenderskim Uniwersytecie Technologicznym Delft mówi: “Podczas zajęć matematycznych wykładowcy każą nam robić na bieżąco wyliczenia w oparciu o wzory podane na tablicy. Na sali jedynie azjatyccy studenci coś piszą w zeszytach. Kiedy holenderscy rówieśnicy pytają mnie zdezorientowani co ja piszę – odpowiadam, że robię wyliczenia. Ci zdziwionym wzrokiem pytają mnie jak to wszystko wyliczam, a ja na to, że z głowy”.
Te same stereotypy o Azjatach, które stworzył Zachód, działa w drugą stronę: mówi się o Europejczykach, że są gnuśni i leniwi, niezdolni do znoszenia stresu. Z dumą afiszują jak często pracują OT (over time, ponadczasowo) po 12-14 godzin, 6 dni w tygodniu. Moja koleżanka Agnieszka pracuje na recepcji w jednym z warszawskich biurowców, w którym prezes koreańskiej spółki przychodzi do pracy o 6.00 rano, a wychodzi o 2.00 w nocy. Z niedowierzaniem patrzy na jego godziny pracy. W Japonii pewnego rodzaju dumą jest mieć członka rodziny, który zmarł z przemęczenia pracą śmiercią karoshi. Mieszkam w Polsce od dwudziestu lat i stanę w obronie Polaków przed zarzutami jakoby byli leniwi, czego nie mogę powiedzieć tego samego o Europie Zachodniej.
Arogancja jaką nowobogaccy Azjaci obdarzają Europejczyków nie jest zdrowa. Piszę o tym, żeby zachować obiektywizm tematu. To nie jest tak, że każdy żółty człowiek cieszy się, że prześcignęli już Europę. To tylko bogaci ludzie i ich dzieci, którzy niedawno się dorobili fortuny i brakuje im ogłady tak się zachowują. Tak, gdzieś podświadomie ta arogancja wynika z małej zemsty za wielowiekową okupację kolonialistów i dokonywaną przez nich obrazę ludności azjatyckiej jako tej gorszej, np. w latach 70-tych XX w. Amerykanie nazywali Chińczyków “ludnością słabeuszy”. Dziś w Stanach Zjednoczonych, gdy coś zostaje dokonane przez Azjatów w sposób niekonwencjonalny i spektakularny, mówi się: “This is how Asians do” (tłum. tak to robią Azjaci).
Trochę się martwię o rozwój tej arogancji nowobogackich Azjatów. Pycha zawsze doprowadzała do ruiny wielkie mocarstwa. Tak było z Aleksandrem Wielkim, Rzymem i Napoleonem, tak też narastający konflikt kulturalny między wschodem i zachodem może szybko doprowadzić do ruiny azjatyckiego snu. Jest też drugi powód dla którego martwi mnie arogancja nowobogackich Azjatów. Będą tworzyli złą opinię na temat przybyszy z Dalekiego Wschodu, szczególnie dotkliwe skutki będą odczuwalne dla wieloletnich emigrantów z Azji takich jak ja i moja rodzina. My tu jeszcze będziemy żyli i pracowali przez resztę życia, dlatego zależy nam na dobrych relacjach z otoczeniem. My stara emigracja zdążyliśmy się zaadaptować do nowego otoczenia i nie robimy takich kłopotów jak oddelegowani pracownicy chińskich czy japońskich korporacji. Sytuacja w której się znalazła dzisiejsza Europa daje do namysłu. Kiedy ekonomia się kruszy, a filar społeczny się łamie, trzeba się zastanowić co się dzieje z Europą. Kiedyś Stary Kontynent był wspaniałym miejscem, do którego zjeżdżali się ludzie z całego świata, żeby wieść życie idealne. Kultura kwitła, powstawało mnóstwo nowych wspaniałych budowli, wytyczano nowe inwestycje, a przede wszystkim trzeba wspomnieć, że lata powojenne były okresem odbudowy patriotyzmu w sercach Europejczyków. Misją ówczesnej Unii Europejskiej była odbudowa zniszczonego kontynentu i wzmacnianie wśród jej obywateli uczucia europejskości. Dziś ta solidarność Europejczyków gdzieś zniknęła, a na pierwsze miejsce wyniesiono walkę o władzę w poszczególnych państwach i liczenie ile pieniędzy pozostało w sejfach rządów europejskich. Dla porównania kraje takie jak Chiny, Korea, Japonia są bardzo nacjonalistyczne i ten nacjonalizm pcha te kraje do budowania lepszej wspólnoty. Chyba tylko Francuzom i Włochom jeszcze pozostał na twarzach dumny uśmieszek bycia true European, bo ci zawsze chodzą z głową wysoko podniesioną.
Anthony Chiu
gdziewschodzislonce.wordpress.com