Wojna jest szaloną rzeczą. Indoktrynuje nas po to aby uwierzyć, że służy ona do nawracania złych na dobrą drogę.Ale to nie jest prawda. Historia uczy nas, że wojnę inicjują duże przedsiębiorstwa,które chcą zdobyć dostęp do naturalnych zasobów albo osiągnąć inne cele biznesowe. Duże firmy nigdy nie przyznają się, że właśnie o to im chodzi i ukrywają swoje działania. Dlatego myślimy, że są to tylko decyzje polityczne prowadzące do tego, że jedne kraje idą na wojnę z drugimi. Teoretycznie jest to prawda, ale za rządami każdego kraju stoją ogromne Koncerny, które wywierają wpływ na działania rządów.
Kiedy obserwujemy zaistniałe konflikty widzimy w nich, że działanie żołnierzy zmierza do zabezpieczenia dostępu do zasobów naturalnych, plądrując i stosując przemoc, znów stoimy na progu wydarzeń, które mogą doprowadzić do upadku jednego z największych narodów w historii, pod nożem chciwości i bezwzględnej przemocy. Wszystko wskazuje na to, że będzie to wojna nuklearna z powodu wymiaginowanych zagrożeń bronią atomową, o której eksperci mówią nam, że nie iestnieje. Historia Iranu w kontekście międzynarodowej kontroli zborojeń jest przejrzysta. Iran przestrzegał wszystkich reguł, wpuścił do kraju wszystkich międzynarodowych inspekrtorów, którzy niczego nie znaleźli. Nadto Izrael zbombardował jeden z iranskich obiektów jądrowych, który jak twierdzili Irańczycy służył do produkcji energii, lecz teraz nie da się już tego zweryfikować. Poza tym nie ma dowodów na to, że Iran zbroi się w broń atomową. Sprawa ta jest bardzo skomplikowana zwłaszcza, że istnieje groźba możliwości prewencyjnego ataktu ze strony USA i Izraela.
Kilka miesięcy temu natknąłem się na prace Roniego Edry. Nie będę wchodził w szczegóły tego projektu, bo o nim można przeczytać tutaj:
https://www.facebook.com/israellovesiran/info
http://www.indiegogo.com/peacefactory
Ta piękna idea stała się początkiem bardzo silnego ruchu wychodzącego daleko poza facebookowy fan-page. Zachęcam do śledzenia projektu Ronniego i obserwowania również jak udało mu się pozyskać fundusze na projekt, którego treścią jest propagowanie miłości na ulicach swojego kraju - Izraelu.
Jestem pod wielkim wrażeniem prostoty tego przekazu. Nie ma w tym abolutnie nic złego. Nie jest polityczny. Nie jest nawet intelektualny. Ma on na celu jedno i czyni tylko jedno – wyraża miłość. Nie trzeba znać ani rozumieć historii Iranu żeby wiedzieć, że obywatele tego kraju nie mają nic wspólnego z międzynarodową polityką ich rządu. Jest tam dokładnie tak samo jak w każdym innym kraju. Tak samo jak mieszkańcy Polski nie mieli żadnego wpływu na tworzenie więzień CIA na terenie kraju, nie mieli wpływu na swoich przywódców, którzy nie wyrazili sprzeciwu wobec stworzenia więzień gdzie torturowano ludzi. Izraelczycy wychodzą na ulicę aby protestować przeciwko okupacji Palestyny, która trwa już od 60 lat. Żołnierze USA pilnują upraw maku w Afganistanie, gdyż sami przyznali sobie prawo do okupowania tego kaju i kontroli nad wszystkim co się tam znajduje. Robią to, nie biorąc pod uwagę, jak bardzo przyczynili się do rozwoju rynku heroinowego w regionie. Protesty Rosjan nie mają wpływu na okupację Czeczenii, protesty Tybetańczyków, nie mają wpływu na okupację ich kraju przez Chiny. Z pewnością znalazłoby się dużo więcej takich przykładów, gdyż wszędzie pod tym względem jest tak samo. Prawdziwa polityka toczy się za naszymi plecami. Obywatel sam nie może zatrzymać machiny wojennej. To proste i wszyscy to wiemy.
Moim celem nie jest komlikowanie tej inicjatywy nadmiarem informacji historycznych czy politycznych. Jestem przekonany, że wszyscy mamy różne opinie i wyznajemy różne poglądy. Jednak bez względu na poglądy i opinie, możemy wysłać ten prosty i wielki przekaz miłości dla mieszkańców Iranu, Izraela i Ameryki. Wierzę, że właśnie to należy zrobić. Jeśli atak się rozpocznie, to tak właśnie powinniśmy się zachować aby wyrazić miłość do potencjalnych ofiar po obu stronach konfliktu, gdyż ci ludzie nie mają wpływu na to co się wydarzy. Miliony Irańczyków może zginąć w tej wojnie, jeżeli będzie to wojna atomowa. Widzieliśmy jak zaledwie w ciągu dwóch dni w Hiroszimie i Nagasaki zginęło 200 000 osób. Taka wojna nie będzie trwała dwa dni. Straty w ludziach stają się wręcz niemożliwe do oszacowania. Również w tym przypadku, tak jak się to wydarzyło w Iraku, usunięcie wojsk po zakończonym konflikcie nie będzie możliwe. Pozostaną one w kraju aby kontrolować dostęp do zasobów naturalnych pod pretekstem utrzymywania porządku lub w innym celu wymyślonym na potrzeby zmylenia międzynarodwoej opinii publicznej.
Nikt jednak nie może nas powstrzymać od wyrażania miłości. Jeżeli za przykładem Ronniego, nawet na małą skalę, będziemy prowadzić takie działania publicznie, być może uda nam się zarazić tą ideą innych. Jeśli się ona rozprzestrzeni być może uda nam się wpłynąć na bieg wydarzeń. Każda zmiana na lepsze jest ważna, niezależnie od tego, czy uda się wpyłynąć na ważne decyzje, czy na zmianę nastawienia pojedyńczych osób. Wojna nie jest naturalnym stanem, wojna jest przemocą, szaleństem i okrucieństem prowadzonym w celu wyzysku i grabieży.
Zapraszam wszystkich do przyłączenia się do tej inicjatywy. Celem i metodą będzie po prostu otwarcie serca i wyrażanie miłości. Prawdziwej i szczerej. Można przynieść kolorowe serca, instrumenty, przyjść z dziećmi, śpiewać i tańczyć, włączyć muzykę, przynieść coś do jedzenia i podzielić się z innymi. Nie ważne jaki jest twój sposób na wyrażanie miłości, nie ma znaczenia, czy jesteś wierzący czy nie i jakim imieniem określamy jest Twój Bóg. Jeśli masz ochotę śpiewać pieśni do Niego to jest właściwy moment i właściwe miejsce. Zapraszam do dzielenia się pomysłami i wrzucania komentarzy o tym wydarzeniu. Mam nadzieję, że unam się wzajemnie zainspirować do wielu ciekawych rzeczy.
Bardzo dziękuję tym osobom, które dotychczas wyraziły już chęć uczestnictwa i poparły ten szalony pomysł. Nie ma czasu na to aby oficjalnie zgłosić to wydarzenie do władz miasta. Oczywiście, nie mamy na to czasu jeśli zgodzimy się zebrać w piątek o godzinie 18. Wszystkie pomysły są mile widziane. Stworzyliśmy to miejsce po to aby wyrażać miłość, dlatego prosimy Was o unikanie polityki, politykowania i krytykowania się. Nie o to chodzi, nie dziś i nie tym razem. Inspirujemy się nawzajem i starajmy się robić rzeczy dobre.
Nasze działania mają wyrażać miłość, miłość do nas samych i miłość do tych osób, które niedługo zostaną wplątane w machinę wojny. A jeśli nawet na miejscu pojawi się policja i przerwie naszą demonstrację miłości, to będzie znak, że odnieśliśmy już spory sukces ;-) Jeśli wydarzy się coś takiego, to myślę, że powinniśmy mieć plan B i wyznaczyć miejsce, w które spokojnie moglibyśmy się przenieść i kontynuować nasze polskie wyrażanie miłości bez dalszej dyskusji w miejscu ustalonym w planie B. Dodatkowo chciałbym dodać, że powinniśmy poćwiczyć w sobie umiejętność posługiwania się telepatią :-))).
Czego chcę?
Mam nadzieję, że zrobimy coś zaskakującego, niespodziewanego. Mam nadzieję, że przyjdziemy razem dużymi grupami, staniemy w widocznym miejscu publicznym, spontanicznie zaczniemy śpiewać zwykłe, powszechnie znane piosenki, które wszystkim obserwującym nas będzie łatwo rozpoznać, aż zaczną się pytać, co robimy, skoro to wydaje się być takie zwyczajne.
Konwersacje, jakie się potem pojawią, niech będą na poziomie indywidualnym, nie chcę liderów ani rzeczników. Mam nadzieję, że możemy magicznie pozostać na kursie i nie pozwolić, by ciekawość, inspirująca indywidualne rozmowy, utonęła w poróżnieniach „dobro przeciw złu”.
Chcę tylko obłoku świeżości, formującej się jak magia, ze zwykłej mgły ludzkiej ciekawości. Jest już bardzo wiele antywojennych przekazów, nie jest mi też obce tego rodzaju działanie. Co jeśli zaskoczymy wszystkich przekazem miłości, skierowanym do tych, którzy mówią tylko o wojnie? Co mogłoby się stać? Chcę się przekonać.
Proszę was wszystkich, podzielcie się tym wydarzeniem z przyjaciółmi, zasugerujcie też piosenki, które nawet średnio inteligentna osoba na ulicy rozpozna. Myślmy, jak jednolicie uformowana chmura, zrobiona z podobnych do siebie kropel wody.