Po raz pierwszy przyjechałam do Polski jesienią 2005 roku. Kiedy wychodziłam na miasto – do kina, filharmonii, na pocztę lub zwyczajnie pospacerować po Starówce, czułam, że czegoś mi brakuje. Zwiedzałam Warszawę, przyglądałam się ludziom i słuchałam ich rozmów wciąż nie mogąc ustalić, co powoduje to uczucie niepokoju, poczucie, że coś jest nie tak. Dwa tygodnie później, kiedy kupowałam z moim znajomym warzywa w jakimś dużym supermarkecie zapytałam go: „Gdzie są Czarni?”. Byłam w Polsce od 16 dni i ani razu nie widziałam czarnoskórego człowieka. Mój przyjaciel wyjaśnił mi, że w Polsce jest niewielu czarnoskórych. Polska znajdująca się przez około pięćdziesiąt lat pod jarzmem komunistów była dla nich – również żyjących w opresyjnych reżimach politycznych – mało atrakcyjna. Szczerze mówiąc, Polska tamtych czasów nie była pociągającym miejscem dla nikogo.

Większość z nas przyjmuje, że obalenie żelaznej kurtyny nastąpiło w 1989 roku. W tym roku zburzono mur berliński, co jest symbolicznie odbierane jako moment ostatecznego obalenia komunizmu w Europie. Większość obcokrajowców zdaje się ignorować fakt, że zburzenie muru było konsekwencją strajków robotników w Gdańsku i Szczecinie, które były ośrodkami opozycji w Polsce w latach siedemdziesiątych XX wieku. W 1976 roku nastąpiło pogorszenie kryzysu gospodarczego w Polsce, a władze rozpoczęły racjonowanie cukru. W wyniku fali strajków w różnych częściach kraju rząd podpisał porozumienie z opozycjonistami i utworzono Solidarność. Niestety, w życiu ludzi tak naprawdę nic się nie zmieniło, więc strajki znów zaczęły wybuchać.

W celu stłumienia nowej fali buntu w 1981 roku wprowadzono stan wojenny. Trwał dwa lata, a jego nieodłącznymi elementami były godziny policyjne i terroryzowanie obywateli. Brutalność władz nie zdołała jednak zabić w ludziach ducha walki, ani ugasić ich pragnienia uwolnienia się od komunizmu. Obrady Okrągłego Stołu w Polsce i Aksamitna Rewolucja w Czechach (wydarzenia w Czechach zawdzięczają swą nazwę temu, że podczas ich trwania nie padł ani jeden strzał) wywołały efekt domina. Komunizm upadł w większości krajów Wschodniej Europy, otwierając ich granice przed kapitalistycznymi oportunistami. Jak przewidywano, byłe państwa komunistyczne okazały się zupełnie na to nieprzygotowane. Złaknieni zachodu wkrótce mogli go skosztować w świątyni złotych łuków, co kończyło się dla nich niewiele większą korzyścią niż konieczność powiększenia rozmiarów swojej garderoby.

W latach 90. ubiegłego wieku, kiedy kraje takie jak Polska były pod silnym wpływem krajów zachodnich, na Libię nałożono polityczne i ekonomiczne sankcje. Spowodowała je odmowa Muammar al-Gadafiego ekstradycji dwóch Libańczyków oskarżonych o podłożenie bomby i spowodowanie katastrofy lotu Pan-Am 103 w 1988 roku. Wśród ofiar było 189 Amerykanów (co do 11 września 2001 roku pozostawało rekordową liczbą ofiar ataku terrorystycznego przeciwko USA), a Stany Zjednoczone zmusiły kraje europejskie do zamknięcia granic dla libijskich imigrantów.

W katolickiej Polsce ta polityka dotycząca imigrantów, mimo iż nie miała podstaw prawnych, obejmowała głównie muzułmanów, Żydów i wszystkich uznanych za ‘sekciarzy’, np. Świadków Jehowy. Polski Kościół jest wyjątkowo niechętnie nastawiony do sekt i panicznie obawia się możliwości przejęcia kontroli nad polską gospodarką przez zagraniczny kapitał. W 1994 roku po ludobójstwie w Rwandzie przybyła do Polski niewielka grupa Murzynów. Ich przypadek stanowi jednak wyjątek.
Przez znaczną część pierwszej dekady XXI wieku Arabowie nadal mieli wielkie trudności z migracją do Polski – obawiano się terroryzmu i ulegano naciskom USA. Zasięg ksenofobii jest rozległy. Kościół nie chce w Polsce muzułmanów, tak samo jak nie chce Żydów; grupa wiernych nazywana „moherowymi beretami” też ich nie chce.

