Tomas Senda, bohater wywiadu, jest Litwinem mieszkającym w Warszawie. Skończył Lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim. Pochodzi z Puńska - dwujęzycznej polsko-litewskiej miejscowości, położonej w północno-wschodniej części województwa Podlaskiego, niedaleko granicy z Litwą. Tomas jest żywo zainteresowany kwestią kontaktów języka polskiego i litewskiego, a zwłaszcza ich owocem - gwarą puńską (Punsko šnekta). W rozmowie dla Kontynentu spróbuje wyjaśnić, czym charakteryzuje się gwara i jak jest postrzegana przez jej użytkowników. Opowie nam też o życiu społeczności Puńska, nurtujących ją dylematach tożsamościowych, edukacji i inicjatywach kulturalnych.

 

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że Puńsk jest miejscowością dwujęzyczną?

Jest miejscowością dwujęzyczną. Świadczą o tym chociażby dwujęzyczne szyldy z nazwami miejscowości, które przyciągają uwagę przejezdnych.

Na stronie atrakcjepodlasia.pl widnieje informacja, że Puńsk jest „Stolicą Litwinów w Polsce”. Podobno stanowią oni 75% społeczności. Rzeczywiście tak jest?

75%-80% na bank. A osoby deklarujące, że są Polakami na pewno miały rodziców czy dziadków, którzy nawet jeśli nie byli Litwinami, to na pewno mówili po litewsku. Jeżeli żyje się w jakiejś zamkniętej społeczności, to siłą rzeczy coś się podłapuje. Na przykład moja sąsiadka jest Polką i zawsze się zarzekała, że nie zna litewskiego. Tymczasem jej mąż był Litwinem i mówił gwarą puńską. Spotykaliśmy się z nimi i rozmawialiśmy z nim w gwarze, a z nią po polsku. Ale to niemożliwe, że ona nie rozumiała języka własnego męża. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że większość Polaków z naszych stron - jeżeli nie wszyscy - znają też litewski.

 


"Dwujęzyczny, wielonarodościowy Puńsk". Autor: geo573, CC BY 3.0
źródło: https://commons.wikimedia.org

 

A ta większość Litwinów mówi również po polsku?

Wszyscy mówią po polsku. A Polacy znają litewski przynajmniej pasywnie - słyszą zdania i potrafią zrozumieć ich sens. Jest sporo rodzin mieszanych, gdzie jedna osoba swobodniej posługuje się polskim, a druga litewskim. Może zdarzyć się dom, w którym matka mówi tylko po polsku, a ojciec zna oba języki, ale mówi do dzieci po litewsku. W rezultacie dzieci są bardziej lub mniej dwujęzyczne - w zależności od wagi, którą rodzice przykładają do komunikacji po polsku lub litewsku. Istotnym aspektem jest także to, czy dziecko pójdzie w naszym przedszkolu do grupy litewskiej czy do polskiej.

Na każdym stopniu edukacji tak jest? Czy litewskie i polskie klasy w szkole podstawowej i liceum funkcjonują oddzielnie?

W Puńsku mamy szkołę podstawową z litewskim językiem nauczania, który jest traktowany jako język mniejszości narodowej. Są w niej podziały na klasy polskie, gdzie nie ma lekcji po litewsku i litewskie, gdzie wykłada się zarówno po litewsku, jak i po polsku.

Szkoda, że w klasie polskiej dzieci nie uczą się także litewskiego.

W ogóle rodzice często wychodzą z założenia, że jeżeli dziecko będzie się uczyło dwóch lub trzech języków, to mu się one zaczną mieszać w głowie i nie będzie znało żadnego. Co oczywiście jest nieprawdą. Zarówno dzieci w przedszkolach dwujęzycznych, jak i dzieci w ogóle bardzo dobrze chłoną języki.

W puńskim liceum nauczanie odbywa się w języku litewskim. Tyle że uczy się w nim młodzież, która już go dobrze zna. Do liceum w Puńsku nie uczęszcza osoba, która nie umiałaby się posługiwać litewskim. Uczniowie mają przedmioty po polsku, takie jak język polski i historia Polski. Są lekcje historii i geografii Litwy po litewsku. A biologia czy chemia są nauczane po litewsku, ale z polskich podręczników. Musimy zdać maturę polską, stąd konieczność dostosowania się do polskiej podstawy programowej. Istnieje jednak możliwość, żeby uczeń mógł pisać egzamin maturalny w języku mniejszości narodowej - polecenia do zadań są wtedy przetłumaczone.

