Wrzucanie nas wszystkich, osób z Ameryki Południowej i Środkowej, do jednego worka to decyzja zdecydowanie zbyt pochopna. W rzeczywistości istnieje wiele czynników, które sprawiają, że jesteśmy czasem subtelnie różni a niekiedy zupełnie odmienni. A tymczasem prawda jest taka, że w Polsce istnieją stereotypy o Latynosach. Ci, którzy nas dobrze nie znają myślą, że osoby z krajów tak od siebie oddalonych jak Meksyk czy Peru, Argentyna czy Kuba powinny zachowywać się tak samo. Stereotypy funkcjonują także w wypadku mieszkańców innych kontynentów, na przykład Afrykanów czy Azjatów. Nie chcę przez to powiedzieć, że to wina Polaków, że nie potrafią odróżniać jednych nacji od drugich, bo ja sam wiem bardzo mało o innych kulturach poza latynoskimi czy europejskimi. 
Ja sam mam problemy z rozróżnianiem Azjatów z różnych krajów i nie jestem pewien, czy wszyscy oni powinni zachowywać się w ten sam sposób. To, czego jestem pewien, to to że między Azjatami też istnieją duże różnice i mieszkańcom tego kontynentu nie podoba się, gdy ktoś generalizuje ich wszystkich jako „Chińczyków”, kiedy w rzeczywistości pochodzą z Wietnamu czy Japonii. Dla mnie trudność w zrozumieniu ludzi pochodzących z Azji jest tym większa, że język jest barierą trudną do przełamania. I niestety nie mam przyjaciół z Azji, którzy mogliby mi pomóc w lepszym poznaniu kultury tego kontynentu. Tymczasem stereotypy są silnie zakorzenione. Jeszcze kilka lat temu bardzo łatwo było łączyć ludzi z Azji z gastronomią i sprzedażą produktów, takich jak ubrania, po bardzo niskich cenach. Teraz, jak wskazuje moje osobiste doświadczenie, można zobaczyć wielu Azjatów w dobrych centrach handlowych. Wtapiają się oni w polskie społeczeństwo i konsumują te same produkty, co Polacy. To coś, co dzieje się od niedawana i jest bardziej widoczne w Warszawie niż w innych miastach. 
Że tak silne są stereotypy? W Peru tradycyjnie myślano, że każdy Niemiec, który odwiedzał Peru musiał być naukowcem. „Gringo” ze Stanów Zjednoczonych był „turystą w krótkich spodenkach i aparatem fotograficznym zawieszonym na szyi”. Każdy Hiszpan jest łączony z duchowieństwem. Są inne narody, których członków nazywa się „oszustami”, „głupimi” czy „antypatycznymi”. Oczywiście wszystko to jest bardzo ogólne i zgodne z silnymi stereotypami.
Wracając do wątku Latynosów, pamiętam że widziałem kiedyś w polskiej telewizji pewien film. Chociaż nie pamiętam jego tytułu, pamiętam sceny, które miały miejsce w państwie, którym zapewne miał być Meksyk, bo krajobraz i sombrera na to wskazywały, chociaż ludzie mówili po włosku a nie po hiszpańsku a domniemani kolonizatorzy nosili swoje rzeczy na grzbietach camelidos, gatunku lam typowego dla południowoamerykańskich Andów. Ta scena utkwiła w mojej pamięci jako wielki nonsens, w którym nie ma żadnego elementu kultury czy natury, który przynależałby do jakiegoś konkretnego państwa.
Jako osoba z Ameryki Południowej nie mam na celu krytykować Polaków za nieznajomość różnic między Latynosami. Celem napisania tego artykułu, było sprawienie by czytelnik miał choćby niewielkie pojęcie o tym, w czym my, Latynosi, jesteśmy do siebie podobni a czym się od siebie różnimy. Zacznijmy od słowa „Latynos”. Generalnie nazywa się Latynosem każdą osobę, która urodziła się na kontynencie amerykańskim, bez względu na to czy miało to miejsce w Ameryce Południowej, Centralnej czy Północnej (Meksyk), których językiem ojczystym jest hiszpański. I w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że jest jeden duży wyjątek: Brazylia, w niej bowiem mówi się po portugalsku. 
