Kiedy mówimy 'Praga', często myślimy o stolicy Czech, ale mało kto spoza Polski wie, że na prawym brzegu Wisły też leży Praga – dzielnica Warszawy, która ma swoją ciekawą historię i swój urok. Nie wiedziałam tego, kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Warszawy. Zaczęłam szukać w Internecie, czemu akurat 'Praga' – dowiedziałam się, że to typowa słowiańska nazwa i że była na prawym brzegu wioska o takiej nazwie. Wówczas, w 2005 roku, mówiono mi, że Praga jest niebezpieczna i że lepiej tam nie chodzić, a na pewno nie mówić po rosyjsku. Więc przez jakiś czas była to dla mnie biała plama na mapie Warszawy. Warszawska Praga nie istniała dla mnie. Po roku mieszkania w Warszawie koledzy powiedzieli mi, że warto jednak zwiedzić Szmulowiznę. A dzielnica o takiej nazwie nie mogła nie zostać przeze mnie odwiedzona. Wtedy zaczęłam odkrywać dla siebie Pragę. Zaczęłam od ulicy Brzeskiej i od razu się w niej zakochałam – nie mogłam nie zakochać się, ponieważ to jest prawdziwa autentyczna Warszawa. Miasto, o którym piszę i losy którego badam. Brzeska z jej metalowymi balkonami, posągami Maryjki w podwórkach, wiecznie obecnymi dzieciakami, z szyldami 'Krawiec męski' zauroczyła mnie. Podczas jednej z Nocy Muzeów podsłuchałam rozmowę w galerii sztuki na Brzeskiej: 'Brzeska staje się coraz bardziej modna, już tylu artystów kupiło sobie tu lokale'. Faktycznie, w ciągu ostatnich kilku lat powstało kilka galerii na Brzeskiej i co roku ulica jest w centrum Nocy Muzeów.

Pod czas pierwszej 'wizyty' na Pradze weszłam także do Konesera, w którym wtedy obchodzono 30-lecie buddyzmu w Polsce. W dużej pozakładowej hali stał posąg Buddy, a dookoła było sztuczne jeziorko z kwiatami. Warszawa multikulturowa? Tylko na Pradze! Udowadnia to i coroczny praski festiwal promujący wielokulturowość, podczas którego można zobaczyć paradę samby, zrobić sobie arabskie rysunki henną, kupić gruzińską bordjomi (woda mineralna), spróbować ormiańskiej dalmy (gołąbki w liściach winogron) i zobaczyć wiele innych rzeczy z całego świata. Na warszawskiej Pradze spotyka się wiele kultur.

Odwiedzam Koneser dość często, odpowiada mi jego postindustrialna przestrzeń, ponoć wykupił go jakiś deweloper, który chce zbudować tu lofty oraz galerie sztuki, sklepy i kawiarnie. Zresztą już w Koneserze są różnorakie galerie sztuki, na przykład wytwórnia szkła artystycznego, gdzie można nabyć przedmioty zrobione techniką witraży.
Kiedy zaproponowano mi uczestnictwo w projekcie fotograficznym o cudzoziemcach, dla zdjęć wybrałam Koneser, jako miejsce najbardziej odpowiadające mi swoim klimatem.

Koneser to miejsce, które zawsze odwiedzam podczas Nocy Muzeów. Czemu? Ponieważ jako muzealnika z wykształcenia pociąga mnie sztuka, ale sztuka żywa, ulokowana w przestrzeni miejskiej, która w muzeach często prezentowana jest w sposób statyczny. Natomiast tu na Pradze happeningi albo wystawy uliczne są zawsze ważne. Praga to dzielnica sztuki, udowadnia to i Linas Domarackas, który wprowadza sztukę w przestrzeń miejską akurat na Pradze. Praga jest natchnieniem każdego artysty.

Na Pradze istniały słynne barki wietnamskie przy Stadionie Dziesięciolecia, które niedawno zlikwidowano. Jednak czworo przyjaciół zdecydowało się pozostać na Pradze i utrzymać ten klimat, otwierając klubokawiarnię Ale Sajgon na Wileńskiej. Gdzie jak nie na Pradze? W końcu Wietnam leży po prawej stronie Wisły. Zauroczyła mnie ulica Francuska z jej naprawdę międzynarodowym klimatem. Mam marzenie – otworzyć na Francuskiej lokal z rosyjskimi naleśnikami zwanymi Блинная, gdzieś pomiędzy senegalskim Baobabem a serbską czy hinduską knajpą. Uważam, że ulica Francuska musi zostać deptakiem. Nie ma na Pradze deptaku w ogóle.

