Jako Rosjanka, a tym bardziej jako moskwiczanka, lubię warszawski Pałac Kultury i Nauki, to on mnie tu sprowadził, dzięki PKIN-owi na cale życie związałam się z Warszawą. PKiN przyczynił się do tego, że wybrałam taki a nie inny temat doktoratu, przez co przyjechałam do Polski na staż naukowy i zostałam tu na zawsze. Dla mnie on był tym, od czego zaczyna się Warszawa i dzięki niemu od razu poczułam się tu jak w domu.
Zdaje sobie sprawę, że mój sentyment niektórych może denerwować, zwłaszcza tych, którzy na terenie obecnego placu Defilad posiadali grunty; tych, których rodzina zginęła z ZSRR. Natomiast jako osoba z pokolenia pozbawionego, na szczęście, całego bagażu propagandy radzieckiej oraz jako badaczka architektury socrealistycznej patrzę na Pałac Kultury nieco inaczej.

Pałac Kultury i Nauki to dla mnie historia, dzieło sztuki, ważny punkt na mapie miasta, wysokościowa dominanta i symbol Warszawy, ciekawostka, zagadka, wielokulturowy punkt polskiej stolicy.
Jednak trzeba przypomnieć sobie, że odbudowa Warszawy i radziecka ekspansja we wszystkich sferach życia, także w architekturze, spowodowała zniszczenie bądź przytłoczenie dotychczasowych dominant przestrzennych. Warszawa była odbudowywana jako miasto socjalistyczne. Na nową dominantę miasta wybrano Pałac Kultury i Nauki, zaprojektowany przez grupę radzieckich architektów pod kierownictwem Lwa Rudniewa, a wybudowano w latach 1952-1955. Przedstawię wam życie i losy PKiN we współczesnej Warszawie, spróbuję też zrekonstruować procesy i techniki 'odczarowywania' Pałacu.

Należy pamiętać, że projektanci PKiN wcielili w życie zasadę mówiącą, że architektura powinna być socjalistyczna w treści i narodowa w formie. Na pierwszy rzut oka widoczne jest podobieństwo Pałacu w Warszawie do moskiewskich wieżowców, co sprawia, że czuję się jak u siebie. Z kolei narodowa forma przejawia się w nawiązaniach do attyk krakowskich Sukiennic i kamienic na rynku w Kazimierzu nad Wisłą. Ponadto wieża przypomina gotycki ratusz.

Po transformacji politycznej zostały zaproponowane dwa sposoby pozbycia się postradzieckiej pamiątki. Był to pierwszy i najbardziej naturalny odruch – pozbycie się jej. Pierwszy wariant oznaczał wyburzenie symboliczne, polegające na pozbawieniu Pałacu dawnych treści symbolicznych, przystosowanie gmachu do nowych potrzeb. Rozważano także przysłonięcie go innymi wieżowcami. Drugim rozwiązaniem było wyburzenie rzeczywiste.

Na początku lat 90. został ogłoszony wyjątkowy konkurs. Pozornie miał na celu udzielić odpowiedzi na pytanie, co zrobić z Pałacem. W rzeczywistości był to swoisty sondaż opinii. Na konkurs nadesłano 297 prac. Część z nich przewidywała zburzenie PKiN, inne – pozostawienie, ale otoczenie nową zabudową. Generalnym założeniem było też szukanie projektu zachowującego Pałac Kultury jako element historii i tradycji. Nagrodzony projekt zakładał dosyć zwarte zabudowanie ca­łego terenu wokół Pałacu. Bu­dynki miały być niezbyt wysokie, ale rosnąć wraz ze zbliżaniem się do Pałacu. W ten sposób chciano 'zneutrali­zować' monumentalizm Pałacu. Domy na placu Defi­lad przeznaczono na biura, sklepy, instytucje usługowe, mieszkania o naj­wyższym standardzie. Nadal są pomysły zabudowy wokół Pałacu i wciąż są niezrealizowane. Powstało kilka wizji, a PKiN nadał stoi 'samotnie'. Czy nie ma sposobu na 'odczarowanie tego miejsca?

