Szanowni Czytelnicy! Tym razem chcę Państwu przedstawić Azerkę, kapitana służby granicznej Azerbejdżanu, Jahan Mirzayevą (po polsku: Dżahan Mirzajewa). Jest bardzo pozytywną osobą i ma swoją, osobistą historię miłości do Polski i Warszawy.
Hijran Aliyeva-Sztrauch: Jahan, co Cię przywiodło do Polski?
Jahan Mirzajeva: Jestem w Polsce po raz trzeci. Obecnie moim celem jest otrzymanie tu stopnia magistra. Dzięki temu, że w miarę dobrze posługuję się językiem polskim oraz lubię ten kraj, postanowiłam kontynuować studia w Polsce. Uświadomiłam sobie, że skoro tęsknię za tym krajem, to dlaczego mnie tam nie ma?
H. A-Sz: Jak nauczyłaś się języka polskiego? Czy miałaś trudności?
J. M. Moje pierwsze spotkanie z Polską jest związane z konkursem, który odbył się w Azerbejdżanie. Dowiedziałam się ze zostałam zakwalifikowana do międzynarodowej grupy, która będzie odbywała szkolenia w Polsce - w Kętrzynie w centrum szkolenia Straży Granicznej. Musiałyśmy w ciągu trzech miesięcy intensywnie uczyć się języka polskiego, więc pod koniec nauki polskiego już śpiewaliśmy hymn Polski i recytowaliśmy z pamięci wiersze Adama Mickiewicza. Wtedy mieliśmy pewność, że potrafimy porozumieć się i dogadać się z Polakami, a studia pójdą nam łatwo. Po pierwszej lekcji w Kętrzynie przekonaliśmy się, że mieliśmy błędną wizję – czekała na nas długa praca w celu nauczenia się dobrej polszczyzny.
Ale to dotyczyło wszystkich moich rodaków, którzy przyjechali do Polski w ramach programu (śmieje się). Przypominam sobie minę Polaków, którzy lądowali na lotnisku w stolicy Azerbejdżanu, Baku. Kilka lat temu jeszcze tam pracowałam. Zwracaliśmy do nich po polsku, witaliśmy ich w Baku w ich ojczystym języku. Nie mogli ukryć zdziwienia i cieszyli się niezmiernie z tego powodu, a my się cieszyliśmy faktem, że możemy w Baku przywitać „naszych” Polaków (śmieje się). Nieraz spotykałam Amerykanów polskiego pochodzenia (bo znam już polskie nazwiska), wiec zaczynałam pytać czy są polskiego pochodzenia. Niektórzy potwierdzali, ale większość z nich nie mówiła po polsku. I wtedy zaczynałam opisywać Polskę, namawiałam ich odwiedzić ojczyznę swoich przodków!
Przypomniałam sobie jedną śmieszną historię, która zdarzyła się na początku naszego pobytu w Kętrzynie. Wiadomo, że język rosyjski jest podobny do polskiego. Znaliśmy rosyjski, a więc kombinowaliśmy w mowie po polsku używając rosyjskich słów. Często doprowadzało to do śmiesznych sytuacji. Po zajęciach mieliśmy wolny czas, wiec mogliśmy spokojnie się przebrać (nosili mundury wojskowe – red.) i wyjść na miasto. Kiedyś wyszłam z koleżankami i już po kilku krokach zauważyłam dużego psa, który prawie biegł na nas. Ja w celach samoobrony zwróciłam się do właściciela psa: „Czyja to sobaka?” (śmieje się). A chłopak nie za bardzo mnie zrozumiał i odpowiedział po angielsku: „I dont speak Russian”. A ja obraziłam się tym, że facet nie chce akceptować mojego polskiego i odparłam: „A kto z panem po rosyjsku rozmawia?”. Później dowiedziałam się, że „sobaka” po polsku choć oznacza psa, ale ma inną semantykę”.
H. A-Sz: Czy masz przyjaciół z Kętrzyna? A z Warszawy?
J. M.: Mam wielu przyjaciół z Kętrzyna i z Warszawy. W Kętrzynie zapoznałam się z rodziną pana pułkownika Jana Szczerby oraz z jego córką i synem, z którymi mocno się zaprzyjaźniłam. A później nasza przyjaźń przerosła w przyjaźń polsko-azerską. Podczas mojej drugiej wizyty w Polsce, w Warszawie, byłam przyjęta przez rodzinę Szczerbów jako członek rodziny, a córka pana pułkownika Szczerby, Ewa, już zwracała się do mnie nie inaczej jak siostra. Mieszkałam i nadal mieszkam u Ewy. Wszystkie święta i wakacje spędzamy razem z moją „polską rodziną”. Nazywam państwo Szczerbów moją polską rodziną, ponieważ dzięki ich ciepłu i trosce, czuje się tu jak u siebie. Miałam okazję też gościć moją „polską rodzinę” u siebie w Azerbejdżanie. Znamy i przyjaźnimy się już rodzinami, dlatego podczas mojego pobytu w Polsce, moja rodzina w ogóle się nie martwi, bo wie, że jestem bezpieczna. Poznałam sporo ciekawych osób w centrum szkolenia oraz podczas studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Poznaję ich nadal studiując w Akademii Obrony Narodowej. Jedną z moich koleżanek jest Magda, która mieszka w Krakowie i też nieraz na moje zaproszenie przyjeżdżała odwiedzić Baku. Nie da się policzyć wszystkich. Dzięki pobytowi w Polsce poznałam wiele osób z Ukrainy, Białorusi, Uzbekistanu, Tadżykistanu. Miałam możliwość poznać tych wspaniałych gościnnych ludzi, poznać ich tradycje i kulturę. Warszawa – międzynarodowe i międzykulturowe miasto, dzięki któremu poznajemy swoich sąsiadów.
H. A-Sz.: Z jakich powodów przeprowadziłaś się do Warszawy?
J. M.: Już wspominałam, że pierwszego dnia swojego pobytu w Polsce poczułam niesamowitą miłość do tego kraju i do przyrody polskiej. Później będąc w relacjach z ludźmi przekonałam się, że Polacy tak samo czyści, jak natura Polska. Mają honorowy i walczący za swobodę i sprawiedliwość charakter, co odpowiada mojej tożsamości. Czuję się tu wspaniale – odbieram Polskę jak swój drugi ojczysty dom. Mogę to opisać jednym zdaniem – żyję tu jak u siebie!
H. A-Sz.: Podoba Ci się Warszawa?
J. M.: Lubię w naturalny sposób Warszawę. Wsiadając do autobusu mówię „dzień dobry” starszym osobom, babciom, którzy razem ze mną czekają na przystanku na tramwaj. To jest mały przykład, ale w sumie te wszystkie małe rzeczy mi odpowiadają i czuję się tu jak w swoim mieście. Bardzo jestem zadowolona z komunikacji miejskiej, nigdy nie myślałam, by kupić tu samochód, chociaż w Baku życie bez samochodu jest dla mnie nierealne. Uwielbiam stare miasto, lubię wąskie ulice i ten widok na Wisłę!
H. A-Sz.: Czy chciałabyś tu zostać? Co o Warszawie opowiadasz przyjaciołom z Azerbejdżanu?
J. M.: Chciałabym tu zostać, czyli mogłabym? Myślę ze tak. Jestem ambasadorem Polski na całym świecie. Lubię ten kraj, szanuję ustawy i prawo Polski, w znak wdzięczności staram się więcej kupować towarów polskiej produkcji bądź to spożywcze artykuły czy jakieś ubrania. Podobają mi się spacery po mieście, choć Warszawa była totalnie zniszczona po drugiej wojnie światowej, ale dzięki woli warszawiaków miasto zostało odbudowane! Obecnie stolica jest zielona i zadbana. O tym opowiadam swoim przyjaciołom z Baku, opowiadam o Warszawie tak ładnie, że moi koledzy od razu chcą przyjechać i zobaczyć to miasto. Ale zawsze również uprzedzam ich, że aby zobaczyć to piękno w Warszawie trzeba rozpocząć swoją podróż do Polski z miłością (śmieje się).