Przeprowadziła: Joanna Bereska

Kiedy Twoja rodzina przyjechała do Polski?

Mam 28 lat, od 24 lat jestem w Polsce. Zaczęło się od tego, że moja mama przyjechała tutaj na wymianę między państwami bloku komunistycznego i uczyła się języka polskiego. Zdobyła tytuł magistra i wróciła do Hanoi, żeby uczyć Wietnamczyków polskiego. Później razem z tatą stwierdzili, że w Polsce będzie nam się lepiej żyło. Mama przyjechała tu na doktorat, my razem z nią i tak już zostaliśmy całą rodziną w Polsce.
Jaki kierunek studiów skończyłaś? Czym się zajmujesz?

Skończyłam wzornictwo przemysłowe na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i bardzo chciałabym robić coś związanego z zawodem, w końcu dlatego wybrałam te studia. Obecnie dostałam dotację na założenie własnej, jednoosobowej firmy. Będę projektować i produkować lampy LED-owe z żywicy. To jest dopiero początek, zobaczymy jak to się potoczy. Na szczęście samo założenie własnej firmy nie było bardzo problematyczne. Teraz żałuję jednak,  że nie zajęłam się kwestią otrzymania obywatelstwa wcześniej. Pod pewnymi względami przedsiębiorcy-cudzoziemcy mają gorzej, np. muszą prowadzić pełną księgowość, zamiast zwykłej, a to się wiąże z dodatkowymi kosztami. Tak naprawdę jestem na początku mojego życia zawodowego, mam parę ścieżek i chciałabym je eksplorować. Zobaczyć w czym będzie mi najlepiej. Teraz na przykład idę na kurs szycia na miarę, bo to też kiedyś było moją pasją.
 
A Twoi rodzice, czy wspierali Cię w Twoich życiowych wyborach?

Mam to szczęście, że tak. Większość Wietnamczyków w Polsce musi iść na zarządzanie lub kierunki pokrewne. Moi rodzice też podsuwali mi pomysły, że może pójdę na prawo albo na medycynę. To co wybrałam było czymś zupełnie nieznanym, jednak cały czas wspierali mnie w mojej decyzji. Moi rodzice zachowali dużą część kultury wietnamskiej, ale mieli również bardziej liberalne poglądy. Byli świadomi, że jestem Wietnamką w Polsce i to będzie miało konsekwencje, m.in. takie, że mój wietnamski nie jest tak dobry jak mój polski. Bardzo zależało im na mojej edukacji, dzięki temu znam dobrze angielski i francuski. Moi rodzice po prostu chcieli, żebym była szczęśliwa.
 
Z jakimi reakcjami na swoje pochodzenie spotykałaś się w Polsce?

Pierwsze lata życia w Polsce były trudne, było gorzej niż teraz. Wtedy czułam na sobie ciekawski wzrok innych ludzi. Zwłaszcza, że mieszkaliśmy w Łodzi, a tam nie było tak wielu Wietnamczyków jak w Warszawie.  Obecnie, gdy jeżdżę do mniejszych miejscowości, to czasem mogę jeszcze odczuć to zaciekawienie moją osobą, ale w stolicy już nie. Tutaj mieszka wiele narodowości, może dzięki temu Polacy stali się bardziej otwarci. Sami też emigrują i to wpływa na zmianę tego jak postrzegają innych.
 
Czy angażowałaś się w wydarzenia kulturalne o charakterze polsko-wietnamskim?

Na magisterce zrobiłam projekt warsztatów dla dzieci wietnamskich, które wychowywały się  w Polsce, czyli dla takich jak ja. Celem projektu było pokazanie młodym Wietnamczykom ich korzeni, ojczyzny, bo oni często nie mieli okazji pojechać do Wietnamu. Owszem rodzice mówią do nich po wietnamsku, ale w przedszkolu, w szkole wszystko jest po polsku, i właśnie po to żeby nie zatracić tych korzeni zorganizowaliśmy tego typu wydarzenie. Występowałam też w filmie dokumentalnym  Warszawiacy, reżyserowanym przez Annę Gajewską. To była niszowa produkcja o Wietnamczykach mieszkających w Polsce. Wtedy na planie poznałam Kubę z Fundacji Sztuki Arteria. Gdy zaczęli przygotowywać Kino Pięć Smaków to zaprosili mnie do poprowadzenia warsztatów dla dzieci, a potem do jury w konkursie fotograficznym. Teraz Festiwal Pięciu Smaków jest ogólnoazjatycki, ale na początku były tam tylko filmy wietnamskie. Miało to zachęcić Wietnamczyków do integracji. Zwłaszcza tych z pokolenia moich rodziców, bo ta część społeczności wietnamskiej jest bardziej zamknięta.
 
Jak często jeździsz do Wietnamu?

Staram się co 2 – 3 lata. W pewnym momencie moi rodzice przestraszyli się, że zaczęłam mówić do nich tylko po polsku. Wtedy postanowili, że będę na całe wakacje jeździć do Wietnamu i to uratowało moją znajomość wietnamskiego. Mówię, trochę przeczytam, jak słucham to rozumiem, ale mój wietnamski jest o wiele gorszy niż polski czy angielski.
 
Czy myślałaś kiedykolwiek o tym, żeby wyjechać do Wietnamu?

Kocham Wietnam, ale nie sądzę, abym kiedykolwiek zamieszkała tam na stałe. Praktycznie całe życie spędziłam w Polsce i dlatego mój sposób postrzegania świata jest mocno europejski i sądzę, iż trudno byłoby mi się odnaleźć tam, skąd pochodzę. To smutne, ale ten problem dotyczy wielu osób, które opuściły swój ojczysty kraj w dzieciństwie. Reasumując, w Polsce mieszka moja rodzina i przyjaciele, tutaj się wychowałam i tutaj chciałabym spędzić resztę mojego życia.