Koło Zainteresowań Kulturą Ormian i Fundacja Ormiańska KZKO zapraszają na spotkanie '20.000 km autem po Bliskim Wschodzie - śladami Ormian, pierwszych chrześcijan', które odbędzie się w Muzeum Etnograficznym w niedzielę 15 marca. Spotkanie, dedykowane Helenie Amatuni i córce Marcie, poprowadzi Piotr Karwecki.
'Turcja, Syria, Jordania, Kurdystan i święta ziemia Ormian z Górą Ararat. Po pokonaniu 13 600 km na pokładzie naszego auta w komplecie, cali i zdrowi, pełni wrażeń wróciliśmy do Naszego Kraju. Nie ma wspanialszego kraju niż Polska. Mimo niedoskonałości, problemów i dziwaczności codziennego życia (zwłaszcza politycznego), powrót po miesiącu, po pokonaniu kilkunastu tysięcy kilometrów, przekroczeniu kilkunastu granic, powrót jest czymś wspaniałym.
Szczęśliwie udało nam się ominąć wojenną Gruzję (w trakcie podróży dotarła do nas wieść o wojnie i po konsultacji z polską ambasadą w Tbilisi odwołaliśmy rezerwację promu w Poti - w tym czasie już ten port był zajęty przez wojska rosyjskie), ale za to mieliśmy więcej czasu na Turcję, Syrię z jej chrześcijańskimi zabytkami, Jordanię i turecki Kurdystan z Górą Ararat.
Kontrole na granicach przeprowadzane przez ubezpieczających się wzajemnie żołnierzy z odbezpieczoną bronią. W czasie kontroli jedna z osób z naszego samochodu zawsze była przetrzymywana na posterunku wewnątrz otoczonego zasiekami obozu. Forma zakładnika w razie czego??? Każdorazowo pozwolenie na dalszą podróż było wydawane po wprowadzeniu naszych danych do komputera i konsultacji telefonicznej. I tak dalej.... Tylko moja żona Ewa okazała się "robotem" odpornym na różne przypadki.
Córka Ania i jej kompan Kosma "zaliczyli pobyt w szpitalu w Syrii z powodu silnego zatrucia. Ja zaliczyłem szpital w Jordanii z powodu pokąszenia nóg przez jakieś stworzenie morskie, które w opinii miejscowych Arabów było na tyle groźne ,że musiałem udać się do szpitala. Jak się okazało w nogach w kilkunastu miejscach miałem wstrzyknięty silnie trujący jad. Gdyby wcześniej Arabowie na plaży nie przypalili mi tych pokąsanych miejsc rozżarzonym papierosem mógłbym mieć duży problem...
Syria to TERRA INCOGNITA dla turystyki. Sprawialiśmy tam sporą sensację swoją wizytą. Na pustynnych terenach przy granicy irackiej byliśmy dla miejscowych taką atrakcją jak dla dzieci w ZOO - małpy czy żyrafy. Ale wszyscy bardzo mili i niesamowicie pomocni. Nocowaliśmy kilka razy pod namiotem na pustyni. Razu pewnego Beduinka odwiedzająca wraz z mężem nasze obozowisko podczas jego rozbijania być może uratowała komuś z nas życie kiedy zabiła skorpiona wchodzącego do rozbitego już namiotu, ale nieopatrznie pozostawionego otwartym. W Aleppo zwiedziliśmy dzielnicę chrześcijańską z ormiańskim kościołem chrześcijańskim- byliśmy w jego wnętrzu. Zauważa się dystans pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami w tej dzielnicy, ale też i tolerancję dla siebie. Jordania już bardziej światowa i otwarta. Tam biblijne miejsca jak Góra Nebo i miejsce pochówku Mojżesza, Jordan i miejsce chrztu Jezusa Chrystusa oraz na koniec dwudniowa podróż naszym autem po pustyni przy granicy z Arabią Saudyjską (Wadi Rum).
Kilka razy zabłądziliśmy, kilka razy musieliśmy się odkopywać i raz obozować pod skałą w absolutnej pustynnej ciszy. W drodze powrotnej ,będąc powtórnie w Syrii odwiedziliśmy schowane w górach enklawy syryjskich chrześcijan w Maluli i Saydanaya koło Damaszku. Spędziliśmy tam noc w jednym z najstarszych klasztorów na świecie, a na drugi dzień wysłuchaliśmy modlitwy Ojcze Nasz w języku Jezusa Chrystusa - w języku aramejskim. Na świecie posługują się nim tylko mieszkańcy enklaw chrześcijańskich w okolicy Damaszku - łącznie około 15 000 ludzi na świecie. I na sam koniec już - wisienka na torcie bliskowschodnim, Góra Ararat i później wizyta w starożytnej stolicy Armenii - w mieście Ani - jedna z największych atrakcji tej niesamowitej wyprawy.
Praktycznie, dopiero od dwóch lat dostępna turystom. Też do końca nie byliśmy pewni jak będzie przebiegało odkrywanie tajemnic tego miasta - nie mięliśmy pewnej informacji o dostępności tego miejsca. Wcześniej strzeżona przez turecką armię i tylko za jej pozwoleniem i asystą dostępna. Było różnie, wesoło, poważnie, duchowo a czasami ekstremalnie ciężko i niebezpiecznie. Ale jesteśmy z powrotem cali i zdrowi. Po powrocie nic nie smakowało nam lepiej niż zupa pomidorowa... [ Piotr, Ewa i Ania z Kosmą ]
Muzeum Etnograficzne
sala widowiskowa
ul. Kredytowa 1