Niewiele narodów na kuli ziemskiej może poszczycić się tak wspaniałą i długą tradycją, jaką mają Ormianie. Kultura naszego narodu powstawała w ciągu wielu tysiącleci. Nasi przodkowie z pokolenia na pokolenie przekazywali zwyczaje i tradycje, które nadawały sens ich życiu. Określały ich miejsce na świecie. Chesterton, znany angielski pisarz, powiedział, że tradycja to jedyny rodzaj demokracji, w której głos mają także umarli. Warto więc posłuchać o zwyczajach, które niejednokrotnie mogą wydawać się dziwne albo trącące zabobonem. Nie chodzi jednak o to, byśmy te zwyczaje bezmyślnie kopiowali. Dla nas, ludzi wierzących w Chrystusa, najważniejsze są tradycje, które przeniknięte zostały światłem Ewangelii. Na nich chcę się skupić. Bo jeśli zapomnimy o tradycjach i zwyczajach naszych Ojców, o sposobie, w jaki przeżywali święta Bożego Narodzenia czy inne uroczystości, to co nam zostanie?Chyba tylko pusta moda i konsumpcjonizm.
W felietonie tym chciałbym pokrótce opisać kilka zwyczajów, zaczynając od najstarszych, a skończywszy na współczesnych. Postaram się przypomnieć także te zwyczaje, które kultywowane były w diasporze.
Zacznijmy więc od tradycji noworocznych. Pierwszy dzień roku zwany Amanor (po ormiańsku 'am' to dawny wyraz o znaczeniu 'rok', a 'nor' znaczy 'nowy') był również określany terminem Nawasard (zapożyczenie ze staroirańskiego wyrazu 'nawa-sarda', czyli 'nowy rok'), który oznaczał także pierwszy miesiąc roku (być może wrzesień). W tym samym znaczeniu, co Amanor, używano też zapożyczonego z greki wyrazu wymawianego obecnie w języku wschodnioormiańskim 'kaghand' (z głoską 'gh' taką jak polskie 'ch' w wyrazie 'klechda'). Grecką podstawą był tu wyraz 'kalandai' zapożyczony z łacińskiego 'calendae'. Tak w starożytnym Rzymie nazywano pierwszy dzień każdego miesiąca. Od łacińskiego wyrazu 'calendae' pochodzi również polski kalendarz, a także kolęda.
Nie jest jasne kiedy starożytni Ormianie (Armeńczycy) obchodzili początek nowego roku: czy na wiosnę, czy pod koniec lata, gdy zbierano plony i zaczynał się nowy 'sezon'. Jak podaje Hajkakan, hamarrot hanragitaran (Zwięzła encyklopedia ormiańska, tom I, Erywań 1990, str.148): 'Amanor czyli „nowy rok” był obchodzony w sierpniu. Jak informuje średniowieczny uczony ormiański Gregor Magistros, w starożytności w obchodach dnia Nowego Roku uczestniczyli królowie, książęta, arystokracja. W czasie świętowania składane były różnym bóstwom rozliczne ofiary, takie jak: złoto, srebro, ale również pokarmy. Starożytni Ormianie uświetniali ten dzień śpiewami i tańcami, przybierającymi kształt wielkich widowisk. W tym dniu odbywały się również zawody sportowe'. W starożytnej Armenii każdy dzień miesiąca posiadał swoją nazwę. Nazwy te pochodziły od nazw gór, świątyń oraz bóstw. Niektóre z nich noszą nawet jako imiona współcześni Ormianie, np. Aram, Margar, Hrant, Astchik, Anahit, Wahagn, Ani. Podobnie, każda godzina dnia miała swoją nazwę.
Amanor, czyli Nowy Rok, świętowano bardzo hucznie. Ludzie wówczas zgromadzeni przynosili ze sobą w darze pierwsze płody tego roku, co wskazuje na obchodzenie tego święta pod koniec lata. Bóstwo patronujące Nowemu Rokowi błogosławiło i chroniło plony. Nosiło ono imię Wanatur, co oznacza: gościnny.
'Historia Armenii' Agatangeghosa (IV wiek) wspomina, że św. Grzegorz Oświecicie święto Amanor wiązał z kultem św. Jana Chrzciciela (po ormiańsku: Karapet) i św. Atanazego. Świętowanie Nowego Roku według starej tradycji, o której wspomina dzieło Agatangeghosa, miało miejsce w miesiącu Nawasard (wrzesień). O tym wspomina (jednakże krytycznie) na łamach miesięcznika Ararat (w numerze z 1897 roku) lingwista Karapet Kostanian. Pisze on: '[...] są powody, by uważać, iż według starej tradycji świętowano dzień Amanor na wiosnę, podobnie, jak to miało miejsce w Persji'.
