Jestem kierowcą od około 15 lat. Zacząłem prowadzić w Poznaniu. Prowadziłem również w innych polskich miastach, a teraz od wielu lat prowadzę w Warszawie. Jestem kierowcą, który nie lubi za bardzo pędzić na drodze, ale nie jestem też  żółwiem, nie zrozumcie mnie źle. Niemniej w Warszawie trzeba prowadzić w sposób całkowicie odmienny od tego, jak się to robi w innych polskich miastach i trzeba się do tego przyzwyczaić. Zacznijmy jednak od początku.
Jestem osobą dość cierpliwą, przynajmniej jeśli chodzi o prowadzenie samochodu. Wszystko to, co odnosi się do gorącego temperamentu Latynosów odchodzi na boczny tor gdy siadam za kierownicą. Traktuję jazdę samochodem jak terapię relaksacyjną. Nawet kiedy inni kierowcy popełniają błędy, nie denerwuję się. Niemniej jak tylko ja popełnię jakiś błąd zawsze znajdą się jacyś „moralizatorzy”, którzy w minutę udzielą mi lekcji jazdy… krzykiem… lub gestem.
Również gdy jestem pasażerem nie mogę zrozumieć jak inni ludzie, którzy na co dzień są bardzo spokojni i dobrze wychowani, przechodzą całkowitą przemianę kiedy prowadzą (do tego stopnia, że zmienia się sposób, w jaki mówią).
Mimo to nie wszystko widzę w czarnych barwach. Cały czas pamiętam jak wiele lat temu, w listopadzie, na środku drogi zepsuł mi się samochód, a ja o mechanice nie wiem prawie nic. Miałem jednak szczęście spotkać bardzo miłe osoby, które pomogły mi przeprowadzić prowizoryczną naprawę samochodu, co pozwoliło mi dojechać do celu mojej podróży.  

Istnieją zasady, których nie znajdziesz w podręcznikach, a które kierowcy je stosują. Na przykład używanie długich świateł. Pamiętam pewną sytuację na jednej z mniej uczęszczanych ulic, gdy znalazłem się na wprost innego samochodu. Wtedy to po raz pierwszy i ostatni użyłem długich świateł w nieodpowiedni sposób. Świateł tych, za pomocą szybkiego mrugnięcia, używa się, aby zasygnalizować kierowcy nadjeżdżającemu z naprzeciwka, że zapomniał włączyć świateł, lub w innych sytuacjach, aby przepuścić samochód, w przypadku gdy nie wiadomo, który z kierowców powinien przejechać pierwszy przez dany odcinek drogi. Niem w moim kraju jest dokładnie na odwrót. Tam używa się długich świateł, żeby dać sygnał drugiemu kierowcy, że to JA zamierzam przejechać pierwszy. Jakie musiało być więc zdumienie kierowcy obserwującego tę groteskową scenę, w której kontynuuję jazdę wierząc, że uprzedziłem go o tym, że to ja pojadę pierwszy i on również kontynuował będąc pewny, że udzielam mu pierwszeństwa. Koniec końców dałem sobie spokój z sygnałami świetlnymi i pozwoliłem, żeby przejechał przede mną. Są to błędy typowe dla imigrantów, którzy mają okazję prowadzić za granicą. Dzięki moim polskim znajomym wiem na przykład, że Polakom w Wielkiej Brytanii zdarza się wjechać na rondo pod prąd ponieważ mylą im się kierunki. Na szczęście angielscy policjanci są dość wyrozumiali.

Czy jest coś co podoba mi się u polskich kierowców? Oczywiście, że tak, nie wszystko wydaje mi się złe. Myślę, że Polacy, a w szczególności warszawiacy, są dobrymi kierowcami. Nie wszyscy, to jasne, ale większość. Z biegiem lat obserwuję, że przynajmniej tu w Warszawie, ze kierowcy szaleją za kierownicą mniej niż jeszcze kilka lat temu i jest to pozytywny sygnał. Może to zasługa radarów, a może nie, i chociaż nie zgadzam się z umiejscowieniem części z nich w centrum stolicy, wydaje się, że w niektórych sytuacjach usprawniły ruch.
Niestety, według tego co ujawniają policyjne statystki, wydaje się, że poza miastem Polacy pozostają agresywnymi kierowcami, zwłaszcza na autostradach i drogach ekspresowych.
Czy istnieją inne powody dla których jestem zadowolony z bycia kierowcą w Warszawie? Tak, i są to drogi ekspresowe, które łączą Warszawę z innymi miastami, jak np. Pruszków. Teraz, dzięki autostradzie A2 i drogom ekspresowym S2 i S8 dojazd do różnych części stolicy z miast takich jak Grodzisk Mazowiecki, Pruszków czy Brwinów nie jest już kwestią godzin, jak wcześniej, a minut.  Podobnie w drugą stronę. Pomogło to również rozładować olbrzymie korki sprzed kilku lat.
Czy oznacza to, że w Warszawie wszystko jest w jak najlepszym porządku? Jest blisko, żeby tak było, ale wciąż nierozwiązana pozostaje kwestia parkingów. Znalezienie miejsce parkingowe w centrum Warszawy w ciągu dnia graniczy z cudem. Również opłata jaką należy uiścić za zaparkowanie samochodu wydaje mi się wysoka. Być może problem polega na tym, że w tym mieście zwyczajnie jest zbyt wiele samochodów i nie istnieje odpowiednia infrastruktura, żeby taka liczba samochodów mogła spokojnie zaparkować w centrum. Kiedy pracowałem w budynku niedaleko Galerii Mokotów zaczynałem pracę o 8.00 rano. Pierwszego dnia przyjechałem o 7:45 i próbowałem zaparkować samochód w pobliżu miejsca pracy. Jakież było moje zdziwienie kiedy odkryłem, że nie było ani jednego wolnego miejsca, a kiedy odjechałem kawałek zobaczyłem, że wszędzie jest tak samo. Po długich poszukiwaniach udało mi się zostawić samochód w dość odległym miejscu. W następnych dniach musiałem przyjeżdżać coraz wcześniej, żeby znaleźć miejsce parkingowe. W końcu przyjeżdżałem o 7:00, parkowałem i godzinę czekałem w samochodzie, na to żeby móc wejść do pracy. Mój przypadek nie jest odosobniony i obecnie mam kilkoro znajomych którzy robią to samo w innych częściach Warszawy, gdyż nie ma innego rozwiązania problemu parkowania. Ja, na szczęście, już nie pracuję w tamtym miejscu.

Zapytacie zapewne, czy po tym co napisałem nadal jestem zadowolony z prowadzenia po Warszawie. Nie wiem, czy będzie to dla was niespodzianka, ale powiem wam, że lubię tu prowadzić. Warszawa jest miastem dobrze oznakowanym. Staram się prowadzić rozważnie i do tej pory nie miałem żadnych problemów, mam też nadzieję, że tak zostanie. Chciałbym jedynie aby inni kierowcy byli bardziej kulturalni i solidarni na drodze.


Autor: Grecco Calderon Chavez – Peru
Tłumaczenie: Zuzanna Tuliszka