I Festiwal Bębnów zgromadził wielu chętnych spróbowania swoich sił na bębnach. Mimo, że pogoda była piękna i nadawała się bardziej na wyjazd za Warszawę poszukiwacze nowych doznań nie zawiedli. Pojawili się nie tylko mieszkańcy Warszawy i okolic. Wśród kursantów było małżeństwo z Torunia, które na Festiwalu spędziło swój miesiąc miodowy, ludzie m.in. z Krakowa a także goście z Niemiec.
Liczne grono świeżo upieczonych warsztatowiczów do wyboru miało kursy gry na congach, djembe oraz dundunach a także możliwość zmierzenia się z uliczną sambą batucadą.
Instruktorami byli świetnie wykształceni muzycznie i posiadający ogromne doświadczenie sceniczne bębniarze.
Nikodem Bąkowski – organizator Festiwalu, współwłaściciel SHO oraz nauczyciel gry na congach – na poważnie swoją przygodę z bębnem rozpoczął 8-9 lat temu.
„Zacząłem od gry na kubańskich congach, do których powoli zaczęły dochodzić kolejne latynoskie instrumenty perkusyjne takie jak bongosy, timbalesy etc. Wreszcie dzięki coraz głębszemu „wgryzaniu” się w kulturę i muzykę Kuby doszedłem do najgłębszej tajemnicy i źródła kubańskiej tradycji – ceremonialnej muzyki świętych bębnów batá. Od tamtej pory to właśnie muzyka afrokubańska jest moim konikiem.
Miałem szczęście spędzić ponad pół roku na Kubie, gdzie pod okiem największych mistrzów poznawałem niesłychanie bogatą stylistycznie kulturę muzyczną. Największą szkołą było dla mnie wspólne granie ze znakomitymi muzykami reprezentującymi zarówno najbliższą tradycji „twórczość uliczną” jak i z personami koncertującymi w najwspanialszych salach koncertowych świata. To dało możliwość obserwacji bardzo różnych perspektyw myślenia muzycznego.
Największą korzyścią podróży wydaje mi się obok olbrzymiego bagażu materiału do dalszej pracy, poznanie kontekstu, w jakim muzyka pojawia się w życiu kubańczyków, całej tej otoczki kulturowej jak to się mówi:)”
Prowadzący zajęcia samby batucady Mikołaj Wielecki zaczynał swoją przygodę z bębnami jako hipis.
„Na początku miałem wydłubane swoje bębenki. Owszem odebrałem podstawowe wykształcenie perkusyjne w szkole muzycznej, ale było to jakby zupełnie w innym kierunku. Dało mi to takie podstawy jak choćby umiejętność zapisywania rytmów w nutach no i pewną świadomość ogólnomuzyczną natomiast nikt mnie nie uczył grać na congach ani na innych instrumentach perkusyjnych - ćwiczyłem na werblu i ksylofonie. Nie było się, od kogo uczyć no, więc zaczynałem tak, że podpatrywałem kolegów, słuchałem różnych płyt. Wtedy było tak, że dostępność była prawie żadna, więc jeżeli tylko była jakaś płyta gdzie grały instrumenty perkusyjne etniczne to była wielokrotnie przegrywana i słuchaliśmy jej z zapartym tchem i nieważne było czy to jest Tito Puente czy to jest na przykład muzyka afrykańska. Liczyło się to, że tam grają jakieś alternatywne sposoby ekspresji perkusyjnej.„
W 1993 roku założył zespół perkusyjny Pachanga gdzie miał możliwość testowania własnych pomysłów, uczenia się, praktykowania gry w zespole. Ukończył iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim pracą magisterską na temat rumby kubańskiej w Hawanie, której temat wybrał podczas swojego pierwszego wyjazdu na Kubę w 1999 roku.
„Byłem zapraszany, czy to na koncertach czy na imprezach, które są rodzajem jam session, do grania. Podpatrywałem, uczyłem się i wchłaniałem całą tą kulturę no i rytmikę wewnątrz tej kultury i też wydaje mi się, że to jest kapitalna szkoła, dlatego że uczy się nie tylko prawa, lewa i co, po czym, w jakim rytmie tylko widzi się skąd ten rytm się bierze i potem, do czego służy. Od razu widać np. gdzie są akcenty i jak na akcenty reagują tancerze, dlaczego solówki muszą być takie, jakie są i to wszystko się wchłania przez skórę razem z odbiorem całego otoczenia także jest to taka nauka poza muzyczna i taka bardziej treściwa.