Co przychodzi na myśl, gdy mówi się o Latynosach? Jaki obraz pojawia się w głowie? Być może ktoś w wielkim sombrero, piękna mulatka tańcząca salsę, albo atrakcyjny młodzieniec tańczący tango. Być może Peruwiańczyk grający na flecie? Albo przychodzi ochota napić się dobrej kawy czy yerba mate? A może dobrego rumu czy tequili? To dużo różnych rzeczy, czyż nie? Gdybym postanowił opisać z detalami każdy element z każdego kraju możliwe, że powstał by z tego nie felieton a książka. Gdy przychodzi do rozróżniania krajów latynoamerykańskich łatwiejszym sposobem jest przyjrzenie się zamieszkującej je ludności, co ma związek z historią. Jak być może Państwo wiedzą, były dwa wielkie imperia: jedno w Meksyku, azteckie, a drugie, inkaskie, w Peru. Ale między Meksykiem a Peru jest odległość około 4500 kilometrów w linii prostej. A zatem co było pomiędzy nimi? Były niewielkie osady indiańskie i małe cywilizacje, które nie miały w rzeczywistości takiego znaczenia jak dwa największe imperia Ameryki. Jako że są one spadkobiercami tych imperiów kultura tych państw jest bardziej czysta, jest w niej bowiem niewiele elementów obcych. Tak więc, kraje andyjskie takie jak Peru. Boliwia i Ekwador, mają wiele wspólnego. Mają swoje typowe tańce andyjskie i wspólny język: quechua, język inków. Człowiek Andów jest w porównaniu z innymi nacjami osobą bardziej poważną, a niekiedy nawet melancholijną. Pokazuje on to w swoich pięknych andyjskich melodiach. Ale jest też dosyć przywiązany do świata natury. 
Istnieją narody z Południa, takie jak na przykład Chile czy Argentyna, w których ludność składa się z białych imigrantów pochodzących z Europy, szczególnie z Włoch, Niemiec czy Anglii. Jaki jest Latynos z tych okolic? Zaczynając od wyglądu zewnętrznego ma więcej cech fizycznych białych ludzi, jest bardzo przywiązany do czytelnictwa i generalnie wysławia się bardzo dobrze po hiszpańsku. To znakomity rozmówca. Temperatura w tych krajach jest natomiast niższa niż w innych państwach latynoamerykańskich. 
Dalej mamy narody rejonu Karaibów, gdzie występuje duża mieszanka krwi i gdzie ważną rolę odgrywają wpływy afrykańskie. To tutaj, jak sądzę, tworzy się stereotyp typowego Latynosa, tancerza salsy, romantyka, człowieka radosnego, który nie martwi się zbytnio o daleką przyszłość tylko korzysta z każdej chwili. Produkcje z Hollywood tylko umocniły ten obraz. 
Czy to oznacza, że nigdy nie zobaczymy Peruwiańczyka czy Ekwadorczyka tańczącego salsę, czy białego Argentyńczyka grającego na andyjskiej fletni albo Kubańczyka, który nie umie tańczyć i siedzi przy stoliku z kawą i rozmawia o ważnych tematach politycznych? Oczywiście, że nie. Istnieje takie powiedzenie, które mówi, że każdy człowiek to odrębny świat. Jeśli chcecie nawiązać przyjaźń z jakimś Latynosem czy Latynoską najlepiej będzie nie kierować się stereotypami tylko poznać, jaka dana osoba jest naprawdę. Na pewno będzie to zaskakujące. Ja sam byłem pod wielkim wrażeniem osób różnych nacji świata, które okazywały się dużo sympatyczniejsze niż myślałem.
 
Opracował: Grecco Calderon Chavez - Peru
AUTOR: Grecco Calderon Chavez - Peru
Tłumaczyła: Aleksandra Michalczewska