Zanim przyjechałam do Polski, wielokulturowość święciła triumfy w Meksyku, gdzie jeden z moich serdecznych przyjaciół zainwestował swój czas i oszczędności życiowe, by otworzyć Wielokulturowe Centrum czy raczej dumnie dziś brzmiące „Multiculti”. Pochodząc z takiego środowiska, w sposób naturalny skłaniałam się ku podobnym wydarzeniom i nie tylko dlatego, że jestem cudzoziemką z wielokulturowym zapleczem (moja mama jest Meksykanką, tata Hiszpanem; chodziłam do szkoły w Stanach Zjednoczonych, ale wakacje spędzałam z moją babcią na południu Meksyku). To, jak sądzę, uczyniło ze mnie wyznawcę filozofii wielokulturowości, której całym sercem jestem oddana. Tak właśnie poznałam Krystynę Shmeruk, niesamowitą osobę, która wychowała się w Przemyślu, a teraz mieszka w Warszawie. Założyła organizację non profit – Fundację Dziedzictwo – poświęconą pamięci jej męża, Profesora Chone Shmeruka. Celem Fundacji, która niejako wyrosła z miłości, jest jednoczenie tradycji poprzez podnoszenie świadomości i obalanie podziałów, a przede wszystkim walka ze stereotypami i uprzedzeniami. Jak mówi Pani Szmeruk: „Wielokulturowy Festiwal Galicja to wydźwięk tęsknoty do przeszłości, do ludzi, którzy tworzyli kulturę dnia codziennego, do narodów zamieszkujących na przestrzeni wieków tę ziemię. Naszą ideą jest budowanie więzi kulturowych w dobie jednoczącej się Europy”.
Festiwal, który odbywa się w lecie, co daje sposobność skorzystania ze wspaniałego klimatu tego regionu, przyciąga uczestników z Austrii, Czech, Węgier, Izraela, Polski, Rumunii, Słowacji, Ukrainy i, po raz pierwszy w zeszłym roku, z Meksyku i Stanów Zjednoczonych. W Festiwalu biorą udział również przedstawiciele mniejszości narodowych, głównie Romów, Karaimów, Huculów, Łemków i Ormian. Celem Festiwalu jest dotarcie do jak najszerszej publiczności i uwypuklenie międzynarodowego charakteru podkarpackich ziem poprzez ukazywanie ich bogactwa.
Festiwal, który jest dość młodym przedsięwzięciem (w zeszłym roku miał swoją siódmą edycję), jest dynamiczny, eklektyczny i rozwijający się, całości zaś – dzięki patronatowi Prezydenta Polski i Ministra Kultury – towarzyszy nastrój otwartości i optymizmu.
Siłą, która napędza całe to przedsięwzięcie jest przede wszystkim poświęcenie i niestrudzona praca Pani Shmeruk. Jej prywatna, na początku inicjatywa wkrótce zaczęła być dofinansowywana przez Ministerstwo Kultury, Spraw Zagranicznych, ambasady, ministerstwa kultury krajów, które biorą udział w Festiwalu, przez inne instytucje kulturalne oraz prywatnych sponsorów. Niedużo, ale wystarczy, by utrzymać się na powierzchni.
Mimo trudności finansowych Pani Shmeruk konsekwentnie prezentuje muzykę z różnych krajów i wielu polskich regionów, włącza do repertuaru produkcje teatralne, czy to klasyczne czy to uliczne czy teatr dziecięcy. Wyświetlane są również filmy międzynarodowe i kino niezależne, które ukazują narodowe dziedzictwo wielu uczestniczących w Festiwalu krajów. Kiedyś do wzięcia udziału w części poświęconej tańcowi Pani Shmeruk udało się ściągnąć zespół tańca z Syberii; zanim tancerki stworzyły zapierające dech w piersiach widowisko, były w podróży przez dwa dni bez przerwy.
Sekcja wystawiennicza obejmuje malarstwo, litografię, fotografię, rękodzielnictwo oraz warsztaty prowadzone przez rękodzielników i kucharzy pochodzących z różnych regionów. Kuchnia jest oryginalna, eklektyczna i bardzo smaczna.
Jednym z najznamienitszych elementów Festiwalu jest jego Sesja Akademicka. Tworzą ją naukowcy z Polskiej Akademii Nauk we współpracy z osiemnastoma profesorami z Polski i Ukrainy. W jej ramach odbywają się seminaria poświęcone kulturze, historii i sztuce filmowej. Galicyjskie Spotkania, periodyk wydawany, co roku przez Sesję Akademicką i wielce pożądany przez miłośników Festiwalu, trafia do muzeów i księgarń w całej Polsce.
To powiedziawszy, pozostaje nam zadać sobie pytanie, dlaczego większa liczba ludzi nie jest świadoma istnienia tak świetnego przedsięwzięcia? Dlaczego Polacy nie zjeżdżają tłumnie, by wziąć udział w Wielokulturowym Festiwalu Galicja? Odpowiedź jest bardzo prosta: do tej pory Festiwal był zazdrośnie strzeżonym sekretem ministrów, ambasadorów oraz członków elity, którzy byli mu wierni przez ostatnie siedem lat.
Oni to chcą doświadczać spotkania ze sztuką bez towarzystwa tłumów. Ale czyż mogą zatrzymać tak cudowną sprawę jak Festiwal tylko dla siebie? Ja również chcę opiewać jedzenie, podziwiać dzieła sztuki czy ronić łzy radości, gdy Olena Leonenko śpiewa rosyjski romans. Ja również chcę otrzeć się o księcia Sapiehę, jednego z największych mecenasów Festiwalu i Honorowego Przewodniczącego wydarzenia.
Tak, więc mam plan, by w przyszłe wakacje wziąć w pracy dwa dni wolnego i spędzić długi weekend bawiąc się, próbując jedzenia i wina z różnych prezentowanych na Festiwalu regionów, ciesząc moje oczy widokiem dzieł sztuki i radując moje uszy wspaniałą muzyką.
Tekst: America L. Martin
Tłumaczenie z angielskiego: Magdalena Torzecka