-

Autor: Julia Mieczkowska
Źródło: www.kontynent-warszawa.pl
 Właściwie do czasów haskali problemu samookreślenia się wśród żydowskiej społeczności w Polsce nie było. Głównym determinantem określającym tożsamość był po prostu judaizm. Żydzi byli albo religijni albo przestawali być Żydami. Żyd, który przeszedł na katolicyzm i przyjął chrzest był automatycznie wykluczany z żydowskiej gminy i nie był już uznawany za  członka społeczności. Sprawa zaczęła się komplikować w XVIII wieku, kiedy część Żydów, tzw. maskilów (zwolenników żydowskiego oświecenia) rozpoczęła pierwsze działania asymilacyjne.
Polegały one przede wszystkim na edukacji (już nie tylko religijnej „chederowej” ale i świeckiej), uczeniu się języka narodu w którym się żyło a także na niewyróżnianiu się odmiennym ubiorem. Najprościej mówiąc chodziło o to, aby „pozostać Żydem wewnątrz, ale nie na zewnątrz”. Powstały wówczas pierwsze żydowskie ruchy emancypacyjne i polityczne. Haskala narodziła się w Niemczech, ale bardzo szybko zyskała wielu zwolenników w całej Europie, także w Polsce. 
Od tamtej pory coraz trudniej było określić, czy dany obywatel jest Żydem, czy Polakiem żydowskiego pochodzenia, którego od innych Polaków różniło jedynie to, że chodzi w Szabat do synagogi zamiast w niedzielę do kościoła. A przecież wielu odchodziło od religii zupełnie, zapominając przez kolejne pokolenia o tradycji swoich rodziców i dziadków. Ich „żydowskość” ograniczała się często jedynie do imienia bądź nazwiska, chociaż część Żydów w Polsce decydowała się nawet na przyjęcie polskiego nazwiska. Kiedy patrzymy się na stare zdjęcia Żydów stojących przed gmachem Wielkiej Synagogi (była to synagoga reformowana), ubranych w eleganckie garnitury, trzymających pod rękę pięknie wystrojone damy, nie odnosimy wrażenia że patrzymy na Żydów. Wyglądem nie różnili się niczym od obywateli polskich. Wiemy, że są Żydami jedynie dlatego, że stoją przed synagogą. Ale zaraz po skończeniu modlitwy, kiedy zazwyczaj udawali się do Ogrodu Krasińskich na spacer i „mieszali” się z innymi mieszkańcami Warszawy, już nie sposób było rozpoznać kto wśród tłumu jest Żydem a kto nim nie jest. Wielu mówiło o sobie, że są Polakami. I tak właśnie się czuli. Najbardziej znanym przykładem jest chociażby Julian Tuwim, który o tradycji i religii żydowskiej wiedział naprawdę niewiele. Kształcił się razem z polskimi dziećmi, posiadał przyjaciół Polaków, czytał polską literaturę i mówił po polsku. Nie znał języka hebrajskiego ani jidysz. Był jednym z najwspanialszych polskich poetów, a mimo to oskarżany był przez środowiska antysemickie o „zażydzenie polskiego języka i polskiej kultury”. Ponieważ coraz ciężej było odróżnić Żydów od Polaków, ponieważ wielu stało się de facto Polakami, nie można już było – tak jak w dawnych czasach – bazować w swojej nienawiści na odmienności religijnej, „śmiesznych” strojach, „dziwacznym” języku i niezrozumiałych zachowaniach. Nie można też było kojarzyć Żydów z konkretnymi zawodami, ponieważ zajmowali się tym samym co reszta społeczeństwa. „Co gorsza” zaczęli być aktywni politycznie i społecznie. Coraz więcej pojawiało się wspaniałych artystów, malarzy, aktorów, pisarzy i piosenkarek. Nie pozostało więc nic innego dla „bezradnych” antysemitów jak wmówienie wszystkim dookoła, że żydowskości nie można się pozbyć, że jest ona kwestią krwi i genów, przenoszonych z pokolenia na pokolenie. Żydzi, zwłaszcza w okresie międzywojnia utracili prawo to samookreślania się, ponieważ najwygodniejsza była teoria, że „Żydem jest ten, kogo inni uznają za Żyda”. Rozważania rasowe dotyczące Żydów były publikowane już pod koniec XVIII wieku, czyli dokładnie wtedy kiedy Żydzi rozpoczęli proces akulturacji (mówienie tym samym językiem, noszenie podobnych strojów i uczęszczanie do szkół publicznych), integracji (chcieli być dopuszczeni do urzędów) i amalgamacji (zawieranie małżeństw mieszanych). 
Nie chcę jednak rozwijać tematu postrzegania Żydów przez antysemitów. Dla mnie ważne jest, jak sami Żydzi postrzegali siebie nawzajem, kogo sami wykluczali ze swojej społeczności i jak rosnący antysemityzm „rasowy” (w czasach kiedy nienawiść do Żydów miała swoje podstawy w odmiennej religii, mówi się o anty-judaizmie a nie antysemityzmie) wpływał na zupełnie zasymilowanych Żydów, a właściwie Polaków żydowskiego pochodzenia. 
Nie wszyscy bowiem, tak jak Tuwim potrafili traktować sprawę z przymrużeniem oka i publikować cyniczne i zabawne riposty. Sprawa była na tyle poważna, że zapoczątkowała zjawisko ukrywania i nieprzyznawania się do swoich żydowskich korzeni. Świadomie używam słowa – przyznania się – ponieważ istnieje ono do dziś. Bardzo często w gazetach czytamy „Pan X przyznał się, że jest Żydem”. Tak jakby była to kwestia winy. Ten absurdalny i obraźliwy wydźwięk istnieje do tej pory i sami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dla samych Żydów natomiast, nienawiść rasowa była pierwszym rodzajem nienawiści, przed którą nie było możliwości ucieczki. Dawniej wystarczyło się przechrzcić, porzucić judaizm i gminę żydowską i zamieszkać wśród społeczności polskiej jako katolik. Teraz nie było już takiej możliwości. Czegokolwiek Żydzi by nie zrobili, jak bardzo nie upodobnili by się do „prawdziwych” Polaków, to nie byli w stanie zmienić swoich „złych genów”. Można by powiedzieć, że w momencie kiedy Żydzi wykazali chęć asymilacji, która była warunkiem zostania pełnowartościowym obywatelem polskim (przynajmniej w teorii), nagle okazało się że to również nie wystarczy i że właściwie nie istnieje taka możliwość. Przez setki lat Żydzi robili to, co było od nich wymagane aby w pełni zintegrować się ze społeczeństwem polskim, zaczynając od programu produktywizacji (porzucenia dawnych zawodów które wzbudzały nienawiść i zajmowali się w zamian na przykład „uczciwym zawodem” - uprawą roli), zmiany religii, bądź porzucenia jej w imię nauki, uczęszczania do świeckich szkół, nauczenia się polskiego języka itp. Ciągle było mało i niewystarczająco, bez przerwy powstawały nowe ustawy i zarządzenia, tak skonstruowane aby w danym czasie Żydzi nie mogli uzyskać obywatelstwa, bądź byli zmuszeni do emigracji. Nic więc dziwnego, że teoria Teodora Herzla (w roku 1896 opublikował „Państwo żydowskie”, w którym jasno stwierdza, że Żydzi nigdy nie staną się pełnoprawnymi obywatelami nie swojego kraju i że muszą mieć swoją ziemię na której odzyskają utraconą godność), zyskała tak wielu zwolenników. W ten sposób narodził się syjonizm, który aż do czasów II wojny światowej stanął w opozycji do innych ruchów politycznych wśród Żydów (jak chociażby Bundu – który nadal wierzył w powodzenie autonomii narodowo – kulturalnej). Partii żydowskich powstawało coraz więcej, tak jak coraz więcej było pomysłów co do tego, jak sytuację Żydów w Polsce polepszyć i że emigracja, bądź tworzenie oddzielnego państwa wcale nie jest konieczna. Partie nigdy nie doszły do porozumienia, czego najlepszym dowodem była niemożność współpracy i wspólnej walki nawet w obliczu takiego wroga jak Hitler.
 
Nieustające próby spełnienia warunków wymyślanych przez społeczeństwo polskie i pogoń za marzeniem bycia pełnoprawnymi i pełnowartościowymi obywatelami kraju doprowadziły do zupełnego podziału i rozpadu struktur wewnątrz żydowskiej społeczności. Dzisiaj nie ma może już tego problemu bo Żydzi mogą być zarówno Żydami jak i Polakami jednocześnie, jednak problem w zdefiniowaniu siebie nadal istnieje. Oczywiście zależy od stopnia zaangażowania i utożsamiania się ze swoimi żydowskimi korzeniami, jednak pytanie „kim jesteś?” skierowane do współczesnych Żydów mieszkających w Polsce nadal przysparza problemów. Nie rozumieją tego zjawiska chociażby Amerykanie, ponieważ obywatele Stanów Zjednoczonych są po prostu Amerykanami, z różnym zapleczem kulturowym i z różnymi tradycjami. W Polsce jednak wielu Żydów wciąż jeszcze powie „jestem Żydem mieszkającym w Polsce” albo „Jestem Żydem polskiego pochodzenia” lub po prostu „Polakiem pochodzenia żydowskiego”. Tak czy inaczej, to jak Żydzi określają siebie dzisiaj i jaki mają z tym problem, świadczy o piętnie jaki odcisnęła na nas historia tego kraju. Mam nadzieję, że jest to kwestia czasu i kiedyś pod hasłem „Polak” będzie się kryło tylko jedno znaczenie – obywatel Polski, bez względu na wyznanie, kulturę, czy rasę.  
 
Magdalena Lindner       


Źródło informacji: www.kontynent-warszawa.pl
Zgłoś aktualizację tego artykułu - zaloguj się

Komentarze  

Permalink Obywatel
Czy nie byloby ze wszechmiar wskazane, aby dyskusję na ten i wiele innych tematów rozpoczęło, zainicjowało, promowało itd. Muzeum Historii Żydów... Przeciez tym właśnie miało się muzeum zajmować!!! Bardzo chetnie wezme udział w dyskusjach prosze tylko o informacje i jesli to konieczne ze względów organizacyjnych, zaproszenie. Pozdrawiam serdecznie w oktawie Świąt Bożego Narodzenia Maciej Frączak email classfraczak@wp.pl
Permalink sgadomsk
Marceli Reich-Ranicki mawiał o sobie: Jestem pół Polakiem, pół Niemcem i całym Żydem...
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.