Związki i powinowactwa są bardzo charakterystyczne dla człowieka. Małżeństwo jest szczególnym związkiem. Tradycja Abrahama (Judaizm, Chrześcijaństwo i Islam) pojmuje małżeństwo jako trwały związek mężczyzny i kobiety — chroniony, z jasno przypisanymi rolami męża i żony. Jednym z obowiązków małżeńskich jest miłość cielesna, w wyniku której powiększa się rodzina. Wszystkie kultury i religie są zgodne co do tego.
W wielu miejscach Afryki Subsaharyjskiej – mimo nawrócenia na monoteizm – płodność jest nadal znakiem, swojego rodzaju „błogosławieństwem bogów i duchów”. To sposób na przychylność świata bytów nadprzyrodzonych, co pozwala unikać zagrożenia dla przebiegu ciąży. Te przekonania są silnie zakorzenione w mentalności, niezależnie od tego, czy chodzi o społeczność miejską, czy wiejską. Dlatego narodziny dziecka to radosne wydarzenie, często otoczone ceremoniami, rytuałami, aby chronić i zapewnić normalny przebieg ciąży i rozwój malucha.

Świętując narodziny, doceniamy nieograniczone możliwości nowego życia, dlatego tak wiele tradycji opracowało tajemne mocy, by utrzymać to życie. To kobieta, matka i żona, która daje życie, która kształci – wychowanie fundamentalnie zbiorowe — i karmi dzieci. Niekiedy dzieci determinują poniekąd rolę i miejsce kobiety w wielu społecznościach, zwłaszcza poligamicznym. W dawnej Afryce (gdzie indziej również), ślub nie służył jedynie do dzielenia radości i smutków swojego partnera, ale przede wszystkim do prokreacji. (Europejskie królewskie rodzinny miały podobny stosunek). To ucieczka od samotności w kulturach, gdzie bezdzietność marginalizuje od razu kobietę. Mężczyzna – gdy pierwsza żona nie zachodzi przez lata w ciąży- ślubuje kolejną, uważając naturalnie, że wina nie jest po jego stronie (po kilku małżeństwach jego impotencja i tak wychodzi na jaw, wtedy jest już za późno dla pierwszej żony!). Natomiast kobieta jest napiętnowana i odrzucana. Tam, gdzie dziecka brakuje, tam kobieta często ponosiła odpowiedzialności za sterylność związku i cierpiała wszelkiego rodzaju prześladowania i upokorzenia.

W gruncie rzeczy, kobieta jest ceniona przez macierzyństwo. Natura nie lubi jednak próżni. Afryka wschodnia znalazła na tę niemoc lekarstwo. W niektórych krajach tego regionu, małżeństwo pomiędzy kobietami jest po prostu dozwolone w celach społecznych. Od kiedy? Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Ta tradycja zapisuje się z pewnością w dążeniu do emancypacji kobiet. Czy to równouprawnienie płci w wydaniu wschodnio-afrykańskim? Nie wiem. Jest to subtelne i skuteczne wejście z izolacji kobiet bezdzietnych.

Ten typ matrymonialny jest ugruntowaną tradycją w niektórych grupach etnicznych.

Adopcja dzieci skłania niektórych do rezygnacji z tego obyczaju, ale ten symboliczny związek jest nadal żywy w Tanzanii i Kenii u Kikuju, Masajów, Kisii, , Kurya lub Kamba. Dzięki temu kobieta bezdzietna może się cieszyć młodą „żoną” i doświadczyć radości rodzicielstwa. Może poczuć prawdziwe ognisko domowe, mieć standardową rodzinę – zwłaszcza dzieci. Symbolika leży w swojego rodzaju terapii, odwraca trudności niepłodności i samotności, która wynika z niemożności rodzenia dzieci.

Rodzina afrykańska jest jak linia. Jej członkowie uważają, że pochodzą od wspólnego przodka. Linia ta obejmuje umarłych, żywi i przyszłe pokolenia. Żywi czują wspólną „żywą” więź, codzienną relację z przodkami. Rodzina musi koniecznie zadbać o przetrwanie, o ciągłość linii. Bezwarunkowo. Tak można tłumaczyć miejsce dziecka w tych kulturach.

