Dlatego kieruję ten tekst właśnie do nich – osób, które powinny być prawdziwie odpowiedzialne – nawet jeśli w jakimś stopniu odpowiedzialność ta spada także na lokalną społeczność – za dbanie o integrację, wielokulturowe zrozumienie oraz walkę z rasizmem i dyskryminacją rasową, bez względu na to, gdzie się znajdują. Kieruję ten tekst do nas, osób o ciemniejszej skórze, obcokrajowców, „tych Innych”.
Osiągnięcie w Polsce wielokulturowej harmonii jest tuż za rogiem. Nie mogę jednak zagwarantować, że droga do niego będzie łatwa. Zanim za ten róg dotrzemy, możemy potknąć się o poczucie należnych nam przywilejówczy protekcjonalny stosunek, który wielu z nas ma w odniesieniu do gospodarzy. Jeśli to nie zatrzyma nas przed postępem, zrobi to zapewne błędna interpretacja wynikająca z konformizmu, obojętności i braku działania. Osiągnięcie wielokulturowej harmonii w Polsce wymaga bowiem dużo więcej wysiłku od nas niż od kogokolwiek innego. Potrzebna nam jest globalna perspektywa, uważna obserwacja oraz ocena relacji społecznych w Polsce, bardziej wyrazista krytyka przesądów i stereotypów, rzeczowa, międzykulturowa analiza porównawcza, lepsze pojęcie fenomenu rasizmu i dyskryminacji rasowej, podstawy naukowe, głębsze zrozumienie i klasyfikacja danych statystycznych, empatia oraz trafniejsza terminologia. Czy na pewno to wszystko mamy? Podczas wielogodzinnych podróży z zespołem i obserwowania pięknych polskich krajobrazów, w których beznadziejnie się zakochałem, nie mogłem przestać myśleć o tym, o ile bogatsze stają się każdego dnia moje doświadczenia – nawet jeśli składają się na nie wydarzenia zarówno pozytywne, jak i negatywne. Dzisiaj, ponownie podróżując po Polsce swoim samochodem, wracam do tych myśli, starając się ująć je w słowa i przekazać prawdziwą miłość, jaką czuję w stosunku do polskiej kultury z wszystkimi jej ułomnościami.
Jestem Peruwiańczykiem, który w naturalny i oczywisty sposób ma swoje korzenie na ponad trzech kontynentach. Mimo wszystko, przez ostatnie 5 lat, które spędziłem w Warszawie, nigdy nie zabroniono mi kontaktu z kimkolwiek, ani wejścia do żadnego klubu, pubu, restauracji, sklepu czy innego prywatnego bądź publicznego miejsca wyłącznie ze względu na mój wygląd. Nawet policja nigdy nie zatrzymała mnie tylko dlatego, że pasowałem do profilu typowego przestępcy, z wyjątkiem odosobnionego przypadku, który przydarzył mi się w tym roku na lotnisku. Tymczasem wystarczyło tylko jedno wieczorne wyjście w Helsinkach, Bremie, Barcelonie czy innym europejskim mieście, żebym nie został poproszony o paszport i inne dokumenty, żebym nie został wpuszczony praktycznie do żadnego klubu czy żebym nie został publicznie obrażony i przesłuchany przez policję z błahego powodu. Będąc turystą lub mieszkając w danym kraju zupełnie tego nie rozumiałem. Jak więc to możliwe, że w ciągu ostatnich 5 lat nic podobnego nie przydarzyło mi się w Warszawie? Dlaczego miasta, w których imigranci o ciemniejszym kolorze skóry żyją w ciągłym napięciu i nieustannym poczuciu odmienności uważane są za bardziej tolerancyjne niż większość polskich miast?