Szpony Kościoła są głęboko wbite w niestałe serce polityki. Większość, w szczególności starsze pokolenie – ci, którzy przywdziewają moherowe berety, pochyla głowy i robi, co nakaże Ojciec Rydzyk. A Ojciec Rydzyk niezwłocznie po zakończeniu ostatnich wyborów próbował zaszczepić swoje przekonania wśród przedstawicieli najwyższych szczebli rządu i domagał się wydania dekretu czyniącego z Polski kraj w 100% katolicki. Na szczęście młodsza generacja tylko śmieje się z jego pomysłów i odrzuca je, mając jednocześnie nadzieję, że obcokrajowcy nie dowiedzą się o nim i jego szalonych kazaniach.
Odkąd Polska przystąpiła do Unii Europejskiej w maju 2004 roku, walcząc z reakcjonistycznymi działaniami krzykliwych konserwatystów, stopniowo wprowadzano kolejne zmiany w wielkim stopniu integrujące ją z innymi państwami członkowskimi. Pomimo głosów krytyki, zjednoczenie zostało chętnie przyjęte przez młodych, energicznych i ambitnych ludzi. Będąc jednym z państw najkrócej należących do Unii, Polska jest postrzegana przez swoich sąsiadów jako nowa, rozwijająca się gospodarka, a inwestycje w niej – pewne. Dzięki przynależności do strefy Schengen granice kraju są teraz otwarte, co powoduje napływ nowej fali imigrantów niesionej prądem globalizacji. W gospodarce, którą rządzi zasada ‘kto pierwszy, ten lepszy’ konkurencja stała się zacięta.

Ponad 200 czarnoskórych mężczyzn przyjeżdża co roku do Polski, aby rozpocząć naukę na jednym z jej uniwersytetów. Około ¼ decyduje się tu pozostać. Obecnie na 8-10 imigrantów przypada jedna imigrantka, ponieważ mężczyźni opuszczają swoje wioski w poszukiwaniu lepszych możliwości rozwoju, a kobiety pozostają, aby zająć się starszymi krewnymi.

Rozmawiałam z Nigeryjczykiem, który przyjechał do Polski 8 lat temu, żeby założyć tu swoją firmę, ponieważ wtedy ‘Polska była nowym rynkiem, obfitującym w możliwości’. Ożenił się z Polką. Trzy lata temu, kiedy byli na wakacjach w Afryce, odmówił zabrania jej do swojej wioski. Kiedy zapytałam, dlaczego, wzruszył tylko ramionami. Mają dziecko, co - jak mi się wydaje - sprawiło, że małżeństwo przetrwało pomimo tej zniewagi. Wydaje mi się, że dyskryminacja działa w obie strony: dziesięć lat temu Murzyni byli prześladowani na ulicach Warszawy, dziś to się zmieniło – Polacy są zbyt zajęci robieniem pieniędzy. Natomiast czarnoskóry mężczyzna odmawia zabrania swojej żony do wioski, w której się urodził. Qui pro quo.

Inny Nigeryjczyk, Emmanuel Olisadebe, otrzymał polskie obywatelstwo od samego prezydenta (podobnie jak Brazylijczyk Roger Guerreiro). Obydwaj sportowcy znakomicie grali dla reprezentacji Polski; sześć lat temu Olisadebe został uznany za najlepszego europejskiego piłkarza. Pomimo tego nowego trendu polegającego na asymilacji wyróżniających się sportowców (połowa polskiej drużyny ping ponga to Chińczycy) i wspaniałomyślności rządu, przyznającego młodzieży czasowe wizy studenckie, dla większości ‘zwykłych’ obcokrajowców proces imigracyjny nadal jest koszmarem. Ściana biurokracji ma działać jako ochrona przed ludźmi takimi jak ja – mniej lub bardziej nieszkodliwymi kobietami, które przyjechały tu za głosem serca i zostały, bo im się spodobało.

Interesującym paradoksem Polski, odkąd przystąpiła do Unii Europejskiej, jest największy w jej nowożytnej historii exodus uzdolnionych pracowników. Inteligencja tłumnie emigruje do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji i Holandii w nadziei znalezienia tam lepszej pracy. Do tej pory co najmniej 2 miliony Polaków opuściło kraj, większość na zawsze.

Ponieważ książki nie umożliwiają pełnego poznania kultury, ludzie, aby stać się obywatelami świata, wykorzystują możliwości tanich podróży lotniczych i (niesłusznie piętnowanej) globalizacji. Nie zważają na tyrady autokratów religijnych, ksenofobicznych polityków i wsteczniaków, którzy nie potrafią dostrzec, jak wspaniałą rzeczą jest różnorodność. Na szczęście młode pokolenie nie ma tego problemu. Polacy są śmiałymi podróżnikami i zasmakowali w przemierzaniu świata – teraz, kiedy runięcie wszelkich granic i prężna gospodarka daje im wolność o jakiej ich rodzice mogli tylko marzyć.

A kiedy wracają z wojaży, zaczynają myśleć o kolejnej przygodzie. Akceptując różnice i przyjmując różnorodność, działają jak równoważnik dla ksenofobii ultrakonserwatystów i starszego pokolenia. To oni są solą tego kraju, z jej zestawieniem zapierających dech krajobrazów i ohydnej architektury, dodają smaku mieszance kultur, którą Polska się staje.

Tekst: America L. Martin
Tłumaczenie z angielskiego: Pola Rutkowska