Od kilku lat obserwuję w całej Polsce zwiększającą się ilość festiwali kultury japońskiej, szkół kultury i języka japońskiego, osób i instytucji oferujących naukę tradycyjnych sztuk japońskich. Przed warszawiakiem zainteresowanym kulturą japońską rozkłada się cały wachlarz możliwości: od nauki sztuk walki, takich jak aikido czy karate, poprzez grupy umożliwiające naukę i praktykę ceremonii herbacianej, origami, tańca, gier japońskich czy hodowlę drzewek bonzai, aż po liczne festiwale i imprezy przybliżające kulturę japońską. To, że ta oferta jest tak szeroka wynika rzecz jasna z popytu. Bardziej mnie jednak zastanawia, co takiego daje kultura japońska Polakom, że ten popyt jest tak wysoki? Dlaczego jej odbiorcy sprawiają wrażenie, jakby potrafili wartościować kultury i uznać japońską za 'lepszą' od innych – w każdym razie spośród tych azjatyckich?

Może to wynikać z tego, w jaki sposób Japonia dała się poznać w Polsce. Mogę sobie wyobrazić, że wartości kultury przekazywane przez imigrantów mogły przez wielu ludzi być odbierane z pewną dozą nieufności. A może sama obecność przedstawicieli danej kultury sprawia, że odbiorcy mogą mieć wrażenie łatwego do niej dostępu – a co za tym idzie – mniejszego zainteresowania? Japonia od początku XX wieku rozpoczęła kulturalny podbój świata zachodniego – nie na zasadzie emigracji, ale eksportu kultury. Na Wystawie Światowej w Paryżu w 1900 roku, Japończycy zrobili furorę wystawiając tradycyjne sztuki teatralne zaczerpnięte z teatru kabuki. Kolekcjonerzy prześcigali się w zbieraniu wytworów japońskiego wzornictwa. Tak, ale czy można przekładać to zainteresowanie Japonią, z jakim mieliśmy do czynienia na początku ubiegłego wieku, na czasy obecne? Czy nie powinniśmy się raczej zastanowić, co takiego łączy odbiorców wszystkich tych wydarzeń związanych z Japonią, o których pisałam na początku?

Obserwując Polaków, którzy przychodzą na wydarzenia związane z Japonią, mam wrażenie, że w większości są to osoby, które wcale nie znają dobrze, a przede wszystkim nie rozumieją kultury japońskiej. Większość z nich stanowią wcale nie japoniści, ale raczej młodzi ludzie czy rodziny z dziećmi, którzy najwyraźniej czegoś poszukują. Być może chodzi po prostu o doświadczenie inności kulturowej.
Myślę jednak, że jest w kulturze japońskiej coś, co szczególnie ich pociąga. Słyszę często ludzi, którzy zachwycają się tym, jak ładne są wytwory kultury japońskiej. W sztukach tradycyjnych możemy bardzo wyraźnie zobaczyć, jak dużo uwagi poświęca się każdej wykonywanej czynności. To, co dzieje się tu i teraz to jedyne, co się liczy. Dlatego trzeba sprawić, aby 'tu i teraz' było jak najdoskonalsze. Ta uwaga i skupienie to coś, czego szczególnie Polakom brakuje i być może dlatego może być dla nich tak pociągające.

W listopadzie organizowałam dla Kontynentu Warszawa imprezę pod nazwą Warszawa Japońska. W klubie wypełnionym ludźmi panował zgiełk i chaos. Jednak wśród tego zgiełku tym bardziej rzucało się w oczy skupienie, z jakim odprawiana była ceremonia herbaty. Mimo dobiegających zza ściany hałasów, tancerz butoh w pełnym skupieniu odgrywał swój spektakl i nawet nie zauważał dobiegających go, niepożądanych dźwięków. Niezależnie od tego, co dzieje się dookoła, artysta jest sam na sam z wykonywaną przez siebie sztuką.
Kiedy teraz myślę o wszystkich niedogodnościach, które utrudniały odbiór prezentowanych na imprezie sztuk tradycyjnych, cieszę się, bo tym wyraźniej widzę sedno tych sztuk.

Japończycy potrafią patrzeć na krajobraz nie widząc w ogóle drutów wysokiego napięcia, robót drogowych czy kominów fabrycznych. Ich patrzenie jest bardzo selektywne – potrafią skupić się wyłącznie na jednym elemencie przestrzeni, pomijając wszystkie inne. I o tym elemencie napisać haiku lub uwiecznić go na rysunku tuszem. To cecha zupełnie obca kulturze zachodniej. Być może dzięki niej, Japonia jest tak pociągająca.


Tekst: Hana Umeda