Dawniej Polska kojarzyła się Gruzinom z Mickiewiczem – bo jego imię nosi długa ulica w Tbilisi – a ponadto z „Seksmisją”, Panem Kleksem oraz Bolkiem i Lolkiem. Teraz kojarzy się przede wszystkim z pomocą w zatrzymaniu wojny z Rosją. Polska jest dla Gruzji jak siostra, Polacy dla Gruzinów – jak bracia.

Ludność Gruzji wynosi bez mała 5 mln osób. Kraj ma 69,7 tys. km kwadratowych, z czego dwie trzecie zajmują góry. W sumie w Gruzji mieszkają przedstawiciele blisko 70 narodowości. W jednej z dzielnic Tbilisi prawie tuż obok siebie stoją: gruziński kościół, rosyjska cerkiew, synagoga i meczet, co świadczy o tym, że Gruzja to kraj wielokulturowy. Legenda o Gruzji

Oto popularna legenda o Gruzji, przekazywana z pokolenia na pokolenie, opowiadana w trakcie uczt przez Tamadę (mistrza ceremonii o randze pastora):

Dawno, dawno temu, Pan Bóg dzielił świat między stworzone przez siebie narody. Wszystkie ludy ustawiły się w długiej kolejce, a każdy z nich otrzymał własny kawałek ziemi: jeden pustynię i morze, inny góry i wodospady, kolejny – równiny i stepy. Żaden jednak nie dostał wszystkiego po trochu. Trwało to tak długo, że zdawało się iż każdy naród otrzymał mniejszy lub większy fragment świata. Zmęczony Bóg odpoczywał po ciężkiej pracy, gdy nagle usłyszał dochodzący z oddali piękny śpiew. Poszedł więc w kierunku źródła tego głosu i spotkał świętujących Gruzinów.– Cóż wy tu robicie? – zapytał. – Skąd wasza radość? Dziś rozdzieliłem przecież wszystkie ziemie świata i dla was nic już nie zostało. – Świętujemy dzień rozdawania ziemi – odrzekli jednogłośnie i zaczęli na nowo śpiewać hymny na cześć Pana. Bogu tak spodobała się ta odpowiedź, a jeszcze bardziej śpiew Gruzinów, że zechciał mieć ich blisko siebie, by zawsze słyszeć ich pieśni. Dał im więc kawałek swego rajskiego ogrodu. Może właśnie dlatego na terenie Gruzji znajdują się zarówno najwyższe góry Europy, jak i najpiękniejsze morze, ogromne pustynie, piękne lasy, kwitnące ogrody i obficie owocujące winnice. Wznieśmy toast za tych, którzy uważają swój kraj za fragment Raju, kochają go i cenią. Pijmy za Gruzję i za wszystkie kraje na całym świecie! Ostatnio pewien obcokrajowiec zapytał: – Dlaczego Gruzini pamiętają ten toast? Tamada odrzekł: – Bo byli na samym końcu kolejki.


Gruzini w Warszawie

Kontakty polsko-gruzińskie mają kilkuwiekową tradycję. Ponad 500 lat temu mnich Korneli zawitał do Krakowa, wysłany przez króla Kartlii Konstantyna z misją tworzenia koalicji antytureckiej. Kontakty między dwoma narodami ożywiły się później. W XVII w. podróżowali do Gruzji polscy kupcy, misjonarze i dyplomaci. Polacy chętnie się tu osiedlali, z kolei Gruzini, którzy pełnili nad Wisłą służbę wojskową, chętnie żenili się z Polkami. W XIX stuleciu zaś i Polacy i Gruzini zsyłani byli na Syberię za tę samą przewinę: walkę o niepodległość.

W 1921 roku Armia Czerwona zaatakowała Demokratyczną Republikę Gruzji, wskutek czego kraj utracił niepodległość. Gruzini zaczęli emigrować do innych państw, między innymi do Polski. W latach 1918-1924 konsulem gruzińskim w Polsce był Sergo Kuruliszwili, który po utracie przez Gruzję niepodległości stanął na czele aktywnie działającego Stowarzyszenia Gruzińsko-Polskiego. Kuruliszwili zginął zastrzelony 25 marca 1925 przy ul. Nowy Świat 26 w Warszawie.


