Co tak naprawdę widać afrykańskiego (subsaharyjskiego oczywiście) w naszej nadwiślańskiej stolicy? Nasze przedstawicielstwo dyplomatyczne, jak na pół setki (oprócz sześciu krajów z północy Sahary) państw na kontynencie, jest bardzo symboliczne. Jedynie Kongo, RPA, Nigeria i Angola mają swoje ambasady w Warszawie. Do tego doliczyć można kilka konsulatów (Gwinea, Senegal, Gambia, Ghana). Afrykańskie smaki podkreślają tak naprawdę jedynie dwie restauracje. Na Saskiej Kępie, przy ulicy Francuskiej, działa kameralne Cafe Baobab z kuchnią senegalską i piękną wystawą fotografii z rodzinnego albumu. Na Woli zaprasza drugi zachodnioafrykański punkt gastronomiczny, nigeryjski Home Africa Bar. Honoru sklepów broni Sztuka Etiopska na ulicy Kruczej z wyrobami tradycyjnego rzemiosła artystycznego oraz między innymi z krzyżami Kościoła Koptyjskiego.

Centrum Afrykańskie. Taka instytucja niewątpliwie się przyda. Bez dwóch zdań. Wielofunkcyjne miejsce, z restauracją, salą koncertową (także na seanse filmowe, konferencje i panele dyskusyjne) i galerią wystawową. Byłoby to miejsce spotkań, miejsce wielokulturowego skrzyżowania otwarte dla wszystkich artystów afrykańskich oraz diaspory. Taka placówka służyłaby promocji muzyki i sztuki Afryki oraz reszty świata. Przeglądy filmów z różnych regionów Afryki, panele, wieczorne spotkania z literaturą i poezją oraz inne wydarzenia kulturalne stworzyłyby szansę na powrót do obiektywnego spojrzenia na kontynent afrykański. Afryka ma przecież tyle do pokazania we wszystkich dziedzinach sztuki. Gdyby taki pisarz jak Kongijczyk Alain Mabanckou lub bajkopisarz Kamanda przyjechali do Warszawy, to mieliby gdzie się spotkać z afrykańską diasporą i z polską publicznością.

Największe warszawskie skupisko Afrykanów można spotkać przy stadionie X-lecia. Tam przede wszystkim, Nigeryjczycy prowadzą swoją nieformalną działalność gospodarczą. Kolejna grupa to studenci oraz absolwenci polskich uczelni. Ci ostatni pozakładali rodziny i pracują.

Dlaczego potrzebne jest takie Centrum? Przede wszystkim dlatego, że znajomość Afryki jest marna wśród Polaków. O dziwo, jeden z największych znawców kontynentu afrykańskiego nazywał się Ryszard Kapuściński i był Polakiem! Ile jest afrykańskiej literatury w warszawskich bibliotekach publicznych? Afryka ma bardzo bogatą literaturę, niestety mało znaną i to nie tylko w Polsce.

Jaki projekt? Centrum Afrykańskie w sercu Warszawy, gdzie diaspora afrykańska oraz Polacy znajdą dzieła autorów z Afryki, dokumenty wideo rodzimej produkcji (lub autoryzowane przez afrykańskich historyków), czasopisma oraz muzykę. Mówiąc o muzyce, nie chodzi tylko o rozrywkę w wydaniu Papa Wemba, Magic System lub Awilo Longomba, ale także o wartościowych artystów formatu Salif Keita, Miriam Makeba, Fela Kuti, Pierre Akendengue, Ladysmith Black Mambazo, Richard Bona.

Powinno być jak najwięcej książek o Afryce i to o różnej tematyce. Przy czym nie chodzi o stworzenie konkurencji dla Biblioteki Narodowej czy Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (nie wiadomo czy w tych placówkach Afryka jest w ogóle obecna). Centrum oferowałoby roczne abonamenty. Celem byłaby oczywiście promocja kultur Afryki poprzez literaturę rodzimych autorów.

Należałoby promować Centrum nie tylko poprzez media, ale również za pomocą patronatu. Tu mogą pomóc takie portale jak Afryka.org, Kontynent Warszawa, nowa platforma Afrix.org (w 4 językach: polskim, francuskim, angielskim i portugalskim), a także placówki dyplomatyczne. Nie można zapomnieć o grupie posłów życzliwych afrykańskiemu kontynentowi, o polskich artystach oraz nadwiślańskich firmach działających w krajach afrykańskich.

A budżet? Jestem przekonany, że dobrze przygotowany projekt jest w stanie zdobyć unijne fundusze, przy udziale ambasad, Urzędu Miasta Stołecznego i innych instytucji.

Niezależność Centrum to ważna sprawa dlatego, że mamy sporo do powiedzenia na tematy ogólnoświatowe: czym było dla nas niewolnictwo, jak powinna wyglądać pomoc rozwojowa, kto perfidnie psuje wizerunek Afryki i obraża nasz kontynent podając, że stamtąd pochodzi AIDS, czym jest dla nas tolerancja, jaka jest nasza poezja, jakie są tradycyjne religie, jaka jest geneza olbrzymiego zadłużenia…

Centrum stworzy kilka miejsc pracy dla Afrykańczyków. Mamy absolwentów różnych kierunków studiów: historii, ekonomii, literatury, księgowości, którzy mogą ożywić to miejsce.

Taka placówka będzie z pewnością kolejnym przyjaznym miejscem na mapie Warszawy. Wszędzie literatura afrykańska jest „topiona” w morzu tak zwanego Trzeciego Świata. Tak jakby to pojęcie istniało od zawsze. Czas rozróżnić naszą literaturę, gdyż nie jest żadną „jedną trzecią”. Każdy cudzoziemiec lub Polak przyjeżdżając do Warszawy będzie mógł powiedzieć: jadę do Centrum Afrykańskiego lub do Zachęty.
Do tego dążyć trzeba!


Mamadou Diouf