Po raz pierwszy zobaczyłam Warszawę 1 maja 2004 roku. Jechałam samochodem z Dworca Centralnego ulicą Marszałkowską. Trzeba powiedzieć, że ani dworzec, ani Pałac Kultury nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak opustoszałe ulice miasta z zasłoniętymi witrynami sklepów i restauracji. Dzień przed odbywała się manifestacja antyglobalistów przeciwko wejściu Polski do Unii. Warszawa przypominała dekoracje do filmu katastroficznego. Dzięki temu całe miasto, a nie poszczególne budynki, przykuło moją uwagę. Od tamtego czasu mieszkam w Warszawie, napisałam prace naukową o powojennej odbudowie polskiej stolicy. Czy da się pokochać to miasto? Trudne pytanie. I tak, i nie. A czy da się zobaczyć to miasto? Zdecydowanie nie. Zwykły turysta przyjeżdżając do Warszawy, nie zobaczy tego miasta. Czemu nie zobaczy? Ponieważ tego miasta nie ma. Warszawa umarła w 1944, a teraz tą dawną historyczną Warszawę można spotkać w księgarniach i na konferencjach naukowych. Warszawa bardzo się zmieniła. Miasto nie ma jednej, spójnej koncepcji, jest to po prostu śmietnik architektoniczny. I niestety nadal nie ma pomysłu na to szalenie ciekawe miasto.
Jak zobaczyć przedwojenną Warszawę? Gdzie ona jest? Stara Warszawa żyje na ulicach – Ząbkowskiej, Brzeskiej, Stalowej, Inżynierskiej, Próżnej. Czy zwykły turysta tam trafi? Wątpliwe. Za każdym razem, kiedy odwiedzają mnie goście, zabieram ich na spacer po Pradze, mówiąc, że zaraz zobaczą autentyczne miasto. Jeszcze nikt nie był rozczarowany, każdego, ale dosłownie każdego fascynują te uliczki. I każdy zadaje pytanie, „czemu”? Czemu to tak wygląda, skoro to jest ta prawdziwa przedwojenna Warszawa? Praga jest dla mnie obowiązkowym przystankiem na trasie Nocy Muzeów. Odwiedzamy Pragę podczas festiwali kultury, bywamy w Koneserze na perfomansach czy w letnim kinie. Czy Praga jest dobrze zaprezentowana w przewodnikach o Warszawie? Chyba tak.. Ale czy dobrze się prezentują warszawskie przewodniki i sama Warszawa? Moim zdaniem nie.
Już wiemy, gdzie zobaczymy przedwojenna Warszawę. A gdzie znajdziemy oznaki miasta okresu wojny? Czy dobrze są pokazane w przestrzeni miejskiej? Wszyscy wiemy gdzie stał mur berliński, a czy potrafimy wskazać miejsce, gdzie biegł mur warszawskiego getta (jest nawet zaznaczone napisem na bruku), gdzie zachowały się resztki ściany? Trudno je znaleźć w przestrzeni miejskiej.
W Warszawie trudno znaleźć Warszawę. Co widzimy, przyjeżdżając do polskiej stolicy: Pałac Kultury i Nauki, Stare Miasto, Zamek Królewski, Łazienki, Wilanów, od niedawna jeszcze Muzeum Powstania Warszawskiego? I to wszystko? A gdzie Cytadela, resztki warszawskiego getta, gdzie Wisła, gdzie wspaniałe wille Saskiej Kępy? Moim zdaniem Warszawa może być atrakcyjna, tylko trzeba umieć to pokazać.
Warszawska cytadela jest jedną z nielicznych fortec tego typu w Europie, ale nikt o tym nie wie. Spotkałam się nawet ze zdziwieniem ze strony ludzi, którzy od paru lat mieszkają w Warszawie i nie wiedzą, że tu jest cytadela.