Grzegorz Peradze - urodził się w 1899 r. w Kachetii we wschodniej Gruzji.

W 1931 r. złożył śluby zakonne, po czym w 1933 trafił do Polski, gdzie na Uniwersytecie Warszawskim objął stanowisko zastępcy profesora patrologii. Jednocześnie pełnił posługę w Kościele prawosławnym. We wrześniu 1939 r. pozostał w obleganej przez Niemców Warszawie, mimo że – jako obcokrajowiec – miał możliwość wyjazdu. W czasie wojny pomagał innym bez względu na ryzyko. W 1941 r. został aresztowany i przewieziony na Pawiak, a w 1942 r. zginął. Grzegorz Peradze został uznany za męczennika, co potwierdzają tablice pamiątkowe: na jednym z gmachów UW oraz na ścianie cerkwi św. Jana Klimaka w Warszawie. Niedawno – 14 września 2011 roku – na Wojskowych Powązkach w Warszawie odbyła się uroczystość poświęcona Irenie Schirtładze ps. „Irka”, córce kpt. pil. Arkadiusza Schirtładze, gruzińskiego oficera kontraktowego. Irena Schirtładze, 16 -letnia łączniczka batalionu „Parasol”, zginęła 14 września 1944 roku w czasie próby ratowania rannego dowódcy plutonu pchor. Wacława Dunin-Karwickiego ps. „Luty”. „Irka” została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Walecznych. Uroczystość na Wojskowych Powązkach przygotowała „Fundacja Nasza Solidarność” i na nowo odrodzona diaspora gruzińska. Aktualnie w Warszawie mieszka ok. 50 Gruzinów.


Pomoc dla Gruzji

„11 sierpnia 2008 roku gotowy projekt przedstawiłam Szefowi Kancelarii Prezydenta RP, a dzień później podczas wizyty Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi propozycja została przedstawiona stronie gruzińskiej. Prezydent zaprosił 300 gruzińskich dzieci do Polski”. Tak pisze pani Małgorzata Gosiewska, która z Panem Michałem Orzechowskim szefem komitetu „Word Solidarity” zawiozła 2 tiry pomocy w czasie wojny do Gruzji.

W 2008 roku w Ustrzykach Dolnych byłem jako wolontariusz i tłumacz. Widziałem na własne oczy wielką pomoc Polaków dla gruzińskich dzieci. Wszystkim serdeczne podziękowanie za wspieranie Gruzji i zaproszenie dzieci po wojnie do Polski. Każde miasto, które gościło nas było niesamowite, naprawdę, nie mogę wymienić wszystkich, bo było ich tak wiele, że boje się, że zapomnę któregoś z nich. Czuję wielki respekt do Polaków, jak wszyscy Gruzini, bo Polacy wiedzą co to jest wojna i pamiętają historię. Podobnie jak Gruzini.

Często Polacy pytają mnie jak się czuję po dziecięciu latach mieszkania w Polsce? W ostatnich latach doszedłem do pewnych wniosków. Moja dusza jest w Gruzji, ale serce bije w Polsce. Moją matką jest Gruzja, bo mnie urodziła, ale ojcem jest Polska bo mnie wychowuje. Gdy ostatnio byłem z polskimi przyjaciółmi w Gruzji, gospodarz wygłosił taki


Toast o Polsce i Polakach:

Dom pewnego młodzieńca zawsze pełen był kolegów, znajomych, krewnych i przyjaciół. Młodzian chętnie urządzał dla nich przyjęcia, na co ojciec patrzył nieco sceptycznie. Pewnego dnia młodzieniec poznał piękną i miłą dziewczynę. Pokochał ją, poprosił o rękę i z wielką ochotą został przyjęty. Nie pozostało nic innego, jak wyprawić wesele. Rozesłaniem zaproszeń do licznego grona synowskich przyjaciół obiecał zająć się ojciec. Nadszedł dzień wesela. Ogromny stół uginał się od wyszukanych potraw, ale – ku zdziwieniu młodej pary – na przyjęciu poza jednym przyjacielem i garścią krewnych pana młodego nikt się nie pojawił. Zdumiony i zasmucony młodzieniec pytał ojca: – Co mogło się stać? Dlaczego prawie nikt nie przyszedł? Czy zaproszenia na pewno zostały wysłane do wszystkich? – Tak – opowiedział tamten. – List ode mnie otrzymał każdy z twoich rzekomych przyjaciół. Zamiast zaproszenia na wesele, przesłałem im jednak wiadomość, że jesteś chory i że potrzebujesz finansowej pomocy w leczeniu oraz duchowego wsparcia. Teraz możesz być pewien, że ci, co razem z tobą siedzą za stołem, to prawdziwi przyjaciele. W 2008 roku, kiedy był początek wojny w Gruzji to Polacy jako pierwsi stanęli obok nas. Polska to jest kraj najbardziej podobny historią wojen do naszego kraju. To oni wspierali nas i my też staniemy obok naszych prawdziwych braci. Wypijmy zdrowie za prawdziwych przyjaciół!


