Podoba mi się legenda wokół samej nazwy. Rybak Wars i jego żona Sawa. To urocze intro do pięknego utworu muzycznego. Moja wioska Mbam w Senegalu leży jakieś dwa kilometry od rzeki Salum. Nazwa pochodzi od Famb, czyli bęben. Lubię Warszawę nad Wisłą. Ile razy była niszczona, rabowana przez zazdrośników, najeźdźców. Ile strat materialnych i w ludziach ponosiła? Zawsze się podnosiła. Twarda z niej sztuka. Doprawdy.

Lubię Warszawę nie tylko za Pałac Kultury. Słyszałem, że podobnych budynków jest co najmniej kilka na wschodzie! Co z tego?

Szanujące się (ambitne) miasta europejskie mają swoje wizytówki: wieża Eiffla, symbolizuje nie tylko Paryż, ale całą Francję; Big Ben, słynna wieża zegarowa w Londynie ma podobne znaczenie. Moi złośliwi polscy przyjaciele uważają rynek Starego Miasta za... plastykowy, sztuczny. Odbudowano prawie od nowa – mówią! Daleko mu do autentyczności np. krakowskiej! Co za argument? Dziwne tylko, że ci sami Polacy są dumni z historycznych kart stolicy. Tu właśnie brakuje konsekwencji. Miasto mogło się poddawać przez wieki: potopowi szwedzkiemu, Hitlerowi, jak chociażby Paryż podczas II wielkiej wojny i ocalić autentyczne, średniowieczne cegły. Coś za coś. Jako nie rodowity Warszawiak, pytam ich, co by woleli? Poddać się wszystkim i zachować autentyczność, czy bronić się z szansami zachowania tejże autentyczności. Wybór należał co prawda do innego pokolenia. Rynek Starego Miasta ma swój klimat i swoją najkrótszą (na świecie chyba!) ulicę: Kamienne Schodki.

Lubię Warszawę, bo tu dokończyłem swoje wykształcenie. Co prawda języka polskiego nauczyłem się w Łodzi, ale weterynaria jest na SGGW.

Rok temu pod koniec grudnia, spadło mnóstwo śniegu. Nie przepadam za zimą, ale byłem na spacerze w Łazienkach. Ten park jest piękny i latem i zimą. Mam jednak wrażenie, że jest na uboczu, jak Wisła... Powinno być w tych miejscach tłoczno, szczególnie latem. Podoba mi się zagęszczenie klubów na ulicach: Sienkiewicza, Mazowieckiej, Foksal (tu akurat panuje pseudo-snobizm).

To że Multikina i inne” plexy” wygrywają ze starymi, niesformatowanymi salami (zamknięto Relax, zamyka się Luna...), wydaje mi się kiepskim pomysłem. To wszystko pospolita (prawda że popularna) architektura, obecna wszędzie na świecie. Jak pokoje gwiazdkowych hoteli. Człowiek nie potrafi odgadnąć czy jest w Nowym Yorku, Dubaju, czy Johanesburgu.

Dobrze, że jazzowy klub Akwarium znowu działa, nawet jeśli w nowym, szklanym otoczeniu. W drugiej połowie lat 80’ był to mój ulubiony lokal. Magia miejsca to nie szkło połączone z wysokością. Nie tylko. Dziw, że aleja J.P.II wygrała ten wyścig. Żadna inna ulica stolicy nie ma tylu „Towerów”, co odcinek: Dworzec Centralny - aleja Solidarności. Ciekawe, co na to nasz wielki rodak, gdy patrzy z góry.

Dla mnie liczy się przede wszystkim tradycja (wspomnienia, zapachy...), dlatego stare kluby i kina powinny zaistnieć na mapie kulturalnej miasta. Zauważyłem także więcej sklepów z odzieżą na wagę. Świetnie. Oferują klientowi niesamowity wybór. Chadzam, bo gdzie indziej trudno kupić T-shirt bez obciachowego rysunku lub napisu.

Przy tych korkach (korzystam z komunikacji miejskiej) metro jest wybawieniem. Czekam na dalsze rozgałęzienia i nurkowanie pod Wisłę w stronę Pragi.

Warszawa mogłaby lepiej wykorzystywać Plac Zamkowy. Więcej imprez i koncertów. A może zorganizować letni karnawał i ściągać zespoły z Rio? Po sezonie (brazylijskim) kosztują chyba mniej!

Ostatnie słowo. Egzotyczna Warszawa jest coraz bardziej widoczna: wietnamska, latynoamerykańska, indyjska, arabska, kaukaska, afrykańska.... To właśnie charakteryzuje światowe metropolie. Nowy York, Londyn, Paryż, Berlin, Lizbona.... odkryły to dawno temu. Warszawa się powoli, ale skutecznie dostraja. Trzymam kciuki!


Mamadou Diouf