Partie hołdujące zaściankowość mówią, że tak. Jeść, pracować, oddychać, myśleć i kochać się. Tylko po swojemu, między sobą. Wszystko ma być czyste etnicznie.
Tak mówią ci, którzy mylą 'integrację' z 'asymilacją'. To nie jest los kostki cukru w gorącej herbacie. Każdy człowiek ma prawo do tożsamości. I nikomu nie można jej zabierać.
Więzi społeczne wymagają wysiłku. Od każdego. Znam wielu Polaków, którzy nie lubią Warszawy. Za to w stolicy żyje wielu obcokrajowców, którzy się utożsamiają z nią, mimo że urodzili się tysiące kilometrów od Wisły.
Fora internetowe z powodu anonimowości aż roją się od dziwactw. Czytałem, że: 'Każda kultura wytwarza własny system pojęć stanowiący podstawę wewnętrznej komunikacji. Sprzeczność otrzymywanych przez jednostkę sygnałów prowadzi do chaosu'.
To sugeruje, że żaden obcy nie jest w stanie nauczyć się naszego języka! Skąd więc się biorą nieporozumienia w współczesnej Polsce? W państwie względnie jednolitym zarówno etnicznie, jak i religijnie?
Czy tam, gdzie żyją tylko tubylcy, panuje zawsze ład i harmonia? Jak więc było z rewolucją francuską? Może więc Lapończycy, a może Aborygeni, doprowadzili do niej, a nie sami Francuzi.
Wróćmy jednak na nasze podwórko. Jakie były przyczyny pierwszego rozbioru Polski? Czytałem, że to kryzys międzynarodowy oraz wojna domowa. Czy owa wojna domowa wybuchła między Wietnamczykami a Pigmejami?
Wielokulturowość przeszkadza tylko leniwym. Bo poznanie innych kultur, trenowanie otwartości i kwestionowanie stereotypów wymaga wysiłku. Ten wysiłek ma doprowadzić do uwrażliwiania na różnice kulturowe i szacunku wobec drugiego człowieka oraz jego kultury. Tym samym szacunku do samego siebie. Olewać innych i oczekiwać szacunku, to jakieś obciachowe nieporozumienie. Nie zapominajmy też o tym, że obcy nie musi mieszkać na naszej ulicy, by wpływać na naszą mentalność i zachowanie.
Dawniej liczebność mogła tworzyć potęgę. Dziś siła jest po stronie intensywności, myśli różnorodnej. Ameryka to zrozumiała i zaprasza osoby wykształcone, dając warunki do pracy i życia. Największe koncerny rekrutują pracowników na wszystkich kontynentach. Dlaczego?
Nacjonaliści proponują natomiast swoim narodom życie w autarchii. Nawet kwestia rozmnażania się! Byle wśród swoich. Czym może to się skończyć? Chorobami genetycznymi.
Przekraczanie barier kulturowych oznacza tak naprawdę 'ściąganie', pożyczanie i dawanie.
Niektórym się wydaje, że wielokulturowość, kontakt z innymi kulturami jest zjawiskiem jednokierunkowym. 'Oni przyjeżdżają do Europy, do Polski i zabierają nam pracę'.
Wielu zapomina natomiast, że dzisiejsza Europa to także skutki wypraw krzyżowych. Dzięki nim Europa zapoznała się ze zdobyciami kultury i nauki arabskiej (chociaż większy wpływ na kontakty kulturowe i naukowe miało opanowanie Sycylii przez Arabów i kontakty Hiszpanów z Maurami). Na dworach europejskich, pod wpływem przykładów arabskich i bizantyjskich, pojawiła się nowa kultura przejawiająca się w bardziej wyrafinowanych formach towarzyskich. Arystokraci i bogaci Europejczycy zaczęli używać perfum, myć zęby, nosić bieliznę i spodnie. Zwiększyła się higiena (szczególnie wśród arystokracji, bardziej podatnej na rożne nowinki i na tyle bogatej, by zakupić towary luksusowe). Przykładowo zapoznano się z mydłem. Do Europy (szczególnie Włoch) zaczęło przybywać wielu uczonych bizantyjskich, szukających lepszych warunków pracy.
Poszerzyły się horyzonty myślowe Europejczyków, wzrosło zainteresowanie otaczającym światem. Europa zapożyczyła mnóstwo rzeczy od innych kultur, nawet pojęcie boga - to akurat od od Semitów.
Oddać Arabom, przepraszam Hindusom, ich cyfry? Nie oddałbym zera, którego Rzymianie nie znali. Nie byłoby Internetu.
Tekst: Mamadou Diouf