Podobno co setny warszawiak jest Wietnamczykiem.
Owszem, nieznana jest dokładna liczba mieszkańców Warszawy pochodzenia wietnamskiego (przecież nie prowadzi się masowo testu DNA!), ale jest to znacząca liczba. A początek był skromny; garść studentów wietnamskich ożeniła się z Polkami (i z Polakami, rzecz prawie jasna). Założyli Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wietnamczyków w Polsce, które przez pewien czas miało siedzibę w restauracji Bong Sen na Poznańskiej 12. Jest to pierwsza restauracja z kuchnią wietnamską w Warszawie. Smak Dalekiego Wschodu w centrum Warszawy na koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, co za egzotyka! Być może znajdowała się w tej restauracji książka skarg i wniosków, nie jestem pewien, ale jeżeli nie byliście to poczytajcie. Oto recenzje XXI wieku, czyli internetowe: Wystrój nieco tandetny, pan w szatni i kelnerki wzbudzają skojarzenia z PRL-em, ale mimo to jest bardzo miło. Jedzenie wyśmienite, polecam kurczaka po wietnamsku - świetnie przyprawiony; Doskonała obsługa. Fantastyczne krewetki i stek Henryk IV. Uwaga na jednego z kucharzy bo lubi gotować bardzo ostro.
Tak więc pierwszą restaurację wietnamską otwarto w Warszawie w ubiegłym wieku. I Bong Sen jest najstarszą restauracją wietnamską w Polsce, natomiast najstarszą organizacją wietnamską w Polsce jest wymieniane wyżej Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Wietnamczyków, powstałe w 1986 roku. Jego długoletnim prezesem był i jest Tran Anh Tuan, który ukończył Uniwersytet Warszawski w 1983 roku. Ożeniony z Polką po studiach pozostawał w Polsce, pracował tam i ówgdzie, ale w końcu prowadził własną restaurację , restaurację Dong Nam niedaleko placu Konstytucji. Adres Marszałkowska 45 stał się miejscem wietnamskich wesel, spotkań towarzyskich, wietnamskiego balu noworocznego i… galerii sztuki! Albowiem jedną z sali pan Tuan przeznaczał na wystawę obrazów, fotografii, dzieł artystów z Wietnamu i innych krajów Dalekiego Wschodu. I właśnie za te „poboczne” działanie pan Truong Anh Tuan dostał Order Zasłużonego Działacza Kultury od ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zostaw miejsce na kulturę, oto hasło epoki konsumpcyjnej! I tak dni i lata mijają bogobojnie, aż pan Tuan sprowadził do Warszawy piękne tajskie kucharki. Zakochał się w jednej z nich i Dong Nam staje się Tajskim Centrum Sztuki… nie tylko Kulinarnej! Bądźmy wielokulturowymi kosmopolitami, Globalna Wioska zbliża się do Warszawy szybkimi krokami!
Tak jak Truong Anh Tuan, Bui Ngoc Hai był studentem wietnamskim na polskiej uczelni. Ale nie tylko studiował, prowadził zajęcia jako jeden z pierwszych instruktorów… chińskiej sztuki walki w Polsce. Za to nie dostał orderu, dostał natomiast od władzy wietnamskiej zakaz dalszego studiowania i nakaz powrotu do kraju. Schował się u działaczy polskiej opozycji demokratycznej. Jedna z działaczek „Solidarności” tak skutecznie go ukrywała, że w końcu wydała… nie! nie jego, ale własną córkę… za mąż właśnie za niego. Ponad 20 osób było świadkami ich ślubu, bo przecież nie miał paszportu ani innych dokumentów tożsamości. Małżeństwo w ten sposób było zalegalizowane… Jako młode małżeństwo wyemigrowali w roku 1982 do Francji. Tam Bui Ngoc Hai otworzył szkołę Wu Shu i zdobył kolejno mistrzostwo Francji i Europy w Wu Shu i Tai Chi Chuan. W roku 1996 razem z żoną i dwiema córkami wrócili do Polski na stałe. I odkąd skutecznie promuje, trenuje chińskie sztuki walki w naszej stolicy zaniedbując narodowe Viet Vo Dao. W ten sposób wietnamskie sztuki walki zaprezentowane, rozpowszechnione w Polsce są przez samych rodowitych Polaków!