Potem byłem na Kubie jeszcze dwa razy. Rekonesans miałem już za sobą, więc już widziałem, na co chce położyć największy nacisk, na jakie instrumenty, na jakie rytmy. Uczyłem się głównie gry na bata no, ale też ćwiczyłem rumbę i rytmy stricte taneczne.”
Hubert Zemler (samba batucada) na perkusji gra od 15 lat.
„Uczyłem się najpierw w szkole muzycznej I i II stopnia im. Karola Szymanowskiego w Warszawie, następnie w 2005 roku ukończyłem Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Oprócz klasycznej edukacji, doskonaliłem się na różnych warsztatach muzycznych i zdobywałem szlify w różnego rodzaju zespołach jazzowych i nie tylko.”
Kuba Pogorzelski – nauczyciel gry na djembe – kształcił się m.in. u Ladji Diawara (Mali). W latach 2002 i 2004 wiele miesięcy spędził na podróżach po Afryce. Uczył się u wielu znakomitych muzyków m.in. w Gwinei u słynnego mistrza Fadouba Oulare. Celem jego ostatniej podróży było Mali i Senegal, gdzie szkolił się w grze na tradycyjnych bębnach sabarach.
Przemek Kalinka – instruktor gry na bębnach afrykańskich – ukończył szkołę muzyczną w klasie skrzypiec, ale poświęcił się bębnom zachodnioafrykańskim djembe i dundun oraz kubańskim congom i bata.
Nikodem, Mikołaj, Hubert, Kuba i Przemek są świetnymi muzykami, ale są też kapitalnymi nauczycielami. Każdy z nich zaraża swoją pasją, chęcią poznawania nowych kultur, rytmów. Uczestnicząc w warsztatach nie tylko dają radość innym ludziom, ale sami również świetnie się bawią i czerpią z zajęć satysfakcję. Co lubią najbardziej w warsztatach dla ludzi, którzy dopiero poznają przyjemność gry na bębnach?
Nikodem: Najbardziej rozczulają mnie pierwsze zajęcia i widok przestraszonej gromadki ludzi, którzy próbują grać techniką, którą Miki mianował „głaskaniem jeża”.
Mikołaj: Najbardziej w warsztatach lubię moment, kiedy ja już wiem, że za chwilę wszystko będzie fajnie grało, kiedy poszczególne linie instrumentów zaczynamy składać razem i kiedy ja już wiem, że to za chwilę bardzo mocno zabrzmi a ludzie jeszcze nie wiedzą i wtedy ja już jestem bardzo zadowolony, bo to znaczy, że warsztat się udał a ludzie dopiero za chwileczkę się dowiedzą, ale już wiem, że się dowiedzą i że zaraz to poczują. To jest właśnie najfajniejszy moment w całym warsztacie.
Kuba: Lubię, gdy widzę, że rzeczywiście im to sprawia frajdę a poza tym cieszę się, że będą wiedzieli po tych warsztatach trochę więcej o innych kulturach, stylu życia w innej części świata, że w końcu poznają trochę innych ludzi, dla których bęben i rytm jest podstawowym elementem życia, jak jest w Afryce, na Kubie i w wielu innych miejscach na świecie. Bęben
służy tam do grania pięknej, tanecznej muzyki, jeszcze bardziej się cieszę myśląc, że może niektóre spośród tych osób na własna rękę zainteresują się bardziej tym wszystkim i dołącza do grona ludzi ciekawych świata i otwartych na inne kultury.
Przemek: Bardzo się cieszę, gdy ludzie odkrywają, że gra na bębnach sprawia im przyjemność a afrykańska rytmika po prostu "buja"
służy tam do grania pięknej, tanecznej muzyki, jeszcze bardziej się cieszę myśląc, że może niektóre spośród tych osób na własna rękę zainteresują się bardziej tym wszystkim i dołącza do grona ludzi ciekawych świata i otwartych na inne kultury.
Przemek: Bardzo się cieszę, gdy ludzie odkrywają, że gra na bębnach sprawia im przyjemność a afrykańska rytmika po prostu "buja"
Hubert: W warsztatach najbardziej lubię entuzjazm i radość z postępów ludzi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z muzyką.
Instruktorzy byli bardzo zadowoleni z poziomu, jaki prezentowały grupy zebrane na Festiwalu. Były to przede wszystkim osoby zupełnie początkujące, ale zdecydowane wchłonąć jak największą ilość materiału.
