Podróżując pewnego razu autostopem po Rosji, spostrzegłam w kabinie jednego z kierowców naklejkę. Było na niej groźne oblicze tygrysa i wielki, żółty napis: «Boisz się?! To siedź w domu!» Jechałam w kierunku Arktyki.
Terra incognita jest narkotykiem dla romantyków-awanturników z całego świata. Białe plamy powoli znikają z map. Ile  jeszcze zostało punktów na Ziemi, gdzie rozwój turystyki nie pochłonął ich własnego klimatu przestrzeni? Rosyjska Północ jest jednym z takich terenów. Miejsca te nie są przyjazne człowiekowi. Wieczna zmarzlina, przebijający aż do kości wiatr i noc polarna. Wydawało by się, że tereny te przypominają pobliską Norwegię, ale nie do końca jest to prawda. Z powodu braku ciepłego prądu, Golfsztrom, rosyjską Północ można nazwać jednym z najbardziej surowych miejsc planety.



Przyciąga ona wariatów. Zachwyciła i mnie. Czy jest w ogóle sens fotografowania tundry? Zdjęcia mogą oddać jedynie ograniczoną, zamrożoną w czasie przestrzeń. A tundra jest przecież pełna ruchu! Nieustanny wiatr, małe, bystre strumienie ukrywające się w wielokolorowym mchu, chmury na tle nigdy niezachodzącego słońca i tańcząca z nimi drobna roślinność. Lodowate morze, o męskim duchu. I nieograniczone przestrzenie, w których niebezpiecznie łatwo się zgubić.

Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy w Polsce spotkałam dwóch szalonych entuzjastów tego rodzaju miejsc. Duet Ojun (co w tłumaczeniu z jakuckiego oznacza «szaman») to Adrian Piasecki i Adam Frankiewicz, którzy swoją eksperymentalną muzykę elektroniczną inspirują właśnie klimatami rosyjskiej Północy.

Nie jest rzeczą aż tak wyjątkową, spotkać człowieka, który odwiedził te same co ty, trudno dostępne, magiczne miejsca. Rodzi się jednak wówczas pewna intymna aura porozumienia. Prawdziwą wartością jest jednak to, jak taką różnorodną atmosferę mogą przetworzyć przez siebie Artyści. Wystarczy spojrzeć na historię opanowania terenów północnych, żeby zdać sobie sprawę, jak trudne może to być zadanie.

Już w starożytnych hinduskich Wedach znaleźć można wspomnienie o ziemiach za północnym kołem podbiegunkowym. W Księdze Manu, obejmującej przepisy prawa indyjskiego, wspomina się, że «przy Meru rok człowieczy to jeden dzień i jedna noc bogów». W kosmologii hinduskiej święta góra Meru znajduje się w centrum wszechświata, a prawie wszystkie źródła umieszczają ją na biegunie północnym. W tekstach tych, można nawet natknąć się na pierwsze impresje wywołane doświadczeniem nocy polarnej:

Wszystko, co żyje
spokoju szuka w niej,
Końca której nam nie widać.
Daj nam, długa
ciemna noc,
Zobaczyć twój koniec
O noc!



W czasach średniowiecznych przesądy o morzach polarnych były zmorą podróżników. W XI wieku mnich Adam z Bremy pisał, że tuż za Grenlandią «leży cesarstwo lodu i zmroku, gdzie znajduje się grząskie, pełne potworów morze i koniec świata». Mityczna wizja «kraju zmarłych», jeszcze długo powstrzymywała ludzi przed poznawaniem tych miejsc. Dopiero pod koniec XVI stulecia zaczęły pojawiać się pierwsze, częściowo potwierdzone badaniami, a częściowo wymyślone mapy Arktyki. Również ludy Północy budziły pierwotnie negatywne skojarzenia. Długa zima, wieczny zmrok, I zamieszkujący pobliskie okolice pogańskie narody ugrofińskie – to wszystko odstręczało prawosławnych Rosjan. Nazywali oni ziemi od Wołogdy do morza Barentsa «Pomorie», od słowa «mór», co w językach słowiańskich znaczy «śmierć, epidemia». Jednak na początku XVII wieku w czasach wielkiej smuty zaczęła się wielka migracja na Północ. W ciągu zaledwie 40 lat opanowana została Droga Północna na Alaskę. Migracje w tych czasach były ściśle związane z wędrówką schimnichów (prawosławni asceci). Uciekali oni od «świata», ale «świat» podążał za nimi, łącząc trudy życia w tych miejscach z ascezą w imię chrześcijańskiej ofiary. Ludzi nie osiedlali się w miejscach nieoznaczonych drewnianymi, zbudowanymi przez mnichów "pomorskimi krzyżami". Bali się pogańskich złych duchów.

Założony w podobny sposób jeszcze w XV wieku, męski klasztor Monastyr Sołowiecki, już w czasach Iwana Groźnego wykorzystywany był jako więzienie. W latach dwudziestych XX wieku po stworzeniu pierwszego obozu koncentracyjnego pod Archangielskiem, klasztor został pierwszym punktem GULAGu -  Sołowiecki Obóz Specjalnego Przeznaczenia (СЛОН), a później i Sołowieckie Więzienie Specjalnego Przeznaczenia, skojarzył się już na zawsze z najbardziej okrutnym reżimem. Po dziś dzień na terenach wyspy, w lasach, znajdują mogiły rozstrzelanych i zamordowanych ludzi. Cała industrializacja olbrzymiego kraju, kosztowała życie więźniów.

Wielkie, przemysłowe miasta północy jak Murmańsk, Norylsk, Workuta leżą w uciążliwym klimacie, gdzie mieszkańcy zostają zniewoleni przez porty i fabryki. Heroizm pracy polarników był  romantycznie postrzegany w Związku Radzieckim, ale w tamtych miastach widać raczej piętno kultury łagrów. Obok tych miast, w dalekich, wymierających wsiach na północy spotkać jeszcze można prawdziwych szamanów. Nieliczni potrafili oprzeć się pokusie alkoholu i łatwego życia, którym mamili przybysze. Wciąż żyją według własnych zasad.

Będąc tam, poczułam unikatowy klimat tych przestrzeni. Zajęłam się tłumaczeniem go na język obrazu. Byłam ciekawa, czy potrafię usłyszeć wszystkie te elementy - kontekst historyczny, własny głos przyrody, industrialność tych miejsc - w muzyce chłopaków z Ojuna. Wieś Teriberka, niegdyś strefa zamknięta, stała tym małym punktem na Ziemi, który w różny sposób inspirował i połączył różne pomysły. W przyszłe lato, Adrian Piasecki wraz z Łukaszem Strzelczykiem, szefem Stowarzyszenia Inicjatyw Twórczych "Trzecia Fala", planują zorganizować tam małe wydarzenie muzyczne. Możliwe, że otwarta przestrzeń tundry i prawdziwe warunki północy będą idealnym miejscem dla ich trochę «szamańską» muzyki. W Polsce z muzyką Ojun zapoznać się można podczas wielu imprez elektronicznych w Warszawie czy Krakowie.



Eksperymentalna muzyka elektroniczna jest bardzo specyficznym nurtem. Nieprzygotowanemu słuchacz uznać ją może za przypadkowy zetsaw dźwięków. Ale to jest pierwsze i bardzo powierzchowne wrażenie. Kiedy zaczynasz wsłuchiwać się w dźwięk, rodzi się przestrzeń, otwierająca małe wariacje uczuć. Należy słuchać tej muzyki całym ciałem. I tylko wtedy potok tych wibracji może unieść w realistycznie odtworzony przez Ojun świat Północy. Czasem miękki i płynący, a czasem zimny, szorstki, industrialny. Przyszłam po to, żeby posłuchać o Północy i poczułam ją całym ciałem. Brawo.


Marina Tokareva