Aby pogodzić zwolenników i przeciwników utrzymania, jeden z pomysłodawców i uczestników konkursu zaproponował wybudowanie z jednej jego strony ogromnego budynku w kształcie litery V (victoria) oraz postawienie na trybunie pomniku Nike. Była to elegancka koncepcja o wymowie symbolicznej.
Ci, którzy opowiadali się za pozostawieniem Pałacu mówili, że PKiN pozostaje symbolem dominacji tylko w umysłach i rozwiązanie widzieli w zmianie sposobu myślenia, co w pełni popieram. Pałac zbudowano według zasad funkcjonalności tamtej epoki. Trzeba rozstać się z mitem i oswajać PKiN od nowa.

Bohater powieści „Czytadło” Tadeusza Konwickiego mieszkający w centrum Warszawy i co dzień obserwujący Pałac z okna, zauważał, że 'Pałac też się demokratyzuje' i wyrażał nadzieję: 'Może więc uniknie złego losu i bezlitośni biznesmeni zagraniczni nie zrobią z niego parterowego magazynu coca-coli, albo nasi budowlańcy nie rozbiorą go na cegły, czy jakiś fanatyk ideologiczny nie wysadzi go w powietrze'.

W Życiu Warszawy z 1 listopada 1998 r. zamieszczono kilka opinii na temat zabudowy wokół Pałacu. Steven Joseph (31 lat, student) stwierdził: 'Nie należy go zasłaniać (...) za kilkanaście lat nikt już nie będzie miał negatywnych skojarzeń'. Jolanta Wolska (62 lata, emerytka): 'Pałac nie pasuje do secesyjnej zabudowy Śródmieścia. Zasłonić go'. Piotr Pieniążek (42 lata, budowlaniec): 'Szczytem architektury on nie jest, ale wszyscy przyzwyczailiśmy się do jego wyglądu'. Pracownica jednej z firm, która ma swoją siedzibę w PKiN: 'To jest pomnik tamtych czasów. Symbol Warszawy. I główna atrakcja autokarowych wycieczek. Dzieci z całej Polski przyjeżdżają do stolicy i w pierwszej kolejności chcą obejrzeć właśnie Pałac'. Anna Rybak (18 lat, studentka): 'Nie jest taki brzydki, aby go zasłaniać. Wystarczy go odrestaurować. Wybielić. Oświetlić jak Wieżę Eiffla'.

Niektóre pomysły powstałe w latach 90. zawierały ciekawe propozycje zmiany 'charakteru' wysokościowca. Do takich należał pomysł 'Rezerwat'. Przewidywał rewolucyjną zmianę symboliki Pałacu: PKiN miał się przekształcić w ruinę, do której obowiązywałby zakaz wstępu. Ciekawe, że bohater powieści Tadeusza Konwickiego, Toni Mickiewicz, miał pomysł, aby kupić PKiN i przebudować go: 'Widzisz to cacko – pokazał oczami Pałac – który jak przedpotopowy pterodaktyl pochylał się czule nad tym targowiskiem wszechświatowym jak wieża Babel ułożona na wznak. – Mam zamiar go kupić. – I co tu będzie? – pyta drugi. (...) – Może Muzeum łagrów albo wesołe miasteczko. A najlepiej Disneyland epoki Józefa Wissarionowicza'.

Kiedy wypłynął problem co zrobić z 'symbolem przyjaźni polsko-radzieckiej', znany polski artysta Jan Sawka był jednym z niewielu, którzy występowali przeciw wyburzeniu Pałacu Kultury i Nauki, mówiąc że taka akcja byłaby logicznym przedłużeniem polityki epoki komunizmu. Artysta zaproponował zburzyć PKiN ideologicznie: multimedialny projekt 'Rewanż za 50 lat bolszewizmu' miał stworzyć 'nową treść dla tego ciastka Stalina, pokazać przekrój Polaków oraz udowodnić, że potrafimy się szyderczo zaśmiać na ruinach komunizmu'. Jednak z powodu kosztów projektu nie zrealizowano.