W Puńsku edukacja jest złożoną sprawą. Klasy nie są liczne. Jeszcze do podstawówki chodzi trochę więcej uczniów, ale na etapie liceum ta liczba się kurczy. Nie wszyscy wybierają naukę w liceum – niektórzy idą do techników i zawodówek, inni jadą do Litwy, niektórzy decydują się na edukację w Polsce, na przykład w Suwałkach czy Białymstoku. Chociaż do puńskiego liceum przyjeżdżają uczniowie ze szkół w pobliskich miejscowościach, na przykład z Żyburisa (Žiburys) w Sejnach, która także jest podstawówką litewską. Liceum w Puńsku to po prostu jedyne liceum w Polsce z nauczaniem po litewsku.

 


Liceum Ogólnokształcące z Litewskim Językiem Nauczania im. 11 Marca w Puńsku, autor: Piotrus, CC BY-SA 3.0
źródło: https://commons.wikimedia.org

 

Czy studia uczniowie wybierają zazwyczaj w Litwie czy w Polsce?  

Myślę, że pół na pół. W moim roczniku ’96 chyba tak się właśnie złożyło. Mam znajomych, którzy wybierali uczelnie w Białymstoku, Suwałkach, Gdańsku i Warszawie oraz tych którzy studiowali w Wilnie czy Kownie. Myślę, że teraz wygląda to podobnie.

Kształtowanie tożsamości przebiega między innymi właśnie na etapie edukacji. Chociaż to oczywiście nie reguła. Ludzie, którzy wybierają szkołę polską po podstawówce, prawie nigdy nie idą później na uniwersytety w Litwie. Ja też miałem taki dylemat, czy po gimnazjum uczyć się po polsku w Suwałkach, czy zostać w Puńsku. W końcu wybrałem litewskie liceum. Myślę jednak, że na kształt mojej tożsamości od szkoły większy wpływ miał Dom Kultury Litewskiej w Puńsku, w którym udzielam się do dzisiaj.

Puńszczanie w twoim wieku identyfikują się z jedną narodowością? Czy czują się i Litwinami, i Polakami?

Myślę, że większość moich znajomych utożsamia się z litewską narodowością. Chyba znam mało osób z rodzin mieszanych. Postrzeganie kwestii narodowości staje się bardziej skomplikowane, gdy zaczynasz głębiej się nad nią zastanawiać. Nie jest to zwykły podział na Polaków i Litwinów. Ja w tym wszystkim widzę  trzy kultury definiowane przez trzy kody językowe: standardowy polski, standardowy litewski i gwarę puńską (Punsko šnekta). Jeżeli zapytasz w Puńsku przechodnia o jego narodowość, to z dużym prawdopodobieństwem odpowie, że jest  Litwinem. Jednak jak już pojedzie do Litwy, to niekoniecznie tamtejsi Litwini uznają go za "swojego": „Ma polski paszport, mówi trochę inaczej, nie mieszka u nas”. Jeśli pojedziesz w głąb Polski, to Polacy też będą się zastanawiać, dlaczego nie jesteś Polakiem skoro masz polskie dokumenty, mówisz po polsku i mieszkasz w Polsce.

Gwara puńska różni się od języka litewskiego. Od polskiego zupełnie. Są różne źródła pisane - pamiętniki, artykuły w sieci w gwarze czy nawet artykuły naukowe o gwarze - ale to nie jest oficjalny język. Ludzie w nim mówią. Nie ma spisanej gramatyki. Bardzo się zmienia. Gdybyś mnie zapytał, czy jestem Litwinem, to tak, jestem Litwinem, ale moimi rodzimymi językami są właściwie trzy. Uważam je za trzy kompletnie odrębne byty. Jest gwara, którą mówiła do mnie rodzina od urodzenia. No i są polski i litewski, które poznałem w szkole i z telewizji. Ludzie różnie postrzegają tę kwestię. Gdybyś w ankiecie dał im możliwość wyboru pomiędzy standardowym litewskim i polskim, to by wybrali litewski. Jednak gdyby mogli zadeklarować jako język ojczysty litewski lub gwarę... Trzeba by to zbadać.

