-

Angelica Luengas Kałamaga
Autor:
Źródło: Archiwum prywatne
Nazywam się Angelica, ale jestem bardziej znana jako Angel albo, jak znajomi mają w zwyczaju mnie nazywać, „Meksykanka”. Mam 34 lata, jestem ekscentryczna, jestem ekstrawagancka, jestem kontrowersyjna, jestem wyjątkowa, jestem inteligentna, jestem ludzka, jestem wrażliwa, jestem marzycielką, jestem utalentowana, jestem niezależna, jestem artystką, jestem kobietą... jestem tancerką.
Przybyłam do Polski już 9 lat temu. Jestem córką Meksykanki i Polaka, dla tych, co tego wcześniej nie wiedzieli, teraz już wiedzą. I nawet posiadając te polskie korzenie, w żaden sposób nie czuję się Polką. Przeżyłam 25 lat mojego życia w Meksyku, urodziłam się i dorastałam w meksykańskiej kulturze, zwyczajach i tradycjach, zatem zawsze będę się czuła Meksykanką z polskim paszportem i mam nadzieję, że nikt nie weźmie mi tego za złe, bo taka jest rzeczywistość.

No dobrze, ale nie mam zamiaru, pisząc ten artykuł, opowiedzieć wam jak dotarłam do Polski ani dlaczego, ponieważ jest to bardziej niż oczywiste, a przynajmniej jest takie dla mnie. Chciałabym raczej w tym miejscu opowiedzieć i rozróżnić moje życie, jako tancerki w Meksyku od mojego życia jako tancerki w Polsce.

Zacznę od wpomnienia, że ukończyłam studia magisterskie z tańca współczesnego na Universidad Veracruzana w Xalapa, Veracruz w Meksyku. Kiedy ukończyłam studia, przeprowadziłam się do Dystryktu Federalnego, jako że wygrałam przesłuchanie do jednej z najważniejszych i najstarszych instytucji w Meksyku - „Meksykańskiego Baletu Niezależnego”. W ciągu roku, w którym tańczyłam dla Niezależnego, miałam możliwość rozwinąć się na płaszczyźnie zawodowej, jako tancerka, jako że wcześniej, w Xalapa (mieście, z którego pochodzę), miałam możliwość zdobywania doświaczenia wraz z różnymi grupami tanecznymi, jednakże był to inny poziom, bez wątpienia w DF to już wyższa liga. Zostałam solistką Baletu Niezależnego, podróżowałam dużo w kraju i za granicą. Tańczyłam w najlepszych teatrach w Meksyku. Mogę powiedzieć, że moje życie w Meksyku było wspaniałym doświadczeniem, od początku mojej kariery aż do momentu, gdy zdecydowałam zmienić jego kurs.

Przybyłam do Polski w roku 2006. Nie miałam najmniejszego pojęcia o tańcu tutaj. Zaczęłam uczęszczać na zajęcia w szkole baletowej w Warszawie znajdującej się przy ulicy Moliera, by móc kontynuować treningi i żeby znaleźć kogoś, kto mógłby udzielić mi informacji, gdzie się udać lub kto wiedziałby o jakichś przesłuchaniach lub naborach tancerzy. Po trochu i z dużym wysiłkiem poznałam kilka osób i tancerzy, którzy dali mi kontakty, pomoc i pracę. Wciąż pamiętam moją pierwszą pracę, to był duet na pointach, byłam bardzo zestresowana, chciałam zrobić to najlepiej jak potrafiłam, by nie zawieść nikogo, a przede wszystkim samej siebie i sami wiecie, jako cudzoziemka czułam większą presję, ponieważ nie chodziło tylko o moją własną reputację, ale również ojczyzny, chodziło o poziom tańca Meksykanów, jeśli chodzi o taniec na poziomie międzynarodowym. Wszystko wyszło dobrze, tak, jak tego oczekiwałam i od tego momentu zaczęłam kolejne osoby, które zapraszały mnie do różnych projektów i grup zajmujących się różnymi rodzajami tańca, od tańca współczesnego aż do rytmów ludowych czy folklorystycznych takich jak samba.

Aż do teraz zajmuję się tańcem i zarabiam na życie będąc tancerką, co napawa mnie dumą, wypełnia poczuciem satysfakcji i w żaden sposób mnie nie zawstydza, wręcz przeciwnie czuję się spełniona, ponieważ przybyłam tu w pogoni za marzeniem i spełniłam je. Niewiele osób ma możliwość spełnienia się w swoim życiu i ja jestem za to wdzięczna.

Zatem to, do czego zmierzam, to moje obserwacje i mój, bardzo osobisty, punkt widzenia dotyczący tego jak jest postrzegany taniec w Meksyku i w Polsce. To prawda, że w Meksyku, w przeciwieństwie do Polski, artysta jest mniej uznawany i gorzej opłacany. Oczywiście mówię tutaj bardziej o tancerzu baletu czy tańca współczesnego niż telewizji czy kinie, to ostatnie również postrzegane jako sztuka.