Ale Nam, bo tak Bui Ngoc Hai jest znany szerokiej rzeszy miłośników, żyje nie tylko z trenowania wschodnich sztuk walki. Grywa w teatrze i serialach telewizyjnych. Hung, grany przez niego w „Królach Śródmieścia” to zabawny kucharz a zarazem właściciel baru wietnamskiego, „boleśnie przeżywający los emigrantów z Dalekiego Wschodu”. Tak jak Nam, serialowy Hung uwielbia ćwiczyć Tai Chi i daje blokersom z sąsiedztwa niejedną lekcję sztuk walki! Pracuje w barze od świtu do nocy, niczego wielkiego nie dorobił się jeszcze. To Wy, drodzy bywalcy salonów, klubów, barów i restauracji! Możecie mu pomóc. Głosujcie na „Królów Śródmieścia” a Hung w dalszych odcinkach będzie miał szansę otworzyć własną szkołę Wu Shu. Zadanie będzie miał ułatwione, albowiem Thinh, jego serialowy kuzyn a grany przez piszącego te słowa, jest zaradnym przedsiębiorcą, posiadającym własną firmę „sprzątającą”. No cóż, ktoś musi sprzątać, aby ktoś inny miał czyste sumienie!
Mowa cały czas o studentach wietnamskich, a gdzie studentki – Wietnamki? Otóż już w latach pięćdziesiątych (rzecz jasna ubiegłego stulecia) pierwsze studentki wietnamskie zaczęły studia w Polsce i zaczęły wychodzić za mąż za Polaków. Odsetek studentek wietnamskich, które wyszły za mąż za Polaka i pozostawały w Polsce, był tak duży, że zaprzestano wysyłać studentki do Polski. Przez długi czas studiowali w Polsce sami Wietnamczycy (podkreślmy – sami mężczyźni!). Dlatego min. Le Hoa, wydawca w latach 2003-2004 polskiego Progresiff – miesięcznika ponoć nie tylko dla studentów – studiowała w Bułgarii. Tam wyszła za mąż, a jakże, za Polaka pracującego wówczas w Bułgarii. Ach kochliwe te nasze narody! I te Wietnamki - studentki, zawsze osiągają to czego chcą! Najwięcej witaminki mają polskie chłopaki, chciałoby się rzec!
No ale nie wszystkie małżeństwa wietnamskie muszą być polsko-wietnamskie! Sytuacja diametralnie się zmieniła po roku 1989. Społeczność wietnamska w Warszawie i w Polsce rośnie w oczach, jak na drożdżach. Można rzec, że nasi przedsiębiorczy rodacy dostali wędkę zamiast samych ryb. Nie dziwcie się, że w Warszawie działa Wietnamska Liga Piłki Nożnej, w skład której weszło osiem drużyn (tłuste lata) a teraz 5. Przy Hali Mera Wietnamska Liga Tenisu Ziemnego organizuje liczne turnieje, puchary rozdaje na lewo i na prawo. Powstania takiego stowarzyszenia jak Stowarzyszenia Wietnamczyków w Polsce „Solidarność i Przyjaźń” czy Centrum Kultury „Thang Long” to kwestia czasu (odpowiednio 1999 oraz 2003 roku). Centrum Kultury Thang Long to prywatna inicjatywa, znajduje się przy ul. Zamoyskiego 4, w pobliżu Stadionu Dziesięciolecia. W warunkach polowych, a ściślej prowizorycznych tworzono tam kawiarnię internetową, stoły pingpongowe, bilardowe, wypożyczalnię sukni ślubnych i strojów ludowych, miniaturowy teatr lalek dla jednego animatora a przede wszystkim kilka sal karaoke. Codziennie po południu Wietnamczycy po pracy na niedalekim bazarze przychodzą, namiętnie śpiewają wietnamskie i światowe przeboje. Reżyser Maciej Migas, kręcący film w nieczynnym barze w Centrum, nie mógł się nadziwić i mówił mi, że to narodowa rozgrywka! A niech sobie żartuje i ocenia po swojemu! Natomiast aktorzy z fundacji „Arteria” odkryli, że co Wietnamczyk to poeta. A ja, sądząc po występach swoich rodaków na weselach – własnych i cudzych, powiem, że co Wietnamka to piosenkarka!
Tekst: Ngô Văn Tưởng, grudzień 2006
Zespół Sen Trắng (Biały Lotos) na Street Party