Czy znajdę moją Szwecję w Warszawie? Jeszcze kilka lat temu miałem poważny dylemat, czy nie wracać do Sztokholmu. W Warszawie brakowało mi szwedzkości, czegoś, co pozwoliłoby mi poczuć skandynawski klimat, nastrój, ale przede wszystkim poobcować ze szwedzką kulturą. Tak, wiem, wiem – IKEA.
Oaza szwedzkości, z całym wachlarzem skandynawskich różności, piernikami, kuleczkami mięsnymi, hot-dogami za złotówkę i szwedzkim designem. Owszem, miło w zimową niedzielę wizytą w IKEi ukoić nostalgiczne uczucia tęsknoty za ojczyzną, ale ciężko nazwać to kulturą, mimo najlepszych chęci. Razem ze szwedzkimi towarzyszami niedoli często narzekaliśmy na brak „szwedzkich” wydarzeń, spotkań, imprez.W Warszawie jednak trzeba trochę poszperać, żeby odnaleźć więcej Szwecji. Powoli, powoli, ale ovdnajduję moją Szwecję, nie na Północy, a w samym sercu Europy. IKEA jak stała, tak stoi, przybywa jednak coraz więcej miejsc, w których dzieją się ciekawe rzeczy i ludzi, dla których krzewienie kultury szwedzkiej nie jest smutnym obowiązkiem. Tak, tak, są wśród nich prawdziwi pasjonaci.


FILM
Nadal wśród przeglądów i pokazów króluje Bergman, ale docierają do Warszawy również filmy młodych szwedzkich reżyserów. Ciekawie wygląda oferta warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, w siedzibie której organizowane są przeglądy filmów szwedzkich, po których można sobie o filmie porozmawiać z ludźmi, którzy wiedzę o Bergmanie i jego rodakach mają w małym palcu. Niedawno cykl pokazów filmów Bergmana (znów!) zakończył stołeczny Traffic, więc dzieje się, dzieje...


MUZYKA
I tu więcej możliwości, żeby posłuchać muzyki z Północy. W kwietniu gościła w Warszawie Nina Persson (A Camp, The Cardigans), wcześniej mieliśmy okazję posłuchać Air France, którzy przygotowali specjalny set didżejski, a pod koniec zeszłego roku w Jadłodajni Filozoficznej koncertowały dziewczyny z göteborskiej grupy Audrey. Regularnie tu bywa Basshunter, a tydzień temu temu niżej podpisany szalał przy hitach w klimacie lat 90. w Stodole na koncercie byłego muzyka Roxette, Pera Gessle. 7 maja w Warszawskiej Filharmonii będzie możliwość posłuchania kwintetu Gotlands Blasarkvintet. Muzycy, występujący w ramach XVI Festiwalu Probalitica uraczą nas brzmieniem dęciaków prosto z Gotlandii.


OFICJALNE PRZEDSTAWICIELSTWA I ORGANIZACJE
Ambasada. Polsko-Szwedzka Izba Gospodarcza. Towarzystwo Polsko-Szwedzkie. Exportrådet (Rada Eksportu). A ostatnio także Koło Kultury Skandynawskiej, które istnieje dzięki grupie zapaleńców z warszawskiej SWPS. Młode pokolenie wzięło na warsztat nie tylko literaturę, film, sztukę, ale także stara się lepiej poznać inną stronę duszy Wikingów organizując pikniki, na których można po szwedzku pogadać, pograć w tradycyjne gry i podumać nad różnicami między mentalnością szwedzką a polską. Wyżej wspomniane organizacje zajmują się też kontaktami biznesowymi, co pozwala naszym krajom się jeszcze bardziej zbliżyć i zintegrować gospodarczo – co zresztą jest słuszne, biorąc pod uwagę bliskość geograficzną krajów.


JĘZYK
Coraz więcej jest chętnych na naukę szwedzkiego, nie tylko ze względu na możliwość znalezienia pracy w mojej ojczyźnie. Duża część uczestniczących w lektoratach deklaruje z niczym niezmąconą pewnością, że Szwecja, szwedzki i wszystko, co z tym krajem związane to ich pasja od maleńkości. Słyszałem ,że wielu Polaków w latach 80 i 90 znalazło swoją Arkadię w Irlandii, a po rozczarowaniach przy garnkach w irlandzkim pubie przenieśli ją do Szwecji. Oby się nie rozczarowali ;-) Niestety, szkół językowych, które w ofercie mają język szwedzki jest w Warszawie jak na lekarstwo. Podobno jednak jest lepiej niż parę lat temu.


KUBB
Inną ciekawą aktywnością jest niezwykle popularna w Szwecji gra „kubb”. Znana także w innych częściach Europy, od jakiegoś czasu zyskuje zwolenników także w Polsce. Kubb według legend było już rozrywką za czasów wikińskich. Jest to gra zespołowa, której uczestnicy, podzieleni na dwie rywalizujące ze sobą drużyny, rzucają na zmianę drewnianymi pałeczkami tak, aby strącić wszystkie klocki przeciwnika, a następnie stojącego w środku pola króla. W Warszawie grupa chętnych zebrała się ostatnio na Kępie Potockiej, co zobaczyć można „na załączonym obrazku”.


To wszystko cieszy. Trochę tego nadal mało, a przede wszystkim zbyt mało się o tym mówi. O tym, co się dzieję nadal dowiaduję się od znajomych, gdzieś, ktoś, kiedyś słyszał, że coś ma być. Po koncercie Pera Gessle zostałem z kumplem chwilę dłużej. Oficjalnie na piwo, faktycznie miałem nadzieję na zdobycie autografu moich idoli sprzed 15 lat. Zamieniłem słowo z basistą. Był szczerze zdziwiony, gdy na jego pytanie o to, co ja - Szwed - robię w Warszawie, odpowiedziałem że robię to samo co w Szwecji: pracuję, uczę się, spotykam znajomych. A na kolejne pytanie: No, ale chyba wracasz niedługo do ojczyzny? odpowiedziałem: Nie, no co ty! Tu jest świetnie.


Tekst: Martin Nilsson, Warszawa, czerwiec 2009

Tekst pochodzi ze szwedzkiej edycji gazetki Kontynent Warszawa, którą w formie elektronicznej można podbrać [ tutaj ]