Meksyk to kraj multi-kulturowy, kolorowy i pełen wesołych mieszkańców. Przynajmniej tak widzi go większość ludzi: miejsce, gdzie jedzenie jest ostre, są mariachis z sobrero i uśmiechające się kobiety w barwnych strojach. Postrzeganie kraju ucierpiało jednak z powodu fali przemocy i problemów z Carteles, które bombardują wiadomości w ostatnich latach i plamią obraz kraju. Ale w Meksyku jest jeszcze większy problem, zakorzeniony głęboko w społeczeństwie. Często niezauważalny, ale powodujący jeszcze więcej problemów, i w wielu wypadkach, powiększający te już istniejące. To rasizm, klasizm, i nieraz mieszanka obu. Problem, z powodu którego cierpi specyficzna grupa meksykańskiego społeczeństwa: Indianie.
Jeśli zagłębimy się w codzienne życie Meksykanów, możemy znaleźć wiele słów obrażających: o matce (chinga tu madre), o preferencji seksualnej (bardzo znany w mistrzostwie świata Puto), o akcencie, itd. Ale w tym wszystkim znajdzie się jedna obelga, która oprócz ironicznego wydźwięku, jest zawsze używana tylko po to, aby obrażać (w Meksyku jest możliwe używanie złych słów jako obraza i jako komplement). Nazywać kogoś „indio” jest ubliżające, i mówi się to w bardzo pogardliwym tonie.

Ale co to „indio”? Dosłownie, to osoba pochodząca z Indii; w rzeczywistości, to nazwa podana przez Kolumba dla mieszkańców Nowego Świata, ponieważ myślał, że trafił do Indii (jeszcze można znaleźć w książkach nazwę dla Ameryki „Wschodnie Indie”). Po podboju i wprowadzeniu nowego reżimu, nazwa „indio” została synonimem dla osoby dzikiej, bez edukacji, bez rozumu ani możliwości do myślenia. Osoby, która musiała, razem z jej duchem, być ratowana dla świetności Boga przez wyczerpującą pracę. Czasy wojny zmieniły trochę strukturę społeczeństwa, ale koncept i dyskryminacja zakorzeniły się w mentalności ludzi.

W naszych czasach nie jest możliwe używanie takiej nazwy, mówi się „indígena”, dlatego że wtedy możemy się odróżniać od nazwy używanej dla mieszkańców Indii, i wyrazić szacunek dla Indian w Meksyku. Mimo tego, słowo „indio” jest dalej używane jako obraza, a Indianie  wciąż są dyskryminowani przez Metysów. Nawet osoby u władzy, które mają ze cel polepszenie poziomu życia Indian, ponieważ są najniższą warstwą społeczną, wiele razy mówiły o tych ludziach obraźliwie, nazywając ich nieużytecznymi i niecywilizowanymi.

W wielu przypadkach to jest tylko zły dobór słów, które potrafią zmienić zwykły komentarz na obrazę dla całej społeczności. Ale takie komentarze słuchać często w Meksyku, i tam to nie są przypadki. Tyle raz słyszałem na ulicach „¡Eres un índio!” (Jesteś Indianinem) albo “Pinche indio” (Ty kurde Indianin) aby podkreślać że ktoś jest głupi i źle oceniony. Z drugiej strony, słowa to słowa, wielu z nas broniło słowa „putto” podczas mistrzostw, argumentując, że to jest część naszej kultury.

Problem polega nad tym, że Indianie są dalej najniższą warstwą społeczeństwa, są najbiedniejsi. Emigrują do większych miast, aby dalej żyć w biedzie, emigrują do Stanów, nie znając nawet dobrze hiszpańskiego, już nie mówiąc o angielskim. Grupy indiańskie są dalej ignorowane i zapomniane. Ostatni raz, kiedy byłem w Meksyku, odwiedziłem San Cristobal de las Casas, nazwany w wszystkich przewodnikach „Stolicą Indian w Meksyku”. Tam można znaleźć wiele grup Indian i posłuchać różnych języków indiańskich, pochodzących od Majów. Najczęściej w bocznych ulicach oczywiście; gdzie widać biedę, brud i brak zasobów. W samym centrum można spotkać wielu turystów, odwiedzić restauracje francuskie, angielskie, argentyńskie… i Indian, którzy wędrują po ulicach sprzedając bransoletki i rękodzieło.

Ktoś kiedyś mówił, że w Meksyku jesteśmy dumni naszej indiańskiej przeszłości, ale zapominamy o tych, którzy żyją teraz. Jesteśmy dumni naszego dziedzictwa jako Aztekowie, Majowie, Zapotekowie czy Mixtekowie, ale zapominamy, że te same grupy dalej żyją, często w najgorszych warunkach. A to nie czysta demagogia. Sam rząd meksykański opublikował badania w 2013 roku, gdzie stwierdzono, że Indianie mają mniejsze możliwości znalezienia pracy, albo uzyskania dobrej edukacji, w porównaniu z populacją Metysów. I to z powodu ich pochodzenia i języków, w których mówią.

Na szczęście istnieją grupy i ruchy, które walczą, aby polepszyć warunki życia tych społeczności. Mimo wszystko, po tylu latach trudnych i przykrych doświadczeń i problemów, wiele tych grup nie jest tak chętnych do współpracy. Ale prace, aby zachować tradycje i kultury naszych Indian dzięki muzyce, tańcu, religii i językowi, są bardzo ważne, by zachować naszą tożsamość. Trzeba brać pod uwagę jednak, że w tej tożsamości liczy się też wpływ innych kultur. Jak we wszystkim, nie możemy się zamykać zupełnie, bo zawsze można się uczyć od innych.

Rasizm jest ogólnie godny ubolewania, ale jak się dyskryminuje własne korzenie, to się staje raczej smutne. Wielu w moim kraju uważa, że te kultury i języki nie są godne podjęcia trudu, aby je zachować, ponieważ są już w trakcie umierania. Jednak myślę, że chociaż mamy patrzeć do przodu i w przyszłość, zawsze warto utrzymać wielokulturowość i różnorodność. Nawet natura tak robi. Trzeba walczyć za to, co mamy w naszych tradycjach, ale też integrować się z aktualnym środowiskiem. Dyskryminować Indian w Meksyku to jak dyskryminować własną matkę.


Vladimir Guzman