Ileż razy słyszałem błagania o to, by wreszcie ta 'zapyziała' Warszawa stanęła na równi z Londynem, Berlinem czy Nowym Jorkiem. Każdorazowo wysłuchuję tych samych argumentów: bo w Warszawie mało się dzieje, bo imprezy nudne, bo wystawy przeciętne, bo ludzie szarzy i nietolerancyjni. Wówczas zadaję pytanie: czy masz świadomość, że za rozwojem jednej dziedziny życia musi iść szereg kolejnych? Wydaje mi się, że warto zabierać się za konstruktywne rozważania, a nie wysyłać w stronę nieba puste życzenia. Zastanówmy się więc nad konsekwencjami szybkiego rozwoju stołecznego społeczeństwa zgodnie z wizją tych znudzonych tutejszą codziennością. Posłużymy się przykładem biednej dziedziny życia Polaka – kultury. Z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstają kolejne galerie, teatry, sale koncertowe. Powstają, i? Stoją puste, bo nie ma tylu person, by zapełnić te galerie, teatry i sale koncertowe.
Co za tym banałem idzie? Należy zaczynać u podstaw problemu. Już w szkole podstawowej krzewić miłość do piękna i rozwijania prawej półkuli mózgowej. Brnąc do sedna podjętego tematu, chciałbym przejść do bardziej przyziemnych spraw. Wątpię, że lubicie dreszczyk emocji wychodząc z domu — uczucie podobne do tego, które towarzyszy nocnemu spacerowi po praskich uliczkach. Tak, mówię o przestępczości. Nie oszukujmy się. Żadne z wymienionych miast nie jest bezpieczne.
Tu, nad Wisłą, możemy przynajmniej liczyć na ów spokój, a statystyki pokazują, że i ta sytuacja wciąż się poprawia. Między innymi dlatego nie jestem zwolennikiem bajkowych rewolucji w funkcjonowaniu naszego miasta na wzór zachodnich aglomeracji. Właśnie na mojej twarzy zagościł uśmiech, bo wreszcie, z czystym sumieniem, mogę pozytywnie mówić o czymś, co na co dzień nie jest przeze mnie tak postrzegane. W czasach ciągłego zagrożenia terrorystycznego, przy niemałym zaangażowaniu polskich wojsk w punktach zapalnych, tu utrzymuje się spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Najciekawsze jednak jest to, jak mam zamiar wytłumaczyć ten stan rzeczy! Przecież to dzięki ksenofobicznym zapędom, rasizmowi i permanentnym podejrzeniom, że jak ktoś jest obcy – jest zły! Właśnie dzięki temu, żaden arabski terrorysta, nie prześlizgnie się niezauważony. W metrze będzie bacznie obserwowany od samego wejścia, w autobusie tak samo! Jeżeli w ogóle uda mu się gdziekolwiek dotrzeć w jednym kawałku, bo napaści na odmiennych etnicznie są raczej normą. To cudowne, nieprawdaż?
Rozwijajmy się więc sukcesywnie, ale pozwólmy też zostać 'nam' narodem o zaściankowym zabarwieniu, bo może od tego zależeć nasze istnienie!
Tekst: Kirill Goroditskiy