U jednego gospodarza na zewnątrz niedaleko od budynku, w jakim on mieszkał, w starej niewygodnej budce już wiele lat żył pies. Latem było gorąco, a zimą w tej budce było zimno. Jeden raz dziennie dawali psu coś zjeść. Nie tak, że tym czymś można było się najeść, ale głodu nie było. Czasem rzucali jemu i jeszcze coś, czy jakiś tam kawał chleba, a może nawet kość. Ale to było nie często. To bywało dla psa świętem.
Obowiązek u niego był tylko jeden – szczekać. Szczekać, kiedy ktoś obcy wchodzi na podwórze. Szczekać, kiedy ktoś ze swych zwierząt idzie tam, gdzie nie wolno. Szczekać na tych, kto tam za płotem, kiedy trzeba pokazać osobliwą wierność. Czasem gospodarz mógł uderzyć psa, jeśli ten nie szczeka lub szczeka za dużo czy nie w ten czas. Najdłużej pies szczekał, kiedy widział za płotem wolne psy. Nie było u nich gospodarza. Biegały, gdzie chciały i kiedy chciały. Jadły, co chciały i ile chciały, brykały, weseliły się, robiły, co chciały. To wszystko dla psa było niewiadomym, ale takim chętnym...
Była jedna rzecz, która przeszkadzała jemu być tam za płotem, na swobodzie. To była rzecz, którą on nienawidził lutą nienawiścią. To był łańcuch. Ile razy pies usiłował się uwolnić się od łańcucha. On jego i gryzł i szczekał na niego. Ale to nic nie dawało. I gospodarz, kiedy widział psa staranie, brał pałkę i bił psa. Od tego pies jeszcze bardziej nienawidził łańcucha, ale zrobić nie mógł nic. Tak on i żył bez wszelkiej nadziei na coś lepszego.
Ale czas leci i z czasem wszystko się zmienia.
W któryś z dni nie stało gdzieś gospodarza starego i gospodarstwem zarządził ktoś nowy. Gospodarz nowy zwrócił swoją uwagę na psa i skazał: „ Żal mi ciebie, nie chcę ciebie niewolić. Idź gdzie chcesz i żyj jak chcesz. Baw się do woli”. Potem zwolnił psa od łańcucha i otworzywszy furtkę, wypuścił psa za płot na swobodę.
Swoboda!!! Wszystko, co nienawidził od wielu lat zostało za płotem. Przed psem rozpostarł się świat jego marzeń. Od niespodzianki z początku nie wiedział co robić. To, co było niedostępnym, to, co było za płotem raptownie stało przed nim. Niesamowicie!
Fantastycznie! Jakiś czas on zaskoczony oglądał się dookoła i patrzył na wszystko. Ale to była tylko chwila. Przez chwilę nogi już zaczęły go przeć od nienawistnego miejsca. Pies biegł i biegł, biegł i biegł. Coraz dalej i dalej, żeby nie widzieć, żeby nie słyszeć, żeby zapomnieć...
Obudził się od odczucia głodu. Bardzo się chciało jeść. Otworzywszy oczy pies od razu nie mógł nijak zrozumieć, gdzie on jest i co się z nim stało. Nie widać było koryta z jedzeniem, nie widać było starej budki, nie widać było płotu... Nie widać było płotu!!! Pamięć powróciła do niego. Niesamowita radość znowu napełniła serce psa. Swoboda! On począł skakać, biegać i bawić się. Ależ bardzo się chciało jeść. I co z tym robić w nowych warunkach on nie wiedział... Pies nawet nigdy nie wiedział, skąd to jedzenie się bierze. A teraz on zrozumiał, że trzeba samemu szukać. Zobaczył mysz. Rzucił się za nią. Uciekła w norę. Zając uciekł też. Tak samo i ptak. Zrozumiał, że nic nie umie.
Zobaczył z daleka inne psy. Coś jedli. Spróbował cicho się podkraść, żeby ukraść... Pół dnia zalizywał rany. Później oblizał i dogryzł zostawione kości. Zaczął chodzić za tymi psami. Psy zrozumiały, że nic z tym nie zrobią i zdecydowały się rzucać coś jemu po trochu, żeby tylko nie kradł u nich i nie polował na ich obszarze.
Nie miał pies gdzie ukryć się od wiatru, od deszczu, chłodu nocnego czy upału dziennego. Nie miał gdzie żyć. Znalazł stóg siana i osiedlił się w nim. Coraz częściej wspominał swe życie przeszłe. I budka już była nie taką starą i łańcuch nie był już takim nienawistnym i płot już... też.
Później spotkał inne psy. Te pozwoliły jemu być z nimi i przyuczać się do polowania i budowania mieszkań zimą. Tak, oczywiście, oni zawsze mieli coś smacznego do jedzenia i nory ich były wygodne. Tego wszystkiego on nie miał, kiedy mieszkał w starej budce za płotem. A teraz to wszystko stawało się możliwe. Ale...
Ale trzeba było dużo się uczyć, żeby umieć polować i dużo pracować, żeby codziennie coś zdobyć do jedzenia. Ale trzeba było dużo się uczyć, żeby umieć budować i dużo pracować, żeby wybudować fajną, ciepłą norę. Dla psa bardzo ciężkie to wszystko było i nie bardzo chciało się, lenistwo nie dawało. Nie przyzwyczajony on był ni do nauki, ni do pracy.
Pies wspominał jedzenie, którego było mało i które było nie bardzo smaczne i budkę, która była stara i nie bardzo wygodna i łańcuch. Ale... Ale żeby to wszystko mieć, mało co trzeba było umieć i jeszcze mniej trzeba było pracować. Tylko szczekać sobie, kiedy trzeba... Długo tak pies się męczył, ale przyzwyczaić się do nowego życia nie mógł. Pomyślał trochę i zdecydował się spróbować powrócić do starego życia.
Powrócił pies do miejsca, gdzie kiedyś mieszkał i nie poznał jego. Wszystko się zmieniło. Płotu już w ogóle nie było, starej budki też. Ale w trawie jakoś się ostał stary zardzewiały łańcuch. Pies położył się przy łańcuchu i począł go lizać...
Anatoliy Pudlo