W Polsce tancerz jest bardziej doceniany, istnieje tu większa publiczność uczęszczająca na spektakl baletowy lub tańca współczesnego w teatrze, ponieważ jak wiadomo Europa była kolebką sztuki na przestrzeni wieków, jednak niestety nie jest tak w przypadku Meksyku. Polskę można uznać albo ja mogę uznać, za kraj z mniejszą ignorancją i analfabetyzmem, jeśli chodzi o sztukę. Należy podkreślić, że w Meksyku jest dużo tańca i innych sztuk, ale jako że jest to kraj trzeciego świata, sztuka nie jest uznawana za priorytet i z tego samego powodu rząd przeznacza bardzo niski budżet na działania artystyczne, a skoro nie jest to priorytet, nie uczy się młodych, że sztuka jest potrzebą istot ludzkich. Tak sądzę, ponieważ: czy wy wyobrażacie sobie życie bez muzyki i tańca? Ja przynajmniej sobie nie wyobrażam.

Nie będę się jednak bardzo zagłębiać w to, co jest w Meksyku i w Polsce. Chciałabym opowiedzieć o podobieństwie, jakie znalazłam pomiędzy tymi dwoma krajami w zakresie tańca. Być może z powodu braku wiedzy (bądź nie) istenieje przekonanie, że tancerz jest rodzajem prostytutki, być może dlatego, że pracujemy naszym ciałem. To prawda, że używamy ciała by zarobić na życie, jeśli tak chcą to widzieć w ten prostacki i wulgarny sposób, ale nie sprzedajemy ciała, my tworzymy, śnimy i wypełniamy duszę i ducha osób, które nas obserwują, sprzedajemy iluzję, magię poprzez nas samych. Dostarczamy pasję, którą wytrenowaliśmy w ciągu lat dzięki dyscyplinie i poświęceniowm, ale w świecie, który stał się tak powierzchowny, jedyne, co się teraz liczy to jak wyglądasz albo co masz na sobie. Oczywiście nie zaprzeczam, że tancerz żyje dzięki swojemu ciału i że estetyka jego ciała pełni bardzo ważną rolę, ale to nie jest jedyna rzecz, którą chcemy pokazać, to nie jest tylko ładna twarz czy ciało, to coś więcej – tak, jak wspomniałam wcześniej. Dla mnie taniec to sposób życia, jego filozofia.

Spotkałam się z wieloma miłymi komentarzami, ale również i z tymi dosyć nieprzyjemnymi jak: „z tańca nie wyżyjesz” albo „musi być bardzo zabawnie spędzać całe dni na tańczeniu”, tak naprawdę ci ludzie nie mają pojęcia, o czym mówią. To prawda, że taniec nie jest jak każda inna praca, mam na myśli godziny pracy, wolne weekendy –  tak nie jest, tancerz nie pracuje w godzinach biurowych i nie ma wolnego w dni świąteczne ani weekendy. Taniec jest taki sam jak inne zawody, potrzebna jest pasja, dyscyplina, odwaga, oddanie i poświęcenie –  wiem, o czym mówię.

Zdarza się, że ludzie sądzą, że skoro jesteś w stanie używać swojego ciała by umożliwiać rozrywkę, jesteś lekkich obyczajów; prawda, co za absurd? Problem ma swoje źródło w tym, że praca tancerza nie jest szanowana, ale nie jestem od tego by walczyć z brakiem wiedzy, moim celem jest pokazanie tego, co potrafię robić najlepiej, co mnie pasjonuje i szanuję opinię tych, którym się to nie podoba.
 Podsumowując, nawet pochodząc z krajów całkowicie różnych, różnice pod pewnymi względami nie są tak duże, jak się wydaje. Jeśli chodzi o taniec zarówno tutaj, jak i w Meksyku, praca tancerza, niestety, jest mało szanowana i uznaje się ją bardziej za rozrywkę niż pracę.

Mam nadzieję, że otworzyłam drzwi wszystkim obcokrajowcom w Polsce by mogli mówić i przedstawiać swoje wątpliwości czy doświadczenia. To jest tylko fragment, część mojego doświadczenia z pomiędzy dwóch światów, którym chciałam się podzielić. Czekam i jestem otwarta na wszelkiego rodzaju komentarze i krytykę, gdy tylko będą one konstruktywne i nie destrukcyjne. Zaznaczę jeszcze, że ten tekst jest porównaniem tylko jednego aspektu, mam nadzieję, że nikt tego nie weźmie do siebie negatywnie i że będzie służyć refleksji.

Na tym zakończę: „Cokolwiek potrafisz zrobić lub marzysz, że potrafisz zrobić – rozpocznij to. Śmiałość ma w sobie geniusz, moc i magię” Goethe


Angelica Luengas Kałamaga
Tłum. Dorota Kulawik



Źródło informacji: www.kontynent-warszawa.pl
Zgłoś aktualizację tego artykułu - zaloguj się
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.