Bazą gwary jest litewski, a dopełnia ją polski?

Bazę gramatyczną stanowi litewski. Korzenie, główne części wszystkich słów, i gramatyka zdania są litewskie, ale mamy też zapożyczenia z języka polskiego. Podejmuje się też próby tworzenia nowych słów. Chodzi o takie „nowotwory”… Przepraszam, zacząłem myśleć po litewsku. Mam na myśli słowotwórstwo. Ludzie tworzą słówka w gwarze zapożyczone z polskiego. Polskie słówka dostosowane do gramatyki litewskiej. W efekcie powstaje to gwarowe „coś”, które jest oczywiście niepoprawne, czasami „bardzo brzydkie”. Ludzie protestują, nie podoba im się zaśmiecanie języka i niechlujstwo. No cóż, tak się dzieje.

Gwara jest może w ostatnich latach bardziej popularyzowana?

Myślę, że tak. Może niekoniecznie w ostatnim czasie, ale od niedawna ja to zacząłem zauważać. Na przykład Stowarzyszenie Młodzieży Litewskiej w Polsce stworzyło ostatnio komiks Pyraganos o wybranych wątkach z historii społeczności przeplatanych opowieścią o trzech czarownicach, które przyrządzają sękacz - cały napisany w gwarze. Agnieszka Rembiałkowska przetłumaczyła powieść Maranta znanej litewskiej pisarki Birute Jonuškaite, która pochodzi z okolic Puńska. Podjęła się przełożenia także słów gwarowych. Jurgita Stankauskaitė, dziennikarka także z Puńska, pisze artykuły w gwarze na oficjalnym portalu Litwinów puńskich - Punskas.pl.

 

Sękacz, zdjęcie z albumu "Produkcja mrowiska i sękacza, Puńsk", Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Mariusz Cieszewski CC BY-ND 2.0
źródło: https://flic.kr/p/dbkK5K

 

Ważna w tym jest też taka kwestia, że wciąż żyje wiele starszych osób, które znają mnóstwo różnych puńskich historii i używają różnorodnego słownictwa. Skoro te opowieści się jeszcze utrzymały w naszej kulturze, to warto by je nagrać i zapisać. Inaczej będą zanikać. To, że rzeczywistość przeniosła się w dużym stopniu do Internetu, działa tylko na korzyść gwary, jeśli zrobi się z tego pożytek. Można wypromować bardzo dużo rzeczy.

A jakieś instytucje kulturalne w Puńsku - wspominałeś o prężnie działającym Domu Kultury Litewskiej -  też promują gwarę czy raczej standardowy litewski?

Na scenie staramy się mówić standardową litewszczyzną, ale to jest nieuniknione, że na tej samej scenie używasz gwary. Często pojawiają się na niej różni goście z Litwy, którzy nie posługują się gwarą, następuje wymiana zdań i jakaś wstawka gwarowa zawsze się pojawia. Często zdarza się też tak, że konferansjerzy, którzy prowadzą dane wydarzenie również wprowadzają jakieś frazy, żeby na przykład utożsamić się z poziomu sceny z widzem, który jednak jest w głównej mierze Litwinem z Polski. Tak było w przypadku ostatniego koncertu z okazji 55-lecia puńskiego zespołu Klumpė - najstarszego zespołu w Domu Kultury Litewskiej - i zespołu tanecznego Vyčiai, który obchodził swoje 20-lecie. Wydarzenie odbywało się w standardowym języku litewskim, ale pojawiły się wstawki gwarowe. Sam prowadziłem ten koncert i świadomie dodawałem takie wstawki. Bo czemu nie? To główny wyznacznik naszej tożsamości.

 

Koncert Klumpë i Vyčiai w Domu Kultury Litewskiej w Puńsku, Punskas.pl

 

Ale odbywają się wydarzenia poświęcone gwarze?

Przychodzi mi do głowy Festiwal Teatrów Stodolanych, na którym mówi się gwarą na scenie. To ma swój urok, ale takich wydarzeń stricte gwarowych – powiedzmy „Dni Gwary Puńskiej” – myślę, że nie ma. Zastanawiam się dlaczego… Warto by było coś takiego wprowadzić w życie.

