W Polsce przed świętami dzieci śpią spokojnie. W Danii dzieci drżą ze strachu, bo ich święta Bożego Narodzenia są zagrożone. Walka o nie toczy się już od pierwszego grudnia. Telewizyjne kanały emitują bajkę dla dzieci, a pełni one funkcję kalendarza wigilijnego zamiast dobranocki, którego głównym tematem jest walka o to, by świata się odbyły. A mogą się nie odbyć, bo np. Mikołaj, jak przestało na rodowitego Skandynawa, ma depresję albo ktoś go zamknął i nie chce wypuścić. Jednym słowem, dzieci w Dani nie mają lekko z tymi świętami. Wszystko staje tam pod znakiem zapytania – dominuje strach i przerażenie. Od pierwszego grudnia maluchy dostają codziennie prezent od rodziców, a czas do świąt odmierza im wspomniana dobranocka i codziennie palona kalendarzowa świeczka na stole.
Organizowane w pracy co roku świąteczne imprezy wigilijne dla dorosłych też na stałe weszły już do tradycji świątecznej w Danii. Ten magiczny okres sprzyja różnego rodzaju miłostkom, które spełnienie i swój finał znajdują na wigilii w pracy. Pije się tam do nieprzytomności i realizuje swoje ukryte pragnienia. Długo skrywana miłość do kolegi czy koleżanki w pracy nareszcie znajduje możliwość spełnienia. Owocując w następnym roku niejednym pozwem rozwodowym.
W Polsce 1 grudnia nie dzieje się nic. Dziwi mnie to, że ludzie od marketingu i promocji nie wpadli jeszcze na to, by zaszczepić taką tradycję w Polsce. W polskiej telewizji na szczęście nie puszcza się polskich świątecznych bajek – emitowane od 15 lat ukochane Gumisie zaskakują dzieci co roku za każdym razem czymś nowym. Polska wigilia w pracy, na której można się upić też nie cieszy. Szef nie pije, tylko obserwuje, alkoholu też niezbyt wiele, premii świątecznej nie ma, a karpia trzeba przecież kupić i zabić – dobrze, że chociaż nasza telewizja podsuwa pomysły jak go najlepiej kupić i zabić.
Wesołych Świąt!
Tekst: Lisa Hansen