Kuchnia gruzińska

Właściwie polska i gruzińska kuchnie mają wspólną cechę – opierają się w dużym stopniu na mięsie. Polska kuchnia jest bardziej delikatna w smaku, a Gruzini stawiają na mocne, intensywne smaki przypraw i dodatków. Chociaż muszę przyznać, że polskie ciasta i wypieki smakują mi zdecydowanie bardziej niż gruzińskie – ciężkie i sycące. To, czego można spróbować w restauracjach w Warszawie, to pewna reprezentacja, „flagowe okręty” gruzińskiego stołu. Możecie to potraktować jak zaproszenie do pełnej gamy smaków jakich możecie doświadczyć wybierając się na Kaukaz. W Gruzji wspólne posiłki stanowią cały ceremoniał, tu splata się przyjemność bycia z przyjaciółmi, kultura i tradycja. Dla Gruzinów kuchnia to nie tylko jedzenie, ale cała obrzędowość i tradycja biesiadna. Polacy są podobni do Gruzinów pod względem gościnności i zamiłowania do biesiady. My celebrujemy tradycję, jesteśmy do niej przywiązani. Polacy podobnie, zmienia się też trochę kultura polskiego stołu – coraz częściej zamiast mocnych alkoholi sięgają na przykład po wino. I to może połączyć nasze kultury. Myślę, że Polacy ze swoją otwartością będą czuć się miło poznając zwyczaje i smaki Gruzji.


Przepis na danie gruzińskie - Chinkali


Chinkali – potrawa stanowiąca samodzielny posiłek obiadowy. To rodzaj polskiego kołduna, ale większy rozmiarem i zamiast pływać w rosole, ma swój rosół w środku.

Oprócz umiejętności gotowania chinkali, ważna jest także technika jedzenia. O mistrzostwie może mówić dopiero ten, komu uda się zjeść chinkali nie wylewając ani kropli rosołu.

SKŁADNIKI

600g mąki, 300g cielęciny, 200g wieprzowiny, 200g cebuli, pieprz i sól do smaku, 200-300 ml bulion na kościach.

PRZYGOTOWANIE

Mąkę wsypać do rondla. Osoloną wodę zagotować i ostudzić. Dolewać powoli do mąki i ugniatać do otrzymania twardego ciasta. Odkroić kawałek ciasta i rozwałkować na grubość ok. 8 mm. Za pomocą szklanki wykroić z ciasta krążki. Mięso zmielić i wymieszać z pieprzem i posiekaną cebulą, dodać do tego bulion. Rozwałkować wykrojone krążki na placki o średnicy ok. 15 cm i grubości ok. 2-3 mm, posypując mąką. Mięso, cały czas mieszając, by bulion nie oddzielił się od farszu, nakładać łyżką na placki (po 1-1,5 łyżki stołowej na placek), brzegi ciasta należy odgiąć do góry za pomocą kciuka i palcem wskazującym wykonywać kolejne fałdy – po zrobieniu ok. 12 takich fałdek, powstałą sakwę należy zakręcić i zamknąć, a następnie włożyć do wrzątku. Mieszać delikatnie drewnianą łyżką, gotować 20 minut.

Chinkali je się chwytając za pozostały po fałdkach ogonek i odgryzając małe kawałki, tak, by nie wylał się ze środka gorący bulion.