To, że powstają te różne teksty i zwraca się uwagę na gwarę - że jest ona postrzegana jako atut, unikalność - jest bardzo fajne.Chciałbym, aby kiedyś powstała gramatyka tej gwary, żeby jakoś ją sformalizować, może zacząć jej nauczać. A jeśli nie nauczać, to chociaż żeby wszyscy mieli do niej dostęp - na papierze, w nagraniach, w filmach, w Internecie. Takie sformalizowanie w kwestii języka jest przydatne. Nie bez powodu języki mają swoje normy.

Skoro gwara tak się rozwija i cały czas powstają nowe słówka, to zastanawiam się, czy występują naleciałości z języka angielskiego?

Tak, są naleciałości z różnych języków. Standardowy język litewski ma bardzo dużo naleciałości z języka rosyjskiego i już to ma swoje odzwierciedlenie w gwarze. Dodatkowo dostosowujemy wiele słówek z polskiego pod naszą gwarę. Występują też naleciałości z języków germańskich i słowiańskich, które są mniej oczywiste. Ta granica pomiędzy zapożyczeniem a słówkiem gwarowym jest bardzo zatarta. Użytkownicy nie zawsze potrafią odróżnić, czy dane słówko jest litewskie czy pochodzi skądinąd. Na przykład bardzo rażącym wyrazem dla kogoś może być lodóvkė, który jest prostym zapożyczeniem z polskiego – czujesz ten korzeń „lodówk-” i dodany litewski formant „-ė”. Z drugiej strony słowo viedras niekoniecznie wszyscy od razu skojarzą ze słowem wiadro. Albo że bankuchenas, czyli sękacz, pochodzi z niemieckiego. Te granice się zacierają.

Punsko šnekta zmienia się bardzo dynamicznie. Szczególnie dzięki powszechnemu dostępowi do Internetu. To jest też pole do tego, żeby zacząć o ten wariant języka dbać. Hermetyczne społeczności dążą do zachowania swojej tożsamości i kiedy otwierają się na inne kultury, to z jednej strony mogą zacząć się z nimi utożsamiać, ale z drugiej strony mogą równocześnie próbować zachować swoją unikalność, bo każdy chce być wyjątkowy i niepowtarzalny. Z jednej strony jest integracja z drugą kulturą, a z drugiej strony zachowywanie własnych cech.

Podsumowując. Chciałbyś, żeby gwara była popularyzowana?

Myślę, że to zachowywanie i pielęgnowanie własnej tożsamości litewskiej w Puńsku trzyma się dobrze. To czego brakuje, to właśnie popularyzowanie. A przez popularyzowanie, z racji mojego wykształcenia, rozumiem tłumaczenie tekstów kultury tworzonych w gwarze i wszelkie zabiegi, które mają przybliżyć językowo jedną kulturę do drugiej. Wspominane koncerty czy produkcje audiowizualne, filmiki, reportaże tworzone w Puńsku powinny - chociaż wiem, że to jest bardzo trudne i wymagające finansowo - być tłumaczone, żeby odbiorca miał do tego dostęp w różnych językach. Oczywiście na ile to możliwe. Zresztą chyba w całej Europie (i nie tylko) na różnych poziomach dąży się do tego, żeby ludzie mieli dostęp do różnych treści (i nie tylko). Jeśli chcesz coś przeczytać, a nie możesz sięgnąć po oryginał, to sięgasz po tłumaczenie. Wybór i kwestia dostępności są bardzo ważne dla kultury. Może to zabrzmieć paradoksalnie: trzeba ją upowszechnić, ale nie po to, żeby ją sprzedać, lecz żeby ją zachować. To, że się zamkniesz w swoim ogródku, zacznie ci w pewnym momencie szkodzić.

Myślę, że jednak idziemy w dobrą stronę. Mamy możliwości – powinniśmy wykorzystać to, że jesteśmy dwujęzyczni. Jeżeli znamy dwa języki, to róbmy jak najwięcej właśnie w tych dwóch językach. Nie będzie to ujmą dla żadnej strony, a raczej czymś wzbogacającym.

 

Z Tomasem Sendą rozmawiał Mikołaj Chmieliński 14 września 2021 roku.

 

Jezioro Punia w Puńsku, autor: Przykuta, CC BY-SA 3.0
źródło: https://commons.wikimedia.org