Jest to kwestia pewnych wzorców, stygmatyzacji, które z czasem tworzą przesądy i stereotypy. Podczas gdy w Polsce bycie obcokrajowcem o wyraźnie innym wyglądzie jest czymś stosunkowo nowym, w większości miast, w których imigranci żyją od 50 lat, jest to już utrwalony wzorzec. Polacy nie tworzą stereotypów w mniejszym stopniu niż inne nacje. Polacy są po prostu w momencie przejściowym po tym, jak ich tożsamość została zaburzona w ostatnim stuleciu. Status quo Polski to sytuacja kraju, w którym wygląd może wciąż być kształtowany i zmieniany, ale w którym nie da się uniknąć tworzenia wzorców. Każdy człowiek i każde społeczeństwo może nieświadomie szufladkować innych na podstawie własnych doświadczeń i zebranych informacji. W ten sposób powstają stereotypy. Polska wciąż kieruje się przesądami, które, pod wpływem kontaktów z odmiennymi grupami ludzi, przekształcą się w stereotypy. Dlatego też opinia, jaką będą mieli o nas Polacy, zależy OD NAS.
Mieszkając w Warszawie często słyszę, że jeśli chcę naprawdę zobaczyć, jak wygląda nietolerancja, powinienem poznać skinheadów, kibiców piłkarskich czy samozwańczych “gangsterów,” lub że powinienem wybrać się do małego miasta. Gdy jeździłem po Polsce sam lub z zespołem odwiedziłem wystarczająco dużo małych miast, żeby zrozumieć przyczyny takiego myślenia. Na pierwszy plan wysuwał się wtedy zawsze strach lub ciekawość. Nigdy jednak nie zauważyłem obojętności. Pozostaje więc nam przełamać strach. Jak to zrobić? Tworząc atmosferę zaufania. Nawet jeśli wiele osób uważa, że sztuka jest tylko rozrywką, dobry koncert, podczas którego widownia jest zaangażowana i czuje się ważna, otwiera wiele drzwi. Po każdym występie większość osób patrzyła na mnie nie jak na egzotycznego Peruwiańczyka, ale jak na kogoś, kto robi takie same szalone rzeczy jak inni. Podobne metody harmonizacji mogą zostać zastosowane w większości kontekstów. Jeśli nie przyniosą one rezultatów, należy próbować aż do skutku. To właśnie jest zadanie obcokrajowców. Nie oczekuję, że od pierwszego dnia będę traktowany w naturalny sposób przez osoby, które nigdy wcześniej nie widziały kogoś takiego jak ja, i które czerpią swoje wyobrażenia z hollywoodzkich filmów czy na podstawie skandali w krajach, o których prawdopodobnie nigdy nie słyszeli. Nie mogę się obrażać za to, że ktoś nie wie nic o Peru, ponieważ niewielu Peruwiańczyków wie cokolwiek o Polsce. Nie mogę mylić i uznawać za rasistowskie działania skinheadów, kibiców piłkarskich czy pseudo-gangsterów, ponieważ wynikają one najprawdopodobniej z innych problemów, takich jak fanatyzm czy brak poczucia tożsamości i/lub własnej wartości. Nie powinniśmy oceniać Polaków na podstawie tego, co robi grupka przestępców. Biorąc to pod uwagę, musimy pamiętać, że nikt nie jest w większym stopniu odpowiedzialny za naszą integrację niż MY SAMI.
Przestańmy oceniać naszych gospodarzy i zabierzmy się do pracy. Tylko w ten sposób zostaniemy w końcu potraktowani jako Polacy i przestaniemy być „tymi Innymi”, nie tracąc naszej tożsamości, a wręcz ją wzbogacając. Za każdym razem, gdy coś ma na mnie wpływ – począwszy od biurokracji po długie kolejki w supermarkecie – dociera do mnie, jak bardzo sytuacja Polaków i nasza własna są do siebie podobne. Wierzę, że można się w kimś zakochać, zaakceptować wszystkie jego ułomności i nadal go kochać. To właśnie przydarzyło mi się w związku z Polską. A na pytanie „Co ja tu robię?” odpowiadam zawsze: „Uczę się być „tym Innym.”
Luis Escobedo
tłumaczenie: Magdalena Górska