Na cytadeli można zarobić, można i warto zrobić ją obiektem turystycznym, wyprowadzić stąd dowództwo wojsk lądowych i przerobić ją na miejsce turystycznej rozrywki – hotele, bary, restauracje, muzea, galerie. A dookoła cytadeli są liczne forty, które także można dobrze zagospodarować. To świetny teren na organizowanie imprez na wolnym powietrzu i na propagowanie własnej historii, ponieważ cytadela, jak wszyscy wiemy, jest dość mocnym punktem na mapie historycznej Warszawy. Czemu nie przedłużyć trakt turystyczny na północ? Cytadela – Nowe Miasto – Stare Miasto – Krakowskie Przedmieście…
Każda europejska stolica położona jest przy rzece, ale tylko w Warszawie rzeka jest kreską na mapie, czymś, co dzieli to miasto. Od wielu lat nie ma pomysłu na zagospodarowanie nabrzeży Wisły a warto w to zainwestować.
Budując nabrzeże (wystarczy tylko z lewego brzegu, a prawy zostawić dziki, tak jak to zrobiono np. w Kijowie) z porządną ścieżką rowerową, deptakiem, barami, knajpami, atrakcjami dla dzieci, Warszawiacy nareszcie zauważą, że w tym mieście jest rzeka, że ona jest aktywnym uczestnikiem życia polskiej stolicy. A turyści? Turyści będą mieli gdzie się udać na wieczorny albo nawet nocny spacer. A mówiąc o ścieżkach rowerowych – wyremontowano niedawno Krakowskie Przedmieście: poszerzono chodniki, ale nie zrobiono ścieżek rowerowych. W turystycznej części Warszawy nie ma innej możliwości jazdy rowerem inaczej jak po jezdni. Jest to smutne, ponieważ remont Krakowskiego Przedmieścia był robiony z myślą o poprawieniu wizerunku miasta i zachęceniu turystów. Zostały postawione ławki szopenowskie, informatory turystyczne w kamieniu, a o ścieżkach po prostu zapomniano.
Na początku napisałam, że Warszawa to śmietnik architektoniczny. Z jednej strony jest to złe, ponieważ każde miasto musi mieć spójną koncepcję zagospodarowania przestrzeni. Porównując Warszawę z Berlinem który także został zniszczony, widać że to co powstało w ostatnich latach w naturalny sposób połączyło się z miastem. Ale z drugiej strony taki śmietnik architektoniczny jest szalenie ciekawy: mamy obok siebie dzieło Lwa Rudniewa i Sera Normalna Fostera. A propos tego drugiego. Czy wiecie, gdzie stoi arcydzieło znanego na całym świecie architekta? Jest to budynek Metropolitan na pl. Piłsudskiego. Na całym świecie ludzi są zachwyceni budowlami Fostera, dla Warszawy jest zaszczytem, że tak znany architekt zaprojektował jeden z biurowców. Czyż to nie świetny temat do promocji miasta? Niestety nie wykorzystano tego.
Nie wykorzystano także Pałacu Saskiego a mianowicie fundamentów, które odkryto parę lat temu podczas remontu. Pamiętam jaką popularnością cieszyły się tę labirynty fundamentów wśród Warszawiaków i turystów – każdy chciał zajrzeć w szczelinę w płocie, żeby je zobaczyć, aż w końcu udostępniono je do obejrzenia. W Kazaniu – stolicy Tatarstanu, podczas remontu starej części miasta wykryto i zakonserwowano dawne fundamenty. Teraz idąc jedną z ulic widzimy je pod szkłem: chodnik w kilku miejscach jest zrobiony z grubego szkła, celem udostępnienia tej atrakcji. W Warszawie fundamenty zakopano z powrotem. Kolejny temat do promocji miasta, którego nie wykorzystano.