W Iranie, pomimo zmian religijnych i upływu czasu, obrzędowość Nowego Roku do dziś nie uległa zmianie. Hipoteza mówiąca, że wrzesień miałby zaczynać rok, jest zaś mało wiarygodna. W roku liturgicznym Kościoła ormiańskiego również można znaleźć elementy przemawiające za wiosenną datą obchodzenia Nowego Roku. Świadczą o tym zresztą także pogańskie pieśni, podkreślające związek noworocznego świętowania z czasem wiosny. Biorąc pod uwagę powyższe fakty, możemy powiedzieć, iż Nowy Rok w obrzędowości wczesnochrześcijańskiej nie odgrywał wielkiej roli. Bez względu na to, czy przypadał na wiosnę, czy na późne lato, nie był obchodzony tak hucznie jak w pogaństwie. Nie było w tym dniu specjalnych obchodów liturgicznych poza mszą świętą.
Od wspomnianej wyżej nazwy Nowego Roku, Kaghand, pochodzi zachodnio-ormiański wyraz gaghant-czek, oznaczający noworoczny podarunek. Oprócz materialnych darów od dawna istniał zwyczaj składania dobrych życzeń. Odpowiednik polskiego sylwestrowego wieczoru miał u Ormian swoją specyficzną tradycję kulinarną. Radosne świętowanie okraszone było owocami i specjalnymi daniami.
W obecnych czasach większość Ormian obchodzi Nowy Rok (1 stycznia) w swoich domach, gdyż uważają, że jest to święto typowo rodzinne. Część spotyka się także w różnych lokalach.
Żebyśmy mieli jakieś wyobrażenie o tych tradycjach, przytoczę teraz opisy noworocznych zwyczajów z książki ks. Wahana Ter-Minasjana Angir Dyprutjun. Wydaje mi się, że są bardzo interesujące. Pisze on, że ludzie stawiali na stołach siedem waz owoców oraz siedem różnych ciast. Ojciec rodziny przynosił do domu gałązki oliwki, z których robiono 'drzewko noworoczne'. Po posiłku trzy razy rzucał na dach garści orzechów, mówiąc przy tym 'Bądź dobrym, Nowy Roku!' Potem wszyscy częstowali się tymi orzechami, bo ich zjedzenie następnego dnia byłoby uważane za złą wróżbę. Pośrodku stołu stał chleb, w który wetknięte były gałązki drzewa oliwnego. Przystrajano je owocami i orzechami, na znak obfitości plonów w nadchodzącym roku. Przed każdym domownikiem stało na stole jabłko, które można było spożyć dopiero następnego dnia. W jednym, losowo wybranym, był ukryty pieniążek. Jeśli ktoś go odkrył, to miał być znak błogosławieństwa. Rano dziadek albo ojciec wybierał się do księdza, by pobłogosławił noworoczne drzewko. Przywożąc je do domu, wyrywał każdemu włosek z głowy i przywiązywał je do drzewka. Wchodząc do domu, należało przestąpić próg prawą nogą.
Zwyczaj nawiązujący do jabłek z niespodzianką można teraz spotkać w zwyczajach diaspory oraz Armenii. Zamiast jabłek mamy tam jednak specjalne ciasto, baghardż (wymowa zachodnioormiańska: pagharcz). Babcia ma przywilej pokrojenia go i rozdania obecnym według starszeństwa. Jeden kawałek zostaje dla niespodziewanego gościa, inny dla sąsiada, a jeszcze inny – dla psa. Ludowe wierzenia mówią, że na babci spoczywa odpowiedzialność za to, by dzieląc ciasto nie trafić nożem na pieniążek. Jeśli tak by się stało, to wielu wierzy, że jest to zły znak.
Nasi etnografowie poczynili wiele starań, by spisać zwyczaje noworoczne z różnych wiosek, bardziej lub mniej podobne do siebie. Ciekawostką jest to, że wszędzie spotykamy siedem rodzajów owoców oraz siedem rodzajów mieszanki różnych bakalii. Podobny zwyczaj można spotkać pośród Ormian zamieszkujących Iran, Turcję, Liban oraz Syrię. W Iranie nowy rok (pierwszy dzień wiosny), który nazywa się po persku Nou-ruz (dosłownie 'nowy dzień'), do dziś ma bardzo podobne obchody. Również występuje siedem rodzajów owoców, ale tylko tych, których nazwa zaczyna się od litery 'sin'. Dawna ormiańska tradycja związana z pomarańczami do dziś zachowała się wśród ormiańskich mnichów jerozolimskiego klasztoru. W dzień Nowego Roku, gdy składane są życzenia patriarsze, każdy składający dostaje od niego pomarańczę.
Młode dziewczęta też miały swój zwyczaj. Barwiły jajka na czerwono i zostawiały na kamieniach pieca. Jeśli rano jajko nie było czarne, lecz pozostało czerwone, to jego właścicielka miała wkrótce znaleźć szczęście. Oczywiście chodziło o przyszłego męża. Oraz inny zwyczaj: pod dachem zawieszano kolorowe, wełniane skarpety. Dzieci czekały na prezenty, czyli na gaghant-czek, o którym wcześniej wspominałem.
