Kiedy dekadę temu mój kolega trafił na studia na Warszawskim Uniwersytecie, a dokładnie na Filologię Białoruską, od razu Białoruś stała się dla niego jakby drugą ojczyzną. I tak od początku ten wschodni sąsiad Polski był jego „poligonem”, na którym testował różnej maści białoruskie służby porządkowe, organizując rockowe koncerty. Ale nie był to tylko Mińsk, Grodno, bo „Białoruska muzyczna partyzantka” rozpowszechniała białoruskie muzyczne brzmienie także w Warszawie. Jednak wszystko się kiedyś kończy, a u niego białoruska przygoda skończyła się w 2006 po prezydenckich wyborach na Białorusi. Aresztowano go podczas „dżinsowej rewolucji” i od tamtej pory ma jak to się kiedyś mówiło - „misiaka w paszporcie”, co zabrania wyjechać mu na teren Białorusi przez okres pięciu lat. Pewnego razu poinformował mnie o zatrważającej dla mnie rzeczy. Otóż w jednym z e-maili wysłał mi zaproszenie do Pubu „WALKA” - pershy Belaruski pab u Varshave - pisał. Oczywiście zapraszał na pragljad futbol"naga matchu, Zbornaja Belarusi suprac....Na końcu podał adres i cenną wiadomość, że Belarusam z"nizhka na piva! Pomyślałem że trochę to dla mnie wstyd, bo przecież ja nie mogę się mu zrewanżować, gdyż w Warszawie podobnego pubu czy baru ukraińskiego nie ma, a przynajmniej nikt o nim nie słyszał. I można było myśleć, że nic się nie zmieni...Aż tu nagle pewnego razu wpadła mi w ręce ulotka, której treść brzmiała: „Ukraińskie środy! 15% zniżki na wszystkie potrawy ukraińskie z karty menu!” I właśnie wtedy okazało się, że jednak rewanż będzie! Warszawska restauracja „Przystanek Podwale 5”, serwuje dania kuchni polsko-ukraińskiej, więc znajdziemy w menu elementy kijowskie, lwowskie, huculskie...czyli okopconą słoninę, żarkoje, różnego rodzaju pierogi, placki, czebureki, naleśniki itd. Jednak w ukraińskim kulinarnym kociołku wśród dużej ilości potraw popularnych już nad Wisłą, trafiają się również prawdziwe wynalazki. Czy może ktoś z Was słyszał o „torcie wątróbkowym”, a może komuś poszczęściło się, by go jeść? Dla mnie ta popularna ukraińska potrawa jest naprawdę OK! Więc, żeby był jakiś pożytek z tego felietonu, poniżej podaję przepis na to ekstrawaganckie danie.

Po pierwsze należy przygotować: 0,5 kg wątróbki (jakiejkolwiek, ale najlepsza kurza, indycza i cielęca), 200 ml mleka, 20 dkg mąki, 3 jajka surowe + 1 jajko na twardo, przyprawy (sól, pieprz), olej, słoik majonezu (ok. 300 ml), 3 ząbki czosnku i zielona pietruszka lub koperek...

Nie jest to przepis na mumię, więc chyba w miarę szybko można się uwinąć z przygotowaniem jej. W pierwszej kolejności mieszamy surowe jajka z mlekiem i mąką. Dodajemy zmieloną na maszynce wątróbkę i dokładnie mieszamy, przyprawiając solą i pieprzem. Masa powinna rozpływać się na patelni. Na polanej niewielką ilością oleju patelni smażymy placki o średnicy 18-20 cm podsmażając je z obu stron. Oczywiście co jakiś czas należy uzupełniać olej. Z reguły torty przygotowuje się na zimno, więc i w tym wypadku usmażone placki muszą wystygnąć. Dalej mieszamy majone z czosnkiem i smarujemy tą masą każdy placek, układając poszczególne warstwy w tort. Na górze też smarujemy masą majonezową i posypujemy startym jajkiem na twardo i odrobiną zieleniny. Tort trzeba schować do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Smacznego!

Nie wiem, czy komuś będzie chciało się robić ten tort samemu, więc po prostu proponuję przejść się na gotowe danie do restauracji „Przystanek Podwale 5”. W restauracji jest możliwość oglądania transmisji meczów, więc tylko czekam, kiedy będzie jakaś białorusko-ukraińska sportowa konfrontacja, by zaprosić tam kolegę – wielbiciela wszystkiego, co białoruskie. Oczywiście ja stawiam na reprezentację Ukrainy i już z góry zakładam, że przy torcie będę świętował zwycięstwo żowto-błakytnych.


Paweł Łoza