Rozmawiałam z pewnym Nigeryjczykiem, który osiem lat temu przyjechał do Polski, aby tutaj założyć firmę. Twierdził wtedy, że to 'nowy rynek z ogromnym potencjałem'. Poślubił Polkę. Trzy lata temu, kiedy wybrali się na wakacje do Afryki, zdecydował, że nie zabierze żony do rodzinnej wioski. Gdy zapytałam dlaczego, wzruszył tylko ramionami i nie odezwał się ani słowem.
Mają dziecko, co pozwala mi sądzić, że małżeństwo przetrwało pomimo dużego nietaktu z jego strony. Gdybym miała snuć przypuszczenia, powiedziałabym, że są dwa rodzaje dyskryminacji: dziesięć lat temu atakowano czarnych na ulicach Warszawy, co się jednak zmieniło, bo Polacy są teraz o wiele bardziej zajęci zarabianiem pieniędzy. Z kolei tutaj czarny mężczyzna nie zgadza się zabrać białej żony do rodzinnej wioski. Quid pro quo.
Inny Nigeryjczyk, piłkarz Emmanuel Olisadebe, otrzymał polskie obywatelstwo od prezydenta, podobnie jak Brazylijczyk Roger Guerreiro. Obaj świetnie grali w polskiej reprezentacji. Mimo że polski sport nadal pozostaje otwarty dla wybitnych graczy – np. połowa drużyny tenisa stołowego to Chińczycy – a polski rząd oferuje studentom karty stałego pobytu, procedury imigracyjne pozostają koszmarem dla zwykłego cudzoziemca. Biurokracja jest jak mur chroniący przed takimi osobami jak ja – zupełnie nieszkodliwą kobietą, która przyjechała tu, bo słuchała głosu swojego serca i została tu, bo jej serce dobrze się tu czuło.
Paradoksalnie, po przyjęciu do Unii Europejskiej, Polska doświadczyła największego w najnowszej historii exodusu wykwalifikowanych pracowników. Inteligentni i zdolni ludzie emigrują tłumnie do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Szwecji i Holandii w poszukiwaniu lepszej pracy. Do tej pory wyjechało prawie dwa miliony Polaków, czemu towarzyszyła prawdziwa gorączka w mediach, a widmo polskiego hydraulika zawisło nad Unią Europejską.
Ponieważ czytanie książek to trochę za mało, żeby poznać daną kulturę, ludzie korzystają z tanich biletów lotniczych i narzędzi globalizacji, aby stać się prawdziwymi obywatelami świata na przekór oburzeniu religijnych autokratów i ksenofobów rządzących państwami, zacofańców, którzy nie rozumieją, jak wspaniała jest różnorodność. Na szczęście nie dotyczy to młodej generacji. Młodzi Polacy to wytrawni podróżnicy, którzy upodobali sobie wyjazdy od momentu otwarcia granic, a w miarę stabilna sytuacja ekonomiczna daje im swobodę, o jakiej ich rodzice mogli tylko pomarzyć. A kiedy wracają z takiej podróży, już marzą o następnej. Akceptując różnice i będąc otwartymi na różnorodność, są antidotum na ksenofobię ultrakonserwatystów i starszego pokolenia. To oni tworzą z kraju pięknych krajobrazów i szkaradnej architektury fascynujący tygiel kultur.
Tekst: América L. Martín
Tłumaczenie z języka angielskiego: Agata Bogucka