'Dar przyjaźni' długo znajdował się na uboczu życia publicznego. Ostatnio staje się coraz popularniejszym obiektem turystycznym. Jest to część historii tego miasta, można ten symbol socrealizmu przystosować do współczesności i ożywić. Ma być najbardziej prestiżowym budynkiem w Warszawie, stać się Pałacem Kultury, Nauki, Rozrywki i Biznesu, musi być obiektem atrakcyjnym nie tylko dla turystów, ale i mieszkańców stolicy. 'A skoro dotychczas budynku nie zburzono, nie przebudowano i nie zabudowano, to wypada po prostu go (…) polubić' - mówił Życiu Warszawy Paweł Piskorski, ówczesny Prezydent Warszawy.

Socrealistyczne wnętrza Pałacu Kultury i Nauki wciąż pozostają najlepszym miejscem na urządzenie wszelkiego rodzaju targów. Na tarasie widokowym na 30 piętrze w 2000 r. otwarto salę multimedialną, obejmującą galerię widoków Warszawy, ekspozycje, projekcje, interaktywną informację o mieście, centrum wydarzeń z obszaru architektury, lunety obserwacyjne. Przy balustradach umieszczono pulpity z rysunkiem lub zdjęciem i opisem widocznej przez okno panoramy.

Swój udział w 'oswajaniu' Pałacu ma literatura piękna, która odegrała jedną z głównych ról w odczytywaniu Pałacu Kultury i Nauki jako symbolu systemu. Motyw warszawskiego wieżowca jako symbolu polskiego komunizmu często można spotkać w twórczości Tadeusza Konwickiego, Edwarda Redlińskiego i innych współczesnych pisarzy. W powieści Konwickiego 'Czytadło' z 1992 roku, Pałac jednocześnie jest tłem, dekoracją zdarzeń opowiadania i jego bohaterem. Według 'Małej Apokalipsy' (1979) PKiN to 'ogromna szpiczasta budowla', która 'budziła strach, nienawiść, magiczną grozę'.
W poemacie 'Krfotok' (1998) Edward Redliński zastanawia się, co by było, gdyby Wojciech Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego. Akcja toczy się po sowieckiej interwencji sprowokowanej wyburzeniem PKiN przez polską opozycję. Na miejscu wysokościowca zbudowano City.

Pałac jest nieusuwalną częścią Warszawy, uczestniczy w życiu stolicy. Przed nim co roku odbywa się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zimą po stronie Pałacu Młodzieży urządzana jest ślizgawka. W 2003 r. na dzień św. Walentego okna Pałacu Kultury zostały rozświetlone w kształt serca, a 25 maja 1998 r. zorganizowano akcję Rendez-vous z Francją, w ramach której odbył się bezpłatny koncert Patricii Kaas u stóp Pałacu. Z kolei wieczorem 6 października 2005 r. na fasadzie Pałacu Kultury ukazała się twarz Karola Darwina. I aż do świtu, co pół godziny, twarz ożywiała się - staruszek ruszał ustami i oczami w takt 'What a Wonderful World' Louisa Armstronga. Można było odnieść wrażenie, jakby to Darwin śpiewał jego głosem. Był to pomysł skandynawskiej artystki Lene Berg. Zrealizowała go w trakcie stypendium w Centrum Sztuki Współczesnej.

