Selassie I mawiał, że Afryka powinna mówić jednym głosem. Niedługo potem jego stolica Addis Abeba gościła trzydziestkę państw, w większości świeżo niepodległych. Dokładnie 25 maja 1963 roku powstała Organizacja Jedności Afrykańskiej - OJA. Od tamtej pory maj kojarzy się ze świętem kontynentu. Co prawda w 2002 roku zlikwidowano OJA i powołano Unię Afrykańską z nowymi ambicjami rozwoju i demokracji. Ale daty urodzenia się nie zmienia.

Kilka tygodni temu byłem na Zamku Królewskim na otwarciu pośmiertnej wystawy zdjęć Ryszarda Kapuścińskiego. Jego fotografie pokazują kontynent ze wszystkich stron. Doprawdy zadaję sobie nadal pytanie, jak to się dzieje, że wiedza o Afryce jest tak niska w kraju, który dał światu tak wielkiego znawcę Afryki?

W latach 80’, kiedy królowało hasło socjalizmu z narodami krajów rozwijających się, majowe święto Afryki było hucznie obchodzone. W PRL-u kolonia afrykańska składała się przeważnie ze studentów i pamiętam koncerty i inne wydarzenia kulturalne między innymi w auli SGGW na ul. Rakowieckiej. Czasy się zmieniły i niestety ten warszawski dzień Afryki zmarł śmiercią... nienaturalną. Nadszedł czas (najwyższy!), by dołączyć do ogólnoświatowej fiesty diaspory afrykańskiej, aby zwrócić kolory tęczy temu dniu. Nadwiślańska afrykańska kolonia nie będzie, nie chce być gorsza od tej z Nowego Yorku, Paryża, czy Berlina! Na ile jednak Afryka jest obecna w Warszawie? Gdzie jej szukać? Na Ochocie, Ursynowie czy na prawym brzegu Wisły?

Pamiętam otwarcie pierwszej restauracji afrykańskiej na ul. Odyńca na Mokotowie pod koniec lat 90’. Nazywała się Lagos (jak dawna stolica najludniejszego kraju Afryki) a jej menu flirtowało z kuchnią nigeryjską. Była to jedna z najfajniejszych knajpek w Warszawie. Jedzonko bardzo dobre, ceny umiarkowane i miła obsługa. Porcje dla raczej mocno głodnych! Potem otwarto w klubowym zagłębiu na ul. Dobrej knajpkę etiopską Czarny Lew. Lubiłem tam chodzić na kawę czy herbatkę z rogu Afryki. Niestety lew przepadł w betonowej warszawskiej dżungli. Może przeniósł się do pobliskiego zoo (jakieś 2 kilometry) po drugiej strony Wisły. Półtora roku temu w centrum miasta działała jeszcze restauracja Babaloo z kuchnią świata, szczególnie tunezyjską i senegalską.

Niestety w tej chwili nie ma żadnej restauracji, ani knajpy, która by zaoferowała menu z kuchnią subsaharyjską (Maghreb, to jednak inne tradycje kulinarne). Skoro nie można zadowolić podniebienia, gdzie pieścić w takim razie ucho, cieszyć oko?

No właśnie. Od kilku miesięcy działa Centrum Kultury Afrykańskiej, CKA – Motema Africa na Powiślu. Jak mówią pomysłodawcy Urszula i Erick Onepunga-Yongo „otworzyliśmy małe/wielkie centrum. Zajmuje niewielkie miejsce i próbujemy go mieścić w jednej z wieżyc Mostu Poniatowskiego”. Centrum ma obiecującą przyszłość, bo Afryka to kontynent ogromnie zróżnicowany kulturowo, z setkami narodów i języków! Motema organizuje kursy języka suahili (native!), będzie zapewne konkurencja dla Afrykanistyki Uniwerku. Erick Onepunga z Konga prowadzi warsztaty bębniarskie. Działa także kobiecy zespół taneczny pod opieką afrykańskiego choreografa.

Największe skupisko języków (od świtu do południa) w Warszawie to niewątpliwie Stadion Dziesięciolecia, gdzie Nasi próbują dorównać niezawodnym Wietnamczykom w biznesie ulicznym. Dla tych którzy byli w Afryce jest okazja, by porozmawiać w dialektach (czasem w dialekcie Mieszka zwanym- po polsku) i poczuć klimat handlu na ulicach Lagosu, Dakaru, Abidżanu, Konakry, Bamako, czy Addis Abeby... i na chwilę zapomnieć o nudnych, sztywnych cenach urzędowych i targować się... zdrowo!

Aby poczuć klimat dawnego rogu Afryki warto się udać do niewielkiej galerii przy metrze Świętokrzyska. „Sztuka Etiopska” oferuje tradycyjne wyroby rzemiosła artystycznego, między innymi krzyże kościoła koptyjskiego. Niepowtarzalne metalowe krzyże robione według prastarej techniki wosku traconego oraz drewniane rzeźbione ręcznie a także srebrne noszone jako biżuteria. Wszystko tu pachnie dawną wspaniałą Etiopią.

Skoro nie tylko rytmem żyje człowiek, przypomnę jedno ważne wydarzenie, już na dobre zadomowione w kinie Luna. Chodzi o przegląd filmów afrykańskich – Afrykamera organizowany od dwóch sezonów przez grupę zapaleńców, którzy podkreślają, że ”festiwal ma na celu wpływać pozytywnie na postrzeganie Afryki w Polsce. Jest smutek i płacz, ale też radość i muzyka”. Pierwsza edycja odbyła w poprzednim roku wiosną. Inicjatywa okazała się strzałem w dziesiątkę. Afrykamera 2007 odbędzie się w dniach 12-22 kwietnia w Warszawie. Warto być tam, gdzie Afryka filmuje siebie sama!

Kultura i Sport są jedną z ważniejszych dziedzin eksportowych kontynentu. Na razie. W Warszawie swoją karierę rozpoczął na początku XXI wieku słynny Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe, alias Oli, ksywka Emsi (później z polskim paszportem). Ile (ważnych) bramek strzelił w Polsce? Trener Engel powiedziałby więcej! Obecnie w warszawskiej Legii występują piłkarze Dickson Choto z Zimbabwe oraz Mamadou Balde z Senegalu. Weteran Moussa Yahaya z Nigru grał w kilku polskich klubach, także w Legii.

DJ Sam (Samake) z Mali, DJ Steve z Tanzanii i moja skromna osoba promują kultury afrykańskie, szczególnie muzykę w klubach stolicy i Radiu Jazz. Majowy Dzień Jedności Afryki będzie świetną okazją do przypomnienia miejsca bębnów w kulturach kontynentu, będzie to pokaz atrakcyjności i różnorodności. Nie zabraknie współczesnej twarzy kontynentu w formie audiowizualnej. Artyści z różnych krajów afrykańskich będą prezentować swoje kultury aby wzbogacić kulturalną ofertę stolicy. Nasza afrykańska Warszawa zaznaczy swoją obecność w ogólnoświatowym wydarzeniu...

Mamadou Diouf
kwiecień 2007

Djolof-Man i goście w Akwarium