Praga dla mnie to nie tylko miejsce gdzie mieści się multikulturowa Warszawa, ale też miejsce na sztukę polską – sztukę, która przeobraża przestrzeń miejską, czyniąc ją bardziej atrakcyjną. Jednym z najciekawszych warszawskich projektów, na które warto zwrócić uwagę, była akcja 'Sztuka w sklepach' w ramach polsko-francuskiego projektu 'Sąsiedzi dla sąsiadów' (lipiec 2003). Była to próba przeniknięcia sztuki w przestrzeń prywatną i publiczną. Akcja się toczyła na warszawskiej Pradze, a 'uczestnikami' były zwykle sklepy spożywcze, mięsne, usługowe, ze śrubkami – stały się pomostem między Przechodniem i Artystą, przemieniając się w miejsca spotkań i współbycia. Podstawowym celem było zestawienie ze sobą sztuki i konsumpcji, przez wmontowanie dźwiękowych i wizualnych instalacji w codzienną przestrzeń. Przez trzy dni w praskich sklepach na Inżynierskiej i Stalowej zagościły instalacje polskich i francuskich artystów oraz muzyków. Obrazy i dźwięki, które zmieszały się ze zwykłymi odgłosami sklepu, przełamując jednowymiarowość punktów usługowych. Projekt miał jednocześnie obalić mit o niedostępności sztuki dla widza i jej uwiezienia w muzeach. Miało to pomóc nawiązywaniu kontaktu Przechodnia ze Sztuką.
Instalacje przedstawiały sobą ekrany, na których pokazywano produkty na sprzedaż, oraz urywki z życia codziennego i twarze przechodniów. Przykładowo, w sklepie ze śrubkami grała muzyka metalowa, co uczyniło go na czas realizacji projektu miejscem spotkań wielbicieli takiej muzyki. Oprócz instalacji odbyły się różne akcje artystyczne, performensy. Organizatorzy starali się odnaleźć odpowiedź na pytania, jak zmieniła się świadomość sprzedawcy i klienta, czy sztuka i codzienne życie zyskają inny wymiar.

W ramach projektu PrzeTWORY (kolejna akcja artystyczna pod nazwą 'Projekt Praga') industrialna przestrzeń Polskich Zakładów Optycznych w połowie grudnia 2006 na 24 godziny zamieniła się w wielką halę reprodukcyjną. Zaproszeni tu zostali artyści i designerzy, którzy na oczach widzów, zgodnie z szacunkiem do środowiska przetwarzali odpady, nabyte ze śmietników, oraz przyniesione przez samych widzów (płyty CD, zabawki, metalowe szafki basenowe, telewizory, guziki, korki od butelek, kabelki, plastikowe butelki, radia, klawiatury od komputerów, potłuczone kafelki, metalowe materiały). Stworzone w taki sposób obiekty artystyczne można było wówczas nabyć wprost od artystów. Do akcji dołączyli projektanci mody, którzy tworzyli swoje kolekcje, prezentując je gościom. Całej akcji towarzyszyła muzyka.
Hasłem Przetworów było: 'Przetwory przejmą odpady i przerobią je na Prawdziwą Sztukę!'
Idea konwersji zespołów postindustrialnych staje się coraz bardziej popularna. Dzięki sztuce współczesnej takie obiekty zyskują nowe życie. A najwięcej jest ich na Pradze. Zachowując autentyczny widok budynku, artyści napełniają go nowymi ideami, kreują nowe treści symboliczne. Architektura przemysłowa 'współgra' ze sztuką, będąc jej obiektem. Wkraczanie sztuki w niezwykłą dla niej przestrzeń robi ją bardziej otwartą i zrozumiałą dla przeciętnego widza i dzieje się to na Pradze.

Każdego, kto przejeżdża odwiedzić Warszawę zabieram na Pragę, a każdy odnosi pozytywne i niesamowite wrażenie z tej wyprawy. Jestem szczęśliwa, że teraz mogę powiedzieć: 'Jestem z Pragi', bo w końcu pierwsze w swoim życiu mieszkanie kupiłam na warszawskiej Pradze. Zapraszam wszystkich do mojej dzielnicy!


Tekst: Maria Strelbicka