Toast o języku gruzińskim

Drugiego dnia Pan Bóg rozdawał alfabety i języki – wcześniej wszystkie narody posługiwały się tą samą mową. Ludy ziemi znów stanęły w długiej kolejce. Gdy pod koniec dnia Stwórca darował ostatni język i przydzielił do niego alfabet, ponownie usłyszał piękny śpiew… Udał się ku jego źródłu i jak poprzednio napotkał Gruzinów. – Wczoraj poleciłem wam przyjść do mnie na czas – upomniał ich. – Wszystkie alfabety i języki rozdzieliłem już pomiędzy inne narody. Gruzini odrzekli: – Świętowaliśmy wczorajszy dzień i tworzyliśmy nowe hymny na Twoją cześć, Panie. Zechciej ich posłuchać! – i zaśpiewali chórem. Gruzińskie pieśni i teraz przypadły Stwórcy do serca. Powiedział: – Dobrze. Ujął mnie wasz śpiew, zatem przekażę wam język samego Boga. Odtąd zawsze będziecie porozumiewali się śpiewem. Następnie ujął ze swej głowy pukiel włosów i ofiarował im jako alfabet. Od tej pory swą śpiewną mowę Gruzini zapisują za pomocą „loczków Pana Boga”. Wznieśmy więc toast za wszystkie alfabety i języki świata – za mowę, która służy nam do wypowiadania myśli, emocji i uczuć, wyrażania radości i żalu, układania wierszy i spisywania historii przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Gruzini tworzą jeden z kilkunastu narodów o własnym, niepodobnym do żadnego innego i używanym wyłącznie przez dany lud języku. Język gruziński ma skomplikowaną gramatykę, którą tylko w niewielkiej mierze upraszcza brak podziału na rodzaj męski i rodzaj żeński. Niemało w nim wyrażeń mylących. Przykładowo: deda to matka, a mama – ojciec. Co więcej, swą śpiewną mowę Gruzini zapisują własnym, unikatowym pismem. Ich alfabet składa się z 33 liter, w tym 5 samogłosek i 28 spółgłosek. Pisze się z lewa na prawo, przy czym jedne litery zapisuje się nad linią, inne pod nią. Część liter pisze się z dołu do góry, część – w odwrotnym kierunku. Nie ma podziału na litery wielkie i małe, nawet w nazwach własnych. Ortografia jest prosta – zawsze pisze się tak, jak się słyszy.


O Gruzińskiej gościnności


Pewien Gruzin wyruszył w podróż dookoła świata. Okręt, którym płynął, zatonął jednak w czasie burzy. Spośród wszystkich pasażerów uratował się tylko nasz bohater, który odtąd dryfował po oceanie na kawałku belki. W pewnym momencie ów Gruzin zobaczył, że w jego kierunku płynie jakiś człowiek – najwyraźniej drugi uratowany rozbitek. Gdy ten wreszcie dopłynął do naszego bohatera, radość obu wydawała się bezbrzeżna. Nagle Gruzin zaczął jednak płakać.

- Czemu płaczesz? Co się stało? – zapytał drugi rozbitek. A Gruzin odpowiedział:

- Na środku bezkresnego oceanu trafił mi się gość, a ja nie mam czym go przyjąć!

Tacy są właśnie Gruzini.


Autor: Giorgi Maglakelidze



W Warszawie można poznać smak Gruzji w restauracjach:
Gaumarjos www.gaumarjos.pl
Mała Gruzja www.mala-gruzja.pl
Tbilisi www.tbilisi.waw.pl
Kindzmarauli www.kindzmarauli.pl
Bar Argo, ul. Piwna 46

Oraz sklepach z winem:
Wina na widoku, ul. Widok 16
Tbilisi, ul. Grzybowska 3
Kindzmarauli Marani, Wiertnicza 143
Winiarnia Tbilisi, ul. Chmielna 11
Tamada, ul. Wilanowska 14

Polecane strony internetowe:
www.kaukaz.pl
www.kaukaz.net
www.beskresy.pl
www.marani.com.pl
www.nana-burduli.eu
www.gruzinski.com
www.gruzja.pl
www.gef.org.pl

Książki: Toast za Przodków W.Górecki; /
Gaumarjos. Opowieści z Gruzji. A.Dziewit-Meller, M.Meller;
materiały o G.Peradze z Pro Georgia.