Pierwsze pytanie, które zadają mi osoby pochodzenia żydowskiego po przyjeździe do Polski, brzmi: „czy w Polsce żyją jeszcze jacyś Żydzi?”. To niesamowite, ale od czasów końca II wojny światowej aż do teraz istnieje przekonanie, że Polska jest jednym wielkim żydowskim cmentarzem i że jedynym powodem, dla którego warto tu przyjechać, jest „odwiedzenie Auschwitz”.
Nie ukrywam, że lubię bardzo ten widok zaskoczenia na twarzach, kiedy odpowiadam „owszem, jest nas niewielu ale mamy się bardzo dobrze”. "Co znaczy dobrze?", brzmi następne pytanie. W końcu kolejnym, niezwykle silnym stereotypem istniejącym do dziś w Stanach Zjednoczonych i Izraelu jest przekonanie, że praktycznie wszyscy Polacy są antysemitami. A jednak…powstał w Warszawie jeden z najwspanialszych pod względem architektonicznym budynków przeznaczony na Muzeum Historii Żydów Polskich. Powstają wciąż nowe ruchy religijne (oprócz synagogi ortodoksyjnej istnieje w Warszawie Centrum Społeczności Postępowej - Ec Chaim, oraz synagoga Chasydów - Chabad Lubawicz), gmina żydowska wciąż bardzo dobrze prosperuje, a ostatnio miałam przyjemność uczestniczenia w otwarciu JCC (Jewish Community Center), czyli Centrum Społeczności Żydowskiej. Poza tym miasto organizuje wiele festiwali promujących kulturę żydowską (z festiwalem Singera na czele), wystaw (Żydowski Instytut Historyczny), koncertów i innych imprez tematycznych. Można by powiedzieć, że żydowska Warszawa „ożywa”, co sprawia radość nie tylko osobom o żydowskich korzeniach. Odbywając kursy w Organizacji Taubego, która zajmuje się promowaniem dziedzictwa żydowskiego w Polsce, nauczyłam się, że osobom będącym pierwszy raz w kraju, z którego najprawdopodobniej pochodzili ich przodkowie  (około 80 % Żydów amerykańskich i 50% Żydów izraelskich ma polskie korzenie) należy nie tylko pokazywać teren getta, fragment muru, czy jedyną ocalałą synagogę, ale przede wszystkim opowiedzieć o społeczności żydowskiej dzisiaj. Żywej i rozwijającej skrzydła swojej wspaniałej kultury. Opowiadać o wspólnym uczestniczeniu w żydowskich świętach, zarówno Żydów jak i Polaków.  
 
Oczywiście w porównaniu z liczbą Żydów żyjących w Polsce przed wojną (około 3 milionów 300 tysięcy) dziś jest nas niewiele i nie ma co liczyć na to, że kiedykolwiek liczba ta znacząco się powiększy. Podczas spisu powszechnego przeprowadzonego w Polsce w 2002 roku jedynie 1100 polskich obywateli określiło swoją narodowość jako żydowską. Jednak właśnie z powodu takich „warunków” każdy Żyd z tak zwanego „trzeciego pokolenia” (tzn. taki, którego przynajmniej jedno z dziadków przeżyło Zagładę) czuję niezwykłą misję powrotu do kultury bądź religii swoich przodków. W Nowym Jorku jedna osoba, która odkryła swoje żydowskie korzenie i chce zacząć się udzielać w życiu żydowskiej społeczności nie jest niczym szczególnym ani nadzwyczaj cennym. To po prostu kolejny członek gminy, czy synagogi. W Polsce natomiast, a zwłaszcza w stolicy, taka osoba jest niezwykle cenna właśnie dlatego, że jest nas bardzo mało. W końcu nawet do odmówienia tradycyjnych modlitw potrzebne jest kworum dziesięciu mężczyzn (tzw. minjan).
 
Kiedyś Żydzi stanowili największą mniejszość w Polsce (nazywani byli w dawnych czasach odrębnym stanem ze względu na ilość mieszkańców i odrębne prawa). Dzisiaj jest to po prostu „mała mniejszość”. Co nie znaczy, że słaba. I mamy to szczęście, że w Warszawie pomiędzy wszystkimi placówkami, zarówno religijnymi jak i świeckimi (kulturalnymi), istnieje bardzo dobre porozumienie. Dzięki tej współpracy powstają niesamowite pomysły i projekty. Życie żydowskie w Warszawie może nie jest widoczne na zewnątrz, ale naprawdę kwitnie. Zupełnie jak nasze muzeum (MHŻP), które nie posiada jeszcze wystawy głównej, ale stale organizuje  spotkania, wykłady, projekcje filmów, koncerty itp. Jest żywe i otwarte dla wszystkich chętnych, którzy chcą chociaż przez chwilę przypomnieć sobie, jak bardzo kultura żydowska i polska inspirowały się nawzajem i jak długo (przeszło 1000 lat) Polacy i Żydzi tworzyli wspólną historię. Nie jest tak jak przed, ale Żydzi, choć w niewielkiej liczbie, wrócili. I było też wielu takich, którzy nigdy z kraju nie wyjechali. To właśnie oni stanowią przyszłość i dowód na to, że żydowski świat w Polsce nadal istnieje i że warto choć raz go „odwiedzić”.  
 
Jeszcze kilkanaście lat temu ideologią  programu o nazwie „Birthright” (zapewniającego osobom do 26 roku życia i posiadającym żydowskie korzenie darmowy wyjazd i pobyt w Izraelu) było przekonanie polskich Żydów do emigracji i opuszczenia Polski. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Wiele organizacji zarówno w Izraelu, jak i w Stanach Zjednoczonych zgadzaja się co do tego, że życie żydowskie w Polsce należy odbudować i że Żydzi są tu bardzo potrzebni. Nadal istnieje możliwość wyjazdu i pobytu w „Ziemi Obiecanej”, jednak porzucone zostało syjonistyczne w swojej ideologii przekonanie, że Żydów z Polski należy jak najszybciej „zabrać” aby mogli przetrwać. Powstało natomiast nowe zjawisko, a mianowicie emigracja Żydów do Polski. Coraz silniejsza staje się bowiem świadomość tego, że to właśnie Polska jest kolebką aszkenazyjskiej kultury, oraz miejscem, w którym przodkowie większości młodych Żydów na świecie żyli przez setki lat. Bardzo cieszy mnie, że coraz więcej się o tym mówi w kraju i za granicą, i że Żydzi amerykańscy jak i izraelscy znajdują tutaj wiele powodów do tego, by tu pozostać i pomagać w budowaniu żydowskiej kultury i podtrzymywaniu tradycji.            


Magdalena Lindner