Z problemem 'oswajania' Pałacu związany jest sposób, w jaki postrzegają go mieszkańcy Warszawy oraz całej Polski, a także cudzoziemcy. Niezwykły widok budynku obok szklanych wieżowców nadaje mu cechy 'zabytku architektury stalinowskiej', o czym świadczą wyniki konkursu 'Architektoniczny symbol Warszawy XX wieku', ogłoszonego przez Życie Warszawy 3 grudnia 1999 r. Dla większości właśnie PKiN jest symbolem polskiej stolicy i całej epoki, nazywano go nieśmiertelnym i niezastąpionym. PKiN jest symbolem, 'ponieważ budowali go polscy sybiracy z Irkucka'. Pałac to symbol, ponieważ 'wrósł w krajobraz stolicy (…), bеz niego nie wyobrażam sobie Warszawy'. To 'symbol miasta, które nie dało się ujarzmić'. To 'najsolidniejszy budynek w mieście'.


W marcu 2004 r. do Warszawy dotarli 'piloci chaosu' – studenci uniwersytetu w Aarhus w Danii. Przyjechali na tydzień, żeby zobaczyć jedną ze stolic państw wstępujących do Unii Europejskiej. Grupa badawcza składała się z kilku osób – Elizabeth Magnus z Oslo, Maria Rut Reynisdottir z Reykjaviku, Xiamon Li z chińskiego miasta Tianjin, Kevin Kroh z amerykańskiego Denver oraz Jesper Rossel z Danii - wszyscy z uniwersytetu z Aarhus. Pierwsze wrażenie opisują jako koszmar. 'Przyjechaliśmy pociągiem z Berlina. Wyglądaliśmy przez okno: śmiecie, zrujnowane i szare domy. Wreszcie Warszawa i Dworzec Centralny's. Ale wszyscy byli zgodni, że Warszawa ma sporo ładnych budynków, podali dwa przykłady: Pałac Kultury i Biblioteka Uniwersytecka na Powiślu. Xiamon Li z Chin wyjaśniał: 'Warszawa jest ładnym miastem. Podoba mi się Pałac Kultury, a dziwi bazar w blaszanych halach. Wyraźnie potrzebujecie centrum miasta. Trzeba je zbudować' – mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Jedną z ostatnich realizowanych idei jest koncepcja rozmieszczenia w podziemnej części PKiN Muzeum Komunizmu, opracowana przez architekta Czesława Bieleckiego. Muzeum będzie elementem swoistej ideowej rewitalizacji Pałacu Kultury i Nauki, symbolicznym zerwaniem z tym, że jest to dar Stalina. W Muzeum będzie pokazane codzienne życie w czasach komunizmu: sklepy spożywcze, biura, mieszkanie, przedstawiona zostanie geneza i przebieg zniewolenia ludzi przez system.

PKiN jest miejscem pamięci historycznej i kulturalnej. W 50. rocznicę śmierci Stalina przyszli tu ludzie ze świecami i flagami, żeby uczcić pamięć ofiar komunizmu. Był to projekt '50 lat po...', zorganizowany przez ośrodek Karta. Po śmierci Papieża na Pałacu zawieszono ogromną flagę papieską oraz kilkunastometrowy portret Ojca Świętego, a w nocy z 7 na 8 kwietnia 2005 r. w oknach Pałacu zapaliły się światła, tworząc kształt krzyża. Warszawiacy bardzo pozytywnie zareagowali na ten gest. Jedna z osób napisała w swoim smsie: 'Prawdziwe zwycięstwo wiary. Pomnik ateistów stał się nośnikiem oblicza Tego, który obalił komunizm' – pisze Wyborcza.

Niezwykła użyteczność Pałacu i przyzwyczajenie kazały warszawiakom wpisać go w swój codzienny pejzaż. Pałac pozostaje najwyższym, największym, najbardziej znanym budynkiem w Warszawie, wygrywając wszystkie plebiscyty popularności. Jest nieusuwalną częścią miasta i wciąż pozwala na tworzenie nowych treści symbolicznych. Nie ma w Warszawie drugiego takiego gmachu, który by przyciągał artystów. Każdy znajdzie w PKiN coś 'swojego' – warszawiak – część swojego miasta, Polak część własnej historii, Rosjanin – poczucie 'swojskości'. Nawet Chińczyk go polubi, w końcu w skrócie często nazywamy go PeKiN.

Tekst: Maria Strelbicka