Ormiańskie obchody pierwszego dnia nowego roku słyną też ze świątecznego drzewka. Jest to zwyczaj już chrześcijański. Ormianie katolicy, razem z całym Kościołem katolickim, wyrażają w ten sposób radość z obchodów Bożego Narodzenia. U Ormian z Kościoła Apostolskiego choinka ozdabia dom w Nowy Rok. Kolejnym zwyczajem jest kaghand-pap, 'noworoczny dziadek', lub też dzmer-pap, czyli 'zimowy dziadek'. Nie wiadomo, z jaką starożytną tradycją były związane te postacie. Miały one jednak zabawiać dzieci w czasie świętowania. Odgrywały rolę klaunów podczas ważniejszych świąt i uroczystości.
Najbardziej lubianą tradycją był jednak wśród dzieci zwyczaj św. Sahaka Partewa. W ten dzień zbierała się cała rodzina. Dziadek, wchodząc do domu, miał na głowie kaptur, a w ręku laskę pasterską. Ubrany był w owczą skórę. Dzieci witały go wiwatami i krzykiem, a potem następowała zabawa. Przypomina to trochę obchodzone w Europie Mikołajki.
Innym wyrazem radości, związanym z Bożym Narodzeniem, było pozdrawianie się słowem 'awedis', co można przetłumaczyć jako 'dobre wieści, dobra nowina'. Młodzież, podobnie jak polscy kolędnicy, obchodziła z tymi słowami domy, dostając w zamian za wizytę różne prezenty. Towarzyszyły temu radosne śpiewy, nakłaniające gospodarzy do hojności. Ludowa wieść głosiła, że anioł spisywał tych, którzy dawali oraz tych, którzy nie chcieli się dzielić. Echa tej tradycji możemy nawet znaleźć w starożytnym eposie o bogu Tirze.
Ormianie są bardzo gościnnym narodem. Trzydniowe obchody Nowego Roku wiążą się w Armenii z wieloma wizytami. Tradycja każe odwiedzić wówczas rodzinę, sąsiadów i znajomych, a każda wizyta musi być odwzajemniona rewizytą. Jest tu przestrzegana pewna hierarchia – najpierw młodsi idą do starszych, a potem przyjmują ich u siebie w domu. Wizyty nie są długie i nie wypada ich przeciągać. Należy bowiem odwiedzić możliwie dużo przyjaciół i krewnych, a potem – samemu przyjąć tych, którzy przychodzą do nas.
W ormiańskim Kościele tylko dwa razy w ciągu roku odprawiane są wieczorne Msze święte – w Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Ormianie z Kościoła katolickiego obchodzą Boże Narodzenie 25 grudnia, a 6 stycznia – Objawienie Pańskie (Trzech Króli). Ormianie Kościoła Apostolskiego świętują obie uroczystości razem, 6 stycznia. Chcę podkreślić zdecydowanie, że nie jest to różnica dogmatyczna. Oba Kościoły świętują tę samą Tajemnicę Chrystusa, lecz pod różnymi datami.
Wieczór wigilijny nazywa się w tradycji ormiańskiej Czragalujs, co tłumaczy się na język polski jako 'zapalenie lamp, świec'. Związane jest to z tym, że w ten wieczór w świątyniach zapalano wszystkie lampy oliwne i świece. Z kościoła rozlega się w ów wieczór śpiew hymnów – szarabanów, sławiących 'wielką i przedziwną Tajemnicę'. Po nieszporach, składających się z psalmów i hymnów, zaczyna się czytanie z Pisma Świętego. Potem rozpoczyna się msza. Po niej następują obrzędy Wigilii. Na wieczerzę Czragalujs każdy region Armenii czy diaspory ma przygotowane charakterystyczne zwyczaje. W ten wieczór na kolację je się rybę, warzywa, potrawę z jajek, a napojem jest wino. Po tym domowym świętowaniu ludzie odwiedzają swoich bliskich, zwiastując im radość z narodzin Zbawiciela.
Zarówno w Kościele Apostolskim, jak i Katolickim, w poranek 6 stycznia odprawia się w kościołach świąteczną liturgię, którą kończy obrzęd poświęcenia wody. Warto pamiętać, że w Kościele Apostolskim tego dnia obchodzi się razem z pamiątką Chrztu Pańskiego także Boże Narodzenie. Do wody, poświęconej przez modlitewny śpiew celebransa, dolewa się kroplę Krzyżma Świętego. Następuje także zanurzenie w niej krzyża, co symbolizuje chrzest Jezusa w Jordanie. Potem wierni zabierają tę wodę z sobą do domów, wierząc, że może przez nią działać Bóg, uzdrawiając i błogosławiąc swój lud.
U Ormian zamieszkujących Iran zachowała się następująca tradycja: przed wizytą kapłana, podczas której błogosławi on dom (czyli przed tzw. kolędą), ojciec rodziny zabiera z kościoła pobłogosławiony chleb, rozdziela wśród obecnych, a ci wrzucają go do kieliszków z winem. Potem, składając sobie wzajemnie życzenia, wypijają zawartość. Następnie zaś udają się w gościnę do krewnych i przyjaciół.
Shnorhavor Dzenount! Wesołych Świąt!
Tekst: Maciej Bohosiewicz