Swego czasu zabiegałem o względy bardzo pięknej dziewczyny, która była Polką. Długie nocne rozmowy, spacery, kolacje... Ogólnie wszystko to, co młody dżentelmen może zaproponować wspaniałej damie, za jaką uważałem swoją wybrankę. Przyszedł jednak moment, kiedy nasza znajomość nabrała tuszy i już nie wypadało ukrywać się z nią przed naszymi rodzinami. O ile moja familia ma bardzo luźne podejście do moich przygód z kobietami, o tyle jej rodzina przywiązywała do tego wyjątkową wagę. Nie, nie. Nie dziwi mnie troska, którą ją obdarzają. Zdziwił mnie jedynie fakt, że w XXI wieku ludzie są na tyle zaściankowi, że mogliby mieć zastrzeżenia co do tego, że ich córka spotyka się z nie-Polakiem. Trudno mi było pogodzić się z faktem, że mimo naszych doskonałych stosunków, ona ciągle ma blokadę narzuconą jej przez wychowanie. Studiując zwiedziła prawie całą Europę, mówiła płynnie po angielsku i francusku. Jak głęboki ślad musieli w niej odcisnąć rodzice, że mimo deklarowanej otwartości, bała się sprzeciwić woli starszyzny?
Było mi bardzo ciężko pogodzić z tym faktem, ale zadałem sobie sprawę, że mój problem jest niczym w porównaniu z problemami dotykającymi moich przyjaciół, którzy są odmienni nie tylko kulturowo i narodowościowo, ale też etnicznie. Jaki to musi być szok dla matki-Polki, która dowiaduje się, że jej córka zaczyna spotykać się z Azjatą lub Afroamerykaninem? Co na to sąsiedzi? Babci Zosi z Pcimia to lepiej w ogóle nie wspominać, bo to murowany zawał!
Nasz związek zakończył się totalnym niepowodzeniem. Okazało się, że była tak wystraszona konsekwencji, że oszukiwała swoją rodzinę i nie wspominała nawet słowem, że spotyka się z kimkolwiek, co dopiero z Rosjaninem! Czułem ogromny zawód, ale nie przez fakt, że jestem nietolerowany, ale przez to, że w europejskim kraju istnieją jeszcze takie zachowania, przypominające legendę 'tej co Niemca nie chciała'.
Jednocześnie oświadczam, że łączę się w bólu z tymi, którzy mają podobne problemy szukając w kraju nad Wisłą swojego miejsca i próbują wbrew pospolitym przeświadczeniom zakładać szczęśliwe małżeństwa i wychowywać dzieci, co często okazuje się niezwykle trudnym zadaniem, zwłaszcza w niedużych miejscowościach, gdzie przemiany społeczne dochodzą niedużymi falami.
Tekst: Kirill Goroditskiy