Ani Piskorski, ani Kaczyński, ani obecna Pani Prezydent miasta nie mieli na nie pomysłu. Paweł Piskorski rozpoczął niesamowicie ważną dla Warszawy debatę – debatę o wpisaniu Pałacu Kultury na listę zabytków. Owszem, dla mnie jako moskwiczanki, PKiN jest bliskim, zrozumiałym, moim, naszym, kawałkiem miasta. Zdaje sobie sprawę, jak każdy inny człowiek odbiera ten gmach. Jest to niesamowicie mocno nacechowane miejsce, miejsce symboliczne i historyczne. Pałac jest autentycznym świadkiem historii powojennej Warszawy - Warszawy PRL-owskiej, tak samo jak Brzeska jest autentyczną częścią starej Warszawy. Pałac jest tym, co zadziwia turystów z zachodu, a turystom ze wschodu daje pewne poczucie „domu”. Pałac świetnie się prezentuje w życiu miasta, a sąsiednia dzielnica? MDM? Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa jest skansenem architektury socrealistycznej, warto ją promować, ale tego tematu też nie wykorzystano.
Za ciekawe uważam to, że Warszawa składa się „z kawałków”, że poruszając się pewnymi ścieżkami napotykasz się na kawałeczki historii miasta, jesteś jego turystą, a jednocześnie badaczem, jego odkrywcą. W zachodniej części centrum, za wieżowcami znajdziemy starą parterową zabudowę, spacerując po placu Defilad napotkamy się na tabliczki informujące o dawnej zabudowie. Jest to perełką Warszawy, ale wciąż wracam do tego, że perełką nie znaną, nie wypromowaną.
Niesamowicie ważnym krokiem w stronę promocji miasta było otwarcie schodów ruchomych z zachowaniem i eksponowaniem starych płaskorzeźb, mechanizmów, czasopism pokazujących historię tego obiektu. Takie miejsca czynią Warszawę atrakcyjną dla turystów.
Obok Warszawy leżą twierdze w Modlinie i Czersku, ale nie ma dobrego, wygodnego, szybkiego i łatwo dostępnego turystom dojazdu do nich. Niedaleko Pragi czeskiej leży zamek Karlshtein, do którego kursują pociągi i który jest znanym i dostępnym miejscem turystycznym. Czyżby Warszawie zaszkodziło coś takiego?
Patrzę na Warszawę jako mieszkanka tego miasta, jest to moje miasto, kocham je, znam je i wciąż staram się je bardziej poznać. Mogę się pochwalić tym, że do czasu mojej przeprowadzki tutaj, nikt z moich przyjaciół nie był nigdy w Polsce, tym bardziej w Warszawie. Teraz nie jest to temat nieznany. Przyjeżdżając tu od razu trafiają oni w moje ręce, nie pozwalam im żeby spacerowali sami, ponieważ nie zobaczą Warszawy, nie poczują jej. Pokazuje im to wszystko, co nie wiąże się z obecnymi szlakami turystycznymi Warszawy i to ich fascynuje. Zazwyczaj są zdziwieni, że w tym absolutnie nieznanym mieście jest tyle ciekawego. Zresztą 2 lata temu zaczęłam pisać przewodnik po Warszawie w języku rosyjskim, celem promocji tego miasta w Rosji, ale wciąż nie mam czasu, żeby to ogarnąć, ponieważ dla mnie Warszawa jest tematem-rzeką, o którym chce się mówić bez końca.
Wszyscy moi znajomi imigranci lubią Warszawę, jedni mniej, drudzy bardziej, ale żeby zobaczyć Warszawę trzeba tu mieszkać, nie sposób zobaczyć ją w ciągu 1-2 dni przyjeżdzając jako turysta ze względu na wszystko, o czym napisałam. Jest mi smutno, że Warszawa dużo traci w porównaniu z innymi stolicami Europy, bo tak naprawdę ma niesamowity potencjał i dużo ciekawego do zaoferowania.
Warszawa wystartowała w konkursie na europejską stolicę kultury 2016. Czy będzie blisko wygranej? Tak, jeśli Wisła nareszcie zaistnieje ma mapie miasta jako rzeka. Tak, jeśli cytadela włączy się do życia kulturalno - muzealnego Warszawy. Tak, jeśli tramwaj turystyczny ze Starówki dotrze na Pragę. Tak, jeśli w głowach radnych miasta pojawi się spójna koncepcja promocji polskiej stolicy.
Maria Strelbicka