Przedstawiając „Zieloną Galerię” mogłem o tym wszystkim nie pisać, bo ten mój wstęp i tak niewiele ma wspólnego ze sprawą. To może tylko taka refleksja związana z samą realizacją projektu, bo od pierwszej propozycji do realizacji musiałem poczekać aż 15 lat. Czekałbym dalej, gdybym na swojej drodze nie spotkał Klary Kopcińskiej i Józefa Żuka (Warszawska Galeria 2b). Włączyli moją propozycję „Zielonej Galerii” w Parku Praskim w swój projekt „transFORM nad Wisłą”.
Po zaakceptowaniu projektu „Zielonej Galerii” przez organizatorów, rozglądałem się za ekipą, która zna się na miniaturach i będzie w stanie swoją pracę wykonać w miejscu publicznym. Tu pojawiły się pierwsze problemy. Okazało się, że większość moich kolegów nie robi małych form, a ci co robią, wolą zacisze pracowni. I z całej planowanej grupy zostały tylko dwie osoby, czyli ja i moja koleżanka, Rosjanka z Moskwy, Katia Sokolowa-Zyzak.
Pracę rozpoczęliśmy pod koniec czerwca. Na początku ostrożnie, badawczo – jak zareagują spacerowicze, czy zaakceptują, czy będą tolerancyjni, bo to pierwszy taki malarski projekt na żywej materii w Polsce. Mieliśmy obawy i w sumie byliśmy psychicznie przygotowani na zmianę przestrzeni i realizację w miejscu mniej ruchliwym, więc mało widocznym. Ale ku naszemu zdumieniu reakcja spacerujących była nadzwyczaj przyjazna. Ludzie pytali, co my, jak my, czy będzie tych prac więcej i mówili, że ta „Zielona Galeria” to świetny pomysł. Mieliśmy 100% satysfakcji!
Z pierwszą negatywną reakcją spotkałem się tydzień później, kiedy robiłem kilka miniatur zapowiadających otwarcie „Zielonej Galerii” w Parku Praskim po drugiej stronie Wisły. Pewna pani z pieskiem zagroziła mi policją i ekologami. Bez zastanawiania się wyciągnęła wnioski, że zatruwam drzewa i że jestem wandalem. To trochę wyglądało tak, jak w starym filmie Barei, kiedy to pewna pani sprzątaczka oskarża osobę kupującą mięso o chamstwo, bo jak cham to pijak, a jak pijak to złodziej… itd. Zbagatelizowałem tę wściekłą spacerowiczkę i to mnie kosztowało kilka tygodni pisania, tłumaczenia się i wyjaśniania sprawy w siedzibie (Inspektoratu?) Ochrony Środowiska. Na szczęście sprawa skończyła się dla nas (autorów i organizatorów) pomyślnie i namalowane miniatury do dziś można oglądać w Parku Praskim. Ufff…
Później jeszcze udało mi się wykonać kilka akcji związanych z „Zieloną Galerią” na ulicy Stalowej w Warszawie i w Dąbrowie Dolnej w województwie świętokrzyskim.
Opis projektu: Pomysł, który proponuję, opiera się na prawie już zapomnianych tradycjach Europy Centralnej i Wschodniej. W czasach przedchrześcijańskich niektóre gatunki drzew były uważane za święte i były ozdabiane. Nawet dziś możemy zauważyć pozostałości tego szacunku do drzewa: w Polsce i w innych krajach widzimy zawieszone na drzewach chrześcijańskie kapliczki.
Wiem, że realizacja tego projektu przybliży człowieka do natury i sztuki, której częścią jest on sam. Myślę, że w epoce betonu, stali i szkła można, a nawet trzeba zainwestować w miejskie działania ekologiczno-artystyczne i stworzyć w parkach, skwerach, podwórkach otwarte (plenerowe) „Zielone Galerie”. Dla dużej grupy ludzi taka galeria będzie pierwszym i jedynym kontaktem ze sztuką.
Proponuję na drzewach (obciętych gałęziach i w miejscach, gdzie kora drzewa jest uszkodzona) stworzyć prace malarskie, które zabezpieczą samo drzewo przed gniciem i pokażą ludziom, że drzewo jest wartością samą w sobie.
Jak już wspomniałem, to nie jest wytwór zblazowanej wyobraźni artysty, pomysł ma korzenie w naszej, prawie już zapomnianej, kulturze.
W projekcie „Zielona Galeria” wezmą udział artyści, którzy mają opanowaną formę miniatury.
Projekt w Parku Praskim realizowali: Katia Sokolowa-Zyzak (Rosja) i Linas Domarackas (Litwa).
Linas Domarackas
www.2b.art.pl
www.przemianywisly.pl