Polska. Warszawa. Ludzie. Trochę dziwni, trochę obcy. Ale równocześnie jest tu coś głębokiego, dalekiego, rodzinnego… Wspomnienia… Ukraina. Wieś na Podolu, położona w dolinie pomiędzy dwoma łańcuchami niewysokich gór wapiennych, na obu brzegach małej rzeczki, z dużym stawem na początku wioski. Po jednej stronie wsi część gór pokryta jest lasem. Niedaleko od lasu na rozległym wzniesieniu stoi piętrowy dwór hrabiowski, z kolumnami przy dwóch wejściach frontowych. Kamienne mury. Piwnice. Ogromny sad (jabłonie, grusze, śliwy a także krzewy jagodowe) – około 140 ha. Podziemny korytarz, który prowadzi z dworskich piwnic przez cały sad i posiada oddzielne wejścia w różnych częściach sadu, służy do wynoszenia zbiorów bezpośrednio z sadu do tunelu, a później prosto do piwnic. Podziemne korytarze łączą również piwnice dworu z piwnicami zakładów przetwarzających plony sadu. W sumie około 3 kilometrów tunelu. Do dworu doprowadzono wodociąg, kanalizację. Obok dworu znajduje się klomb lub, dokładniej rzecz ujmując, około 7 hektarów pełnego kwiatów pola z alejkami, wzdłuż których rosną jodły i z naturalnym źródłem-fontanną.

Jak opowiadała moja babcia i inni starzy mieszkańcy, pałac, wieś i około półtora tysiąca hektarów pięknej ziemi, z której połowę stanowiły czarnoziemy, należały do 1917 roku do hrabiego Czerwińskiego. Hrabia Czerwiński zimą mieszkał w Warszawie, a lato wraz z żoną i dziećmi spędzał w naszej wiosce.
Mój pradziadek zarządzał u hrabiego fermami bydła. Ludzie ze wsi pracowali u hrabiego cztery dni w tygodniu. Płacił im każdego dnia wieczorem. Według słów mojej babci dzienna zapłata wystarczała na to, żeby kupić sobie spódnicę. W pozostałe dni tygodnia mieszkańcy wsi pracowali na swojej ziemi. Przy czym, jeśli któryś nie miał narzędzi niezbędnych do uprawy roli, można je było pożyczyć od hrabiego.

Wdowom, sierotom i bardzo biednym rodzinom hrabia pomagał, dawał za darmo konie i wszystko, co niezbędne do uprawy ziemi. Hrabia wiedział, w której rodzinie i kiedy obchodzi się jakąś uroczystość i zawsze starał się złożyć życzenia.

We wsi hrabia wybudował dla ludzi szkołę, szpital, klinikę położniczą. Potrzebnych lekarzy hrabia przywiózł z Polski. Ludzie żyli …

W 1917 roku wybuchła rewolucja i wojna domowa. Nasza wieś znalazła się na terenie Związku Radzieckiego. Granica z Polską przebiegała 15 kilometrów stąd…

Hasło Lenina „wywłaszczenie wywłaszczycieli” albo, mówiąc normalnym językiem, „grab zagrabione” okazało się niezwykle zaraźliwe. Wszystko zostało zrabowane lub zniszczone… Potem przyszedł pierwszy głód. Stalin… Potem kolektywizacja. Potem był głód w 1933 roku. Mieszkańców zabijano za to, że nie chcieli oddać swojej ziemi i majątku, do których doszli ciężką pracą, i iść do kołchozów, lecz w dalszym ciągu pracować na swej roli. Potem nastała II wojna światowa i trzeci głód.

Równocześnie miały miejsce czystki etniczne. Dotknęły one przede wszystkim ludności polskiej. Polakom zabierano wszystko – ziemię, bydło, domy, majątek i wywożono na północ Rosji, na Syberię albo do Kazachstanu. (Od tego, gdzie dokładnie zostali wywiezieni zależy dziś, czy można uważać danego Polaka za repatrianta czy też nie, choć umierali i cierpieli wszyscy jednakowo). Polacy zmieniali nazwiska, dowody, żeby ukryć, żeby jakoś przeżyć. Ale… bynajmniej nie wszystkim się to udało.

Niestety dotknęło to również naszej rodziny. Babcię i dziadka mojej żony wraz z dziećmi wywieziono, zabrawszy wszystko (3 ha ziemi, konia, krowę, dom i in.) do obwodu archangielskiego, gdzie wkrótce zmarli. Pozostało tylko niemowlę, dziewczynka, którą zabrano do domu dziecka. W dokumentach napisano: «Córka wroga narodu». Dzień jej urodzin określono w przybliżeniu… Dopiero gdy miała 16 lat, w 1954 roku, po śmierci Stalina, dziewczynka dowiedziała się prawdy o rodzicach, o miejscu, gdzie się urodzili i mieszkali do momentu zesłania. W akcie urodzenia napisano, że Kowalscy byli Polakami i w związku z tym ich córka – Jadwiga Stanisławowna Kowalska – była Polką. Dopiero gdy miała 18 lat, pojechała na Ukrainę, do swojej rodzinnej wsi i spotkała się z pozostałą rodziną. Moja rodzina również okazała się z nią spokrewniona. Moja mama i ona są dalszymi kuzynkami. Jestem teraz żonaty z jej młodszą córką i Jadwiga Stanisławowna stała się moją teściową, czyli drugą mamą. Dziękuję Bogu za wszystko. Takie metamorfozy ziemskiego życia…

Spojrzenie na czasy współczesne absolutnie nie skłania do tego, by żyć strasznymi wspomnieniami i napełniać serce żalem i krzywdą, bólem i złością, rozgrzebując przeszłość, co tak stara się nam narzucić. Ktoś chce, żeby ludzie żyli przeszłością, żyli bólem, goryczą i strachem i nie zauważali tego, co dzieje się wokół dzisiaj. To co było, minęło. Wyciągnęliśmy wnioski i żyjemy dalej, dziękując za wszystko Panu Bogu, napełniając się Jego miłością, zmierzając ku przyszłości, żyjemy radościami dzisiejszego dnia i teraźniejszego życia.

Jesteśmy teraz z żoną w Polsce, w stolicy, w Warszawie. Warszawa to piękne europejskie miasto, gdzie mieszkają prości i mili ludzie, miasto przestronne, współczesne i bardzo wygodne do życia. Od pierwszych dni w Polsce słyszę znane mi z dzieciństwa słowa, które dawniej nie wpisywały się ani w ukraiński, ani w rosyjski język. Tu pachnie moim dzieciństwem, pachnie moimi babciami i dziadkami, pachnie ówczesnym życiem, pachnie Polską…


Anatoliy Pudlo