Cel takiego małżeństwa — umożliwienie tej, która nie może mieć dzieci, by mogła doświadczać rodzinnego szczęścia — odróżnia go, od klasycznego partnerstwa homoseksualnego; na przykład w wydaniu europejskim od czasów starożytnych aż po dzisiaj. Obyczaj ogranicza się głównie do samotnych kobiet, wdów, niepłodnych lub które nie mogą mieć dzieci. One szukają młodej kobiety (przyszła matka) albo taką, która ma już dzieci. Po jej znalezieniu zwracają się o pozwolenie do starszych przywódców społeczności czy wioski. Ci, ustalają wysokość posagu. To może być wypłacane w naturze lub w pieniądzach. Tak to opisuje Geoffrey Onsombi, pastor Kościoła Jesus Glory w Środkowo-zachodniej Kenii. Taki ślub nie jest dla każdej, w rzeczywistości stać na to tylko kobietom w raczej dobrej sytuacji finansowej.

Dopiero po wypłaty posagu ślub jest zawarty przez radę starszych. Następnie dwie kobiety stają się „mężem i żoną". Wśród Kikuyu, nie ma wymiany pierścieni, ale koza trafia na stół na tę okazję. Para będzie honorować wszystkie obowiązki tradycyjnego momentu obrotowego, a poza tym większość czasu, stosunków seksualnych. „Mąż” witaj w domu jego kobietę z jej dziećmi.

Jeśli kobieta poślubiona nie miała jeszcze potomstwo, ona wybiera mężczyzny do prokreacji. Taka relacja utrzymana jest w największej tajemnicy. Małżeńskiego jako forma współżycia przechodzi na dalszy plan. Prokreacja jest bardzo ważnym elementem tej tradycji. Oczywiście z udziałem mężczyzn jako osoba trzecia. Mężczyzna pojawia się wyłącznie jako genetyczny pomocnik. Pozostaje najczęściej anonimowy i nie daje dziecku nazwiska. „Mąż” zostaje uznany za „ojca” w oczach społeczności etnicznej i prawa zwyczajowego. Jak to często bywa w życiu, starsi, „mężowie” mogą polegać na ich młode „żony” i jej dzieci do wykonywania najbardziej wymagających prac wiejskiego życia.

Te symboliczne związki nie są oczywiście prawnie uznawane, ale obyczajowo, jak najbardziej. Świetnym przykładem jest Kenia. Małżeństwa kobiet w Afryce wschodniej są bez wątpienia swoistą formą feminizmu, gdyż są rozwiązaniem ciężkiego problemu samotności kobiet. Zwiększają również udział kobiet w różnych obszarach życia społecznego, bo daje im większą swobodę. Te związki są uznawane przez prawo obyczajowe i tolerowane w oczach. Są bez wątpienia jednopłciowym związkiem, ale...którego fundamentem jest potomstwa. Dlatego jest odzwierciedleniem pewnej tradycji kulturowej. W Europie zawieranie związków partnerskich przez pary jednej płci stało się w Danii możliwe — jako w pierwszym kraju na świecie — dopiero w 1989 roku.

Jak pisze Marek Rymsza w artykule – Małżeństwo nie jest sprawą prywatną –„Małżeństwo nie jest wytworem państwa, lecz instytucją społeczna, a ta jako element samoorganizacji społecznej nie podlega regulacjom prawnym, lecz jest wynikiem wielowiekowej kultury”. Dlatego takie związki zatwierdzone obyczajowo nie przejmują się tym, że są tylko tolerowane, ale nie ujęte w oczach oficjalnych państwowych paragrafów. Wystarczy, że mają błogosławieństwo starszyzny wioski. Są oczywiście przeciwnicy takich związków. Nawet jeśli lokalna społeczność nie akceptuje małżeństw osób tej samej płci, szanuje i wspiera takie związki. „To jest stara tradycja, która nigdy nie zaszkodziła nikomu. Jest to wkład naszej społeczności do poszanowania praw kobiet„. Tak mówi powiedział urzędnik miasta Musoma — w północnej Tanzanii, nad Jeziorem Wiktorii.


Mamadou Diouf