Mikołaj: Były świetne dwie grupy, obie grały jak szalone. Uważam, że wielkim sukcesem był finałowy koncert. Udało się zrobić tyle żeby starczyło na krótki program, ale efektowny. Można powiedzieć, że ten warsztat nie był stricte taki – teraz uczymy się grac na bębenku tylko był taką namiastką tego, co się normalnie odbywa w zespołach muzycznych tzn., że przygotowujemy program i potem prezentujemy go publiczności. Publiczność też była zadowolona także pełen sukces jak gdyby pełna droga sceniczna w pigułce.
Hubert: Zwróciłem uwaga na ciekawą prawidłowość: dziewczyny miały zazwyczaj lepsze poczucie rytmu i szybko zaczynały poruszać się w rytm muzyki niż chłopaki.
Kuba: Cieszy mnie to ze grupa przetrwała w zasadzie w 100% od początku do końca
zajęć, odeszła tylko jedna osoba natomiast ze 4 dołączyły po pierwszym
dniu. To daje mi poczucie, ze w miarę skutecznie starałem się sprostać
oczekiwaniom i wiarę, ze może pośród osób z grupy znajda się takie, które
będą kontynuować dalej przygodę z bębnem.
zajęć, odeszła tylko jedna osoba natomiast ze 4 dołączyły po pierwszym
dniu. To daje mi poczucie, ze w miarę skutecznie starałem się sprostać
oczekiwaniom i wiarę, ze może pośród osób z grupy znajda się takie, które
będą kontynuować dalej przygodę z bębnem.
Nikodem: Muszę pochwalić całą moją grupę średnio zaawansowaną, bo poziom okazał się tam bardzo wysoki.
Kursanci również wynieśli z Festiwalu olbrzymią satysfakcję i chęć dalszego kontaktu z muzyką, rytmem, tańcem i atmosferą, jaka panowała podczas warsztatów.
Kasia – uczestniczka kursu samby batucady w poszukiwaniu specyficznej energii i tęskniąc do gorących rytmów wybrała się w podróż po Ameryce Środkowej:
„W 100% moje umiejętności się poprawiły, gdyż wcześniej miałam zero styczności z bębnami, a chyba mogę je ocenić na w miarę dobre, bo miejscowe chłopaki, z którymi spontanicznie zagrałam na Karaibach - chwalili chwalili:)”
Monia – świeżo upieczona żona, która miesiąc miodowy spędziła z mężem na Festiwalu: „Atmosfera była jak w dobrze znającej się grupie przyjaciół: wszyscy życzliwi, przyjaźni, mili. Nikt nie śmiał się z cudzego potknięcia, wszyscy się wspierali, zarówno uczestnicy jak i instruktorzy. (…) Pamiętam każdy dzień. Było świetnie. Ale najwięcej adrenalinki było w czasie końcowego występu w klubie:) Wystąpić przed ludźmi z czymś, czego nie potrafiło się jeszcze 5 dni wcześniej.:) Super przeżycie.. „
Uwieńczeniem Festiwalu była impreza zorganizowana w klubie ON-OFF. Na imprezie odbyły się pokazy tańca formacji tanecznej SHO oraz koncerty grup Ritmodelia, Afrocuba de Aca oraz West Africa Project a punktem kulminacyjnym były popisy grup warsztatowych.
Mikołaj: Było bardzo gorąco w klubie a woda spływała po ścianach. Najbardziej utkwiła mi w pamięci ta ostatnia impreza, kiedy wszystko się udało zrobić, gdy ludzkość szalała. Potem też występ mojej kapeli Ritmodelii. To też jest fajne, że w momencie, kiedy gramy po warsztatach ludzie, którzy już złapali bakcyla i wiedzą, na czym to polega i dlaczego gra w takim perkusyjnym zespole może być fajna nagle ci ludzie widzą, co mogą robić z tym profesjonaliści, którzy ćwiczą to i to jest najlepsza publiczność właściwie, bo nie dość, że są podpaleni to jeszcze wiedzą, o co chodzi no i świetnie się gra dla takich ludzi i tym razem to było najbardziej widoczne podczas tamtego koncertu w klubie.
I Festiwal Bębnów jest już historią, ale już za dwa miesiące odbędzie się druga edycja tego fantastycznego wydarzenia. Program został rozszerzony o nowe zajęcia a także o nowych prowadzących.
Zapraszamy na oficjalną stronę Festiwalu Bębnów: