Ukraina w Warszawie to nie tylko historyczne budynki w stolicy, szereg występów różnego rodzaju ukraińskich zespołów, oferty wydawnicze, może częściowo i propozycje kulinarne. Chyba najciekawsza oferta skierowana jest do studentów, którzy Ukrainę mogą zobaczyć na własne oczy. Taką możliwość daje warszawska ukrainistyka, która istnieje w stolicy już ponad 50 lat.
Katedra Ukrainistyki obecnie mieści się przy ul. Szturmowej 4. To Alma Mater niejednego obecnie pracującego w Warszawie dziennikarza, wykładowcy, działacza organizacji pozarządowych. Właśnie tam mogli tak na prawdę poznać Ukrainę, gdyż istnieje tam możliwość odbywania stażu w kraju błękitnego nieba i żółtych kłosów pszenicy. Taki półroczny staż odbył niejeden z nas, którzy studiowali na ukrainistyce UW i możliwe, że był to najmilszy okres studiowania.
Grzesiek, student trzeciego roku, miał możliwość poznania Huculszczyzny, gdyż na stażu był w Iwano-Frankowsku lub, jak kto woli, Stanisławowie. Można powiedzieć, że już na „dzień dobry” zapoznał się dokładnie z… no właśnie, z czym? Gdy pewnego wieczoru wchodził do akademika, Pani Switłana, która miała nockę w domu studenckim, spytała wracającego z nocnych wojaży studenta z Polski: „де маєш бути” (czyt. de majesz buty)? Młody student oczywiście wskazał na swoje buty. A Pani Switłanie, martwiącej się o zagranicznego studenta, chodziło o to: „Gdzie ma być?” – czyli, po prostu „Czy jego miejsce nie jest już czasem w łóżku?” Na drugi dzień już wiedział gdzie jest jego miejsce, tzn. na dywaniku rektora miejscowego uniwersytetu, niby za szydzenie z Pani Switłany.
Jednak nauka może być bardziej bolesna. Gdy w Polsce zwrócisz się do kogoś z określeniem pacan, to możesz się spodziewać „namacalnie uderzającej” odpowiedzi. W języku, a raczej żargonie ukraińskim, „пацан” (czyt. pacan) to po prostu określenie „ziomek”, „ziomal”, „koleś”. Jak widać językowo, różnica prawie żadna, ale „prawie” robi wielką różnicę.
Jeżeli chodzi o zaprezentowanego „гарбуза”, czyli polską „dynię”, to trzeba wiedzieć również o innym znaczeniu tego warzywa. W Ukrainie „дістати гарбуза” (dosł. dostać dynię) oznacza to samo, co w Polsce „dostać czarną polewkę”. W języku ukraińskim czasami nawet przesunięcie chociażby akcentu w słowie może zmienić jego znaczenie, więc co tu mówić o różnicach znaczeniowych języka ukraińskiego i polskiego? Językowe przykłady można by mnożyć, ale chyba najlepiej, najciekawiej i bezboleśnie przekonać się o tym „na własnej skórze”, jadąc na Ukrainę.
Formy słowne, które brzmią podobnie jak w języku polskim, można spotkać nie tylko w porównaniu do języka ukraińskiego, lecz także do innych, np.: suahili, w którym słowo „baba” oznacza „ojciec”. W języku polskim, wydawać się może nielogiczne i śmieszne, że np.: „[…] moja baba Zdzisław…”.
A zresztą, co ja mogę wiedzieć o suahili? Будьмо! (Bądźmy!